środa, 9 lutego 2011

Dodatkowe promocje gwiazd

Artyści chwytają się wszelkich sposobów, żeby poinformować odbiorców o swoim istnieniu. Płyta czy występ na festiwalu to za mało, by osiągnąć sukces. Ludziom nie wystarcza już sama muzyka - pragną "medialnej krwi". I przeważnie ich życzenia zostają spełnione, ponieważ artyści chętnie prześcigają się w metodach na autopromocję. Czasem wystarczy drastyczna zmiana wizerunku, kiedy indziej prowokacja przekracza granice dobrego smaku i wywołuje oburzenie. Przed wami kilka przykładów z naszego show-biznesowego podwórka.

Paulina Marciniak (po prawej) rozpaczliwie pragnie zaistnieć w świadomości odbiorcy. Kłótnia z Paullą Ignasiak o prawa do posługiwania się tym niepowtarzalnym pseudonimem? Proszę bardzo. "Paula jest tylko jedna" - twierdziła zanim odkryła, że jest ich na pęczki. Koncert w więzieniu dla osobników spragnionych widoku kobiecych kształtów? Da się zrobić. "Przez cały czas miałam łzy w oczach" - wyznała "Faktowi" po tym traumatycznym wydarzeniu. Mamy nadzieję, że były to łzy zażenowania.

Sara May

Swoimi blogowymi atakami Sara May zalazła za skórę niejednej polskiej gwieździe. Nietrudno oprzeć się wrażeniu, że jej "wybuchy szczerości" sprowokowane są w dużej mierze chęcią przypodobania się pewnemu klubowi, którego członkowie nieustannie zajmują się zawracaniem Wisły kijem. Dziwi jedynie to, że do tej pory nie zdobyła honorowego członkostwa.

Agnieszka Chylińska.
Po rozpadzie O.N.A. chciała udowodnić, że rock w jej wykonaniu będzie tak dobry, jak nigdy wcześniej. Nie wypaliło. A życie, jak wiadomo, nie bierze jeńców - wystawia na próbę nawet tych, którzy zaprzedali duszę jednej idei. Korn i Rammstein poszli w odstawkę - dziś Agnieszka Chylińska jest gwiazdą muzyki pop i tłumaczy, że nawet najwięksi twardziele z czasem pokornieją. Wzruszające.

Ludzie ją kochają i podziwiają, ale też i nienawidzą. Jedno jest pewne - nikomu nie pozostaje obojętna. I taka powinna być prawdziwa gwiazda - wyrazista i wzbudzająca skrajne emocje. Ta gra wymaga jednak bardzo sprecyzowanych i radykalnych posunięć. Doda nie ma z tym najmniejszych problemów i kiedy zajdzie taka potrzeba wali prosto z mostu, nie przebierając w słowach czy środkach. Czasem "napina się" aż za bardzo.

Maryla Rodowicz idzie z duchem czasu. Po 1989 roku i rozpadzie ZSRR życie nie było już takie, jak dawniej. Dla wielu artystów "dających radę" w realiach socjalizmu nadeszła ciężka próba. Jak widać, pani Maryla poradziła sobie doskonale. Dziś czuje się jak ryba w wodzie u boku młodszych koleżanek i chce być taka, jak one. Muzyka łączy pokolenia.

Zanim pojawiła się Doda, karty rozdawał Michał Wiśniewski. Pozwolił nam zajrzeć nawet do własnej... posiadłości. Płakał, krzyczał, atakował, kochał, żenił się i rozwodził. Wszystko po to, aby ludzie nie zapomnieli o jego istnieniu i zapamiętali go takim, jakim jest. Udało się. Pamiętajmy, że prawdziwa sztuka wymaga wielu poświęceń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Na luzie ;e