środa, 13 listopada 2013

Backup sex3d.blogspot.com - 13.11.2013 complete

Ostatnio zrobiłem kopię zapasową, którą regularnie można przeglądać co jakiś czas. Trzeba zaznaczyć jednak, że nie często będę wykonywał taką kopię więc opóźnienie względem oryginalnej wersji strony będzie dość znaczne. Wydaje mi się, że wygodniej będzie wam przeglądać zawartość gdyż jest czysta i przejrzysta. Na koniec zostawiam link do kopii bloga :) http://copy3dsex.blogspot.com/

poniedziałek, 7 października 2013

Winter is coming | 3D SexVilla 2.150

Fire & Ice - Chalet Mountainside

Pierwszy śnieg w górskiej chatce, jakim możesz podzielić się z przyjacielem lub obcym, nie tak samotnie. Powrót kabiny, nie przeznaczonej do dupy! Snare "Śnieg Bunny" jakiś après ski, sznapsi uwodzi płcie i snuggly. Goąca torba na snowboard. Dojrzeć można jakiegoś prywatnego osobistego instruktora do działania jeden-na-jeden aby dowiedzieć się, co jest biegiem narciarskim, jaki jest naprawdę i w rzeczywistości! Idealne miejsce na tyrolskie bieganie, Rocky Mountain, andyjski lub ośrodek górski przeznaczony na fantastyczny urlop.

Narty & Snowboard Chic

Trafne stoki w stylu wymagającym elegancji wysokim stroju zimowej mody. Owiń się i zachowaj swoje modele z idealnym ciałkiem w cieple pod ich puchowym ubraniem i futrem albo przebraniem narciarskim. Warstwy zewnętrzne są oczywiście przeznaczone do tego aby je zdjąć i dostać się do dobrych rzeczy, a ski Kurtka zawiera wersje combo do rozbierania z kurtki i bielizny!

Nowe Snow (śnieżne) Anioły

Pierwsze dwa anioły płasko na plecach w musującym świeżym śniegu, aby trochę przypominały "Snow Angels" będzie zarówno zabawnie i przyjemnie. Albo możesz zapewnić modelom masaż w kominku na ból mięśni i innych części ciała w potrzebie stymulacji. Fenfang z Hong Kongu mogą używać pachnących i aromatycznych olejków do zabawy pocierania lub holowania, a urzekająca Rebecca od mocnych brytyjskich wiążących kontroli będąc na skraju wyczerpania Tylko fantazja cię ogranicza.

Nowe fryzury inspirowane Euro Stylem

Dwie nowe fryzury bawarskie Oktoberfest wpływają tematycznie na styl z długimi warkoczami aby chwycić i służyć trochę do zabawy i modnego kroju razor Bohemian, który jest krótki, sassy, ​​dokucza i teksturuje warstwowe fryzury dla zabawy i mody.

Nowa Paczka Tatuaży

Ten nowy pakiet tattoo obejmuje szereg szkiców, 5 dla każdej kostki i z powrotem do tatuaży szyi. Skorzystaj z tych tatuaży do ozdabiania i dekorowania modeli aby połączyć je w różny sposobów, aby dowolny model był naprawdę wyjątkowy i indywidualny.

Nowy Pakiet Biżuterii

Nowy zestaw biżuterii obejmuje 3 zestawy kolczyków i naszyjników połączonych w combo. Użyj biżuterii aby ubrać każdą casual, formalnie lub w styl fetysz, dzięki dodatkowemu stylowi można urozmaicić modele w sposób nowy i inny. Modele również świetnie wyglądają w biżuterii!

Mod Pack

Ta aktualizacja zawiera pakiety mod tekstur dla "Ski Chalet" i "ClassRoom", jak również dwie nowe opcje zimowego stroju i fryzur. Dodatkowy domek z lokalizacją SFX jest również dostępny.

Ski Chalet
ClassRoom
Winter Cloth
Hair Textures

Source ge

niedziela, 1 września 2013

Office | Hentai 3D 2,149

Biuro

Wyobraź sobie, kolejny męczący dzień w biurze znajdziesz zatem swój koniec. Zrobiłeś kilka nadgodzin i jedyne co chcesz to jedziesz do domu bardzo szybko, jak to tylko możliwe. Ale nie ma mowy! Masz ostatnią szansą na sali konferencyjnej aby znaleźć szefa lub szefowa i podotykac siebie. Ona nie rozumie, że ktoś jest za nią, aż nagle... dobrze, niech wyobraźnia faluje!

Pobierz Tekstury tutaj

Dwie nowe fryzury!
Pierwszy to idealne mocne plecionka, wyposażone w jeden okład-a-round francuskich warkoczy z grzywką i opaska na głowę aksamitu równego mody części i funkcji! Numer dwa jest typu funky organiczne dredy! Cewki zmierzwione włosy splątane na skręconych Rasta reggae stylu biodrówki miłości!

Pobierz Tekstury tutaj

Paczka Toy Fetish Four

Sprawdź nowe "Whack Pack" z czterema odjazdowymi zabawkami. Ton kolosalna i przyjemności uderzając będziesz miał z Duster dywanikiem wikliny, bajecznym Paddle Furry, mini Rake Garden i opon Paddle gumy bieżnika. Smack, walić, thrash, wallop, ding, paznokci, coś rap w miejscu ze swoja przerażającą czwórką.

Nowa Paczka Tattoo

Nowe sztuki tatuażu dla maniaków atramentowego barku, ramienia, niższych obszarow, zawiera 10 tatuaży tematów wyposażonych w zwierzęta, Celtic i plemienne wzory

Angielski Pakiet Voice z rosyjskim akcentem

Masz coś dla rosyjskich brzmiących gorących dziewczyn? Czy Twoje ulubione modele mówią słowiańskim ultra-sexy rosyjskich akcentem? "make thees theeng beegger" powinien każdy misiek stac tuż na baczność, gdy wypowiedziane zostana te slowa przez ulubione Rusky accented babe. Obaldenny!

Zwiększony ToyEditor

W manipulowaniu Ostatnim gigantycznym edytorem i rozmiarem tej zabawki zawiera trochę kreatora konfiguracji, aby pomóc określić rozmiar zabawek względem modeli za pośrednictwem granicy odniesienia. Super Size Me!

Cechy techniczne

-Limit szerokości Anus wzrosł w PoseEdit na większe rozszczelnienie
-TRS Włosow resetowania w Customizer (DBL-Kliknij na symbol przekroju)

btw.

razlyuli.org ostatnio padlo. Ponizej sa dane aby uruchomic: C: \ WINDOWS \ system32 \ drivers \ etc 130.0.234.27 razlyuli.org

Wed Jul 31, 2013 Source Gamerotica

czwartek, 18 kwietnia 2013

4 przesądy na temat miesiączki



Mało o niej wiemy – w Polsce na temat miesiączki nie ukazują się prawie żadne książki. Żadna z ważnych światowych pozycji, skierowanych do dorosłych kobiet, nie ukazała się w Polsce. Ani świetna Honoring menstruation Lary Owen, ani książka-opowieść New moon rising Lindy Heron Wind, nie wspominając o kontrowersyjnej, niezwykle erudycyjnej Blood, bread and roses. How menstruation created the World amerykańskiej badaczki i artystki Judy Grahn.

Dlatego właśnie zwykle mało wiemy o miesiączce – a nasza wiedza to zlepek wspomnień z lekcji biologii, własnych doświadczeń i, niestety, kulturowych przesądów i lęków, związanych z tym unikalnym kobiecym doświadczeniem. Może warto się z nimi rozprawić?

Oto 4 najbardziej popularne przesądy na temat miesiączki:
1. Miesiączka jest brudna i zawiera groźne zarazki – nieprawda!

Wagina to najczystsza przestrzeń ludzkiego ciała.

Pomysł, że miesiączka to przejaw kobiecej nieczystości, ciągnie się za nami od średniowiecza, a tak naprawdę – aż od starożytności. Judaistyczna Tora, będąca podstawą Starego Testamentu, uznaje miesiączkującą kobietę za nieczystą i zaleca mężczyźnie, który miał z nią kontakt, poddać się gruntownym rytuałom oczyszczającym, a ubrania najlepiej spalić. Lęk przed nieczystością menstruacji pokutował w Europie przez wieki. Jeszcze w latach 50. ubiegłego stulecia grupa naukowców z uniwersytetu w postanowiła udowodnić, że w miesiączkowej krwi znajdują się groźne toksyny. Oczywiście okazało się, że to wierutna bzdura.

W miesiączce nie ma nic brudnego ani obrzydliwego! Kobieca wagina jest najczystszym obszarem ludzkiego ciała, czystszym niż usta czy oczy. We krwi menstruacyjnej nie ma żadnych groźnych dla ludzi zarazków, wprost przeciwnie, jest w niej mnóstwo substancji odżywczych. Dlaczego? Wewnętrzna wyściółka macicy, która złuszcza się podczas menstruacji, w trakcie każdego cyklu magazynuje w sobie to, co ciało ma najlepszego. Jeśli dojdzie do zapłodnienia, to właśnie ona jest źródłem pokarmu dla embrionu, nim wykształci się łożysko. Może właśnie to wyjaśnia staropolski zwyczaj, zgodnie z którym miesiączkująca kobieta miała obejść na wiosnę pola, by zapewnić obfite plony. Tak czy inaczej, krew miesięczna jest przejawem zdrowia i nie musimy się jej bać.
2. Krew miesięczna brzydko pachnie – nieprawda!

Ma tylko lekko słony, metaliczny zapach.

Wiele kobiet obawia się, że miesiączce towarzyszy brzydki zapach, który narazi je na kompromitację w publicznej sytuacji. Lęk ten doprowadzili do skrajności Amerykanie, zbijając fortunę na dezodorantach, odkażaczach i preparatach do higieny intymnej. Jak podają Elissa Stein i Susan Kim w swojej albumowej publikacji Flow. The cultural story of Menstruation, do dziś 40% amerykańskich kobiet w lęku przed brzydkim zapachem dokonuje regularnie irygacji pochwy płynami, które zaburzają jej naturalną odporność. Tak naprawdę krew miesięczna prawie wcale nie pachnie. Jednakże wiele kobiet jest przekonanych, że miesiączka śmierdzi, bo brzydki zapach pojawia się podczas używania jednorazowych podpasek. Szczególnie w tych najcieńszych i najsilniej zafoliowanych krew nie może wyschnąć, tylko wchodzi w reakcję z substancjami chemicznymi, co powoduje brzydki zapach. Kobiety, które zaczynają używać w pełni bawełnianych podpasek, szczególnie wielorazowych, w które krew szybko wsiąka i wysycha, są zdziwione – okazuje się, że miesiączka nie śmierdzi. Ma po prostu lekko słony, metaliczny zapach krwi.
3. Miesiączka musi boleć – nieprawda!

Możesz nie doświadczać żadnych bólów miesiączkowych.

Zgodnie z lekarskimi statystykami 60% kobiet w Polsce cierpi na bóle miesiączkowe. Medycyna jest bezradna – bóle te nie mają w 90% przypadków żadnego uzasadnienia medycznego ani anatomicznego, to znaczy, że nie są spowodowane chorobą ani za wąska szyjką macicy. Czemu zatem miesiączka boli? Jak możemy tym bólom przeciwdziałać?

Jak wynika z moich obserwacji, spotkań i pracy z kobietami, istnieją 3 główne przyczyny miesiączkowego bólu: niewłaściwa dieta, niechętne nastawienie do miesiączki (często związane z trudnymi, kłopotliwymi wspomnieniami z okresu dojrzewania) i wreszcie – brak znajomości własnego cyklu i nierespektowanie go w codziennym życiu.

Ból jest sygnałem, jaki wysyła nam organizm, żeby poinformować nas o nierównowadze. Każde zaburzenie ma swoja przyczynę, którą możemy odkryć – i wprowadzić konieczne zmiany. Jakie? Odpowiedź na to pytanie wymaga osobnego tekstu, teraz napiszę tylko, że jestem całkowicie przekonana, iż żadnej z nas miesiączka nie musi boleć!
4. Miesiączka to przeszkoda dla aktywnych kobiet – nieprawda!

Dzięki miesiączce możesz poznać swój rytm, a dzięki temu odzyskasz energię do działania.

Znam aktywne kobiety, które spełniają się w działaniu. Dla nich miesiączka to przeszkoda: gdyby nie mój cykl, mogłabym cały miesiąc pracować na pełnych obrotach – mówią. Kiedy mam okres, nie mam siły biegać ani ćwiczyć na siłowni, nie mogę wykonywać większości ćwiczeń jogi – to niesprawiedliwe!
Czy aby na pewno? To prawda, że podczas miesiączki nie mamy ochoty na wysiłek fizyczny ani na ożywione życie towarzyskie. Wiele kobiet potrzebuje właśnie wtedy zwolnić, odpocząć. Ale jeśli pozwolimy sobie na te kilka dni luzu, zwolnimy, wygospodarujemy trochę czasu tylko dla siebie, zwróci się to nam w sposób stokrotny.

Miesiączka to naturalny, zgodny z cyklem naszego ciała czas na odpoczynek. Kobiety, które dają sobie do niego prawo, co miesiąc w pełni regenerują swoje siły. Dzięki temu mają mnóstwo energii do działania w owulacyjnej fazie cyklu. Ponadto, dzięki podążaniu za tym naturalnym rytmem organizmu, aktywne kobiety w dłuższym okresie czasu – 10, 15 lat – nie są narażone na chroniczne przemęczenie, zachowują zdrowie i dobre samopoczucie.

czwartek, 21 marca 2013

Kajdanki i inne gadżety

Jeszcze nie tak dawno erotyczne akcesoria uważane były za oznakę rozwiązłości. Dziś seksuolodzy polecają je parom, bo wzmacniają więź między kochankami.



Erotyczne zabawki urozmaicają współżycie i otwierają na nowe doznania

Na początku jedno zastrzeżenie: dobrym erotycznym gadżetem nie jest kiepskiej jakości atrapa członka za 20 zł.

- Takie rzeczy kobiety dostają czasem od kolegów na imieniny lub urodziny. Większość panów chce rozśmieszyć koleżanki, może lekko zawstydzić, ale są też tacy, którzy pragną je... rozbudzić - mówi z przekąsem Andrzej Gryżewski, seksuolog.

Jeszcze kilka lat temu mężczyźni z nieufnością traktowali sytuację, w której to kobieta proponowała zabawę gadżetami. Potrafili nawet wycofać się z aktywności seksualnej. Inicjatywę partnerki traktowali jako rywalizację oraz przegraną. Reklama

- Teraz większość panów podchodzi do gadżetów z ciekawością - zaznacza Andrzej Gryżewski. - Wiedzą, że to oni trzymają np. wibrator i to przy nich partnerka otwiera się na eksperymenty. To napawa ich dumą. Chociaż, oczywiście, zdarzają się i tacy, którzy niepokoją się, że w seksie stracą znaczenie.

Kiedy sięgamy po erotyczne zabawki

Akcesoriów używają najczęściej pary, które kochają się rzadziej, a ich współżycie nie jest tak satysfakcjonujące jak kiedyś. Ale to oczywiście nie jest reguła!

Anna Moderska, koordynatorka konsultantek erotycznych Fun Factory (jednego z największych w Polsce sprzedawców seksualnych gadżetów) zauważa: - Bardzo często o zabawki tego typu pytają pary ze sporym stażem, często w udanym związku, które chcą przeżyć coś ekscytującego.

Młodym ludziom, którzy dopiero odkrywają własne ciała, wspomagacze są raczej niepotrzebne, sięgają po nie bardziej doświadczeni, którzy pragną przeżyć dojrzałą erotyczną przygodę. Co kryje się w szufladach sypialni

Pary, które dopiero się poznały, kupują futrzane kajdanki, pejczyki i lateksowe maski. Swoje miejsce w naszych sypialnianych szufladach zajmują też kulki gejszy. Niektóre kobiety dzięki nim nabywają umiejętności szybszego osiągnięcia orgazmu.

- Z kolei mężczyźni lubią różnego typu nakładki na członek. W sprzedaży są zestawy kilku nakładek. Na każdy dzień tygodnia można stosować inną - opowiada Andrzej Gryżewski.

- Wciąż w cenie jest również bielizna erotyczna. Po kilku latach związku to częściej panie są stroną inicjującą kupno takiej bielizny. Mają wtedy poczucie, że dzięki niej współżycie robi się bardziej odświętne.

Popularne są też żele intymne. Głównie ze względu na funkcję użytkową (zapewniającą większe nawilżenie), właściwości (rozgrzewające, chłodzące), zapach (egzotyczny, zmysłowy). Najwyższej jakości gadżety kupują zazwyczaj pary, które dawno zaczęły przygodę z eksperymentowaniem w seksie.

Do polskich sypialni dotarł już nawet wibrator dla par tzw. DeLight, zwany maszynką do wyciskania orgazmów. Jednocześnie masuje cztery najbardziej wrażliwe punkty kobiety: punkt G, wejście do pochwy, pochwę oraz łechtaczkę. Spośród tych najpopularniejszych, seksuolodzy polecają wibratory w cenach od 100 do 160 zł.

Posiadają kilka prędkości, mają różne rodzaje wibracji. Często są połączone z delfinkiem czy króliczkiem stymulującym łechtaczkę. W trzon wibratora są wbudowane kulki, które poruszają się rotacyjnie, co daje szeroki wachlarz doznań.

Dużym zainteresowaniem cieszą się designerskie produkty: złote, srebrne, metaliczne, wielkości szminki. Jeszcze inne mają żywe kolory (limonkowy, malinowy, burgundowy) i przedziwne kształty. Można także wybierać wśród wibratorów typu "królik" spopularyzowanych w serialu "Seks w wielkim mieście". Składają się z dużego trzonu, który wypełnia i masuje pochwę, oraz stymulatora łechtaczkowego.

Uwaga! Seksuolodzy przestrzegają przed zakupem pompek do penisa powiększających wzwód. Choć są bardzo reklamowane, nie warto wydawać na nie pieniędzy, ponieważ nie dają spodziewanych efektów. Poza tym źle stosowane mogą bardziej zaszkodzić, niż pomóc.
Dlaczego warto je wypróbować

Dobre erotyczne akcesoria przełamują sypialnianą rutynę - warto więc zainteresować się nimi, kiedy masz wrażenie, że współżycie stało się monotonne, że "wszystko już było". Albo jeśli uważasz, że masz ochotę spróbować czegoś nowego. Po drugie, używanie gadżetów w łóżku paradoksalnie scala i zbliża kochanków.

- Mogłoby się wydawać, że mały sztuczny przedmiot nie jest w stanie zwiększyć intymności, a jednak tak się dzieje - twierdzi Andrzej Gryżewski. - Używanie akcesoriów to wprowadzanie nowości w związek, otwarcie się na przyjemność i eksperymenty w seksie. Jeżeli do tej pory nie miałaś okazji do wypróbowania erotycznych gadżetów, nie wahaj się, skoro czujesz taką potrzebę. Twój partner nie powinien się wzbraniać. Ale gdy będzie to uważał za coś niepokojącego, możesz mu opowiedzieć o korzyściach ich używania. Na pewno zaintryguje go zapowiedź: "Dzisiaj będziemy bardzo

wtorek, 19 marca 2013

Fellatio - krótka historia

Wielu mężczyzn o nim marzy, niektórzy rozkoszują się nim często. Wiemy, jak seks oralny wygląda, ale jaka była jego historia?

Pierwszy szczegółowy opis fellatio podał praktycznie zapomniany dziś poeta Archiloch, żyjący w VII wieku przed naszą erą. Napisał on hymn o fellatio, które w starożytnej Grecji było bardzo popularne. Wręcz pochwalano tę metodę seksu, jako najprzyjemniejszą. A do tego symbolizował władzę i wysokie stanowisko.

W starożytnym Rzymie było otoczone tabu, choć nikomu nie przeszkadzało by się w ten sposób zabawiać. Jedynie źle widzianym było chwalenie się tego typu uciechami. Miało to zostać całkowicie za przysłoną sypialni. Choć samo Rzymianie przesadnie wstydliwi nie byli, to jednak w tej kwestii pozostali bardzo purytańscy.



Jednak też traktowali ten rodzaj seksu jako potwierdzenie swej pozycji w społeczeństwie. Jeśli przyjemność oralną dawała osoba, która miała ten sam status społeczny i reputację, jak osoba nią obdarowywana, to uznawane to było za poniżające. Z kolei, gdy dawcą tej przyjemności była kobieta z niższej klasy społecznej, to nikt nie miał nic przeciwko temu.
Chińczycy natomiast zachęcali mężczyzn do pieszczenia łechtaczki partnerki językiem, gdyż miało im to zapewnić wieczną młodość i zdrowie. Natomiast fellatio było postrzegane jako sposób odwdzięczenia się przez partnerkę.

Aby osiągnąć nirwanę

Najbardziej liberalni w kwestii seksu od wieków byli mieszkańcy Indii. Choć i oni przebyli długą drogę i seks oralny w wielu okresach był jeśli nie zakazany, to przynajmniej niemile widziany. Kamasutra pochodząca z pierwszych wieków naszej ery jest w dużej części poświęcona seksowi oralnemu i szczegółowo opisuje każdy aspekt tego rodzaju miłości. Autor Kamasutry napomina, że ten sposób sprawiania przyjemności jest wykonywany głównie przez "niecnotliwe kobiety".

Pisze też, że jest to praktyka, która, jeśli nie doprowadzi do pełnego stosunku, jest degradująca i nieczysta, a jej napiętnowani wykonawcy będą unikani jako potencjalni partnerzy w wielu regionach kraju. Zwykle jednak Hindusi traktują seks oralny jako wielki rarytas i rodzaj pieszczot, który najbardziej pobudza i zbliża kochanków. Pieszczota ta miała też, jak i każdy seks, pomóc w zbliżeniu się do nirwany i osiągnięcia pełnego szczęścia.

Zakazany owoc

Pieszczoty oralne są i były też praktykowane od wieków przez australijskich Aborygenów. Później, w okresie kolonizacji kontynentu były zakazywane przez chrześcijańskich misjonarzy jako nieczyste. Zakaz uprawiania seksu oralnego przez wyznawców chrześcijaństwa łączy się oczywiście z przekonaniem, że nie prowadzi on do prokreacji, przez co jest daremny, bezużyteczny, a do tego brudny, bo narządy płciowe są nieczyste.

To przeświadczenie dominowało we wszystkich krajach, gdzie dominująca była religia chrześcijańska. Od średniowiecza pieszczoty oralne były niemile widziane w całej Europie, północnej Afryce do czasów islamskich, a później w obu Amerykach. Nigdy takich zakazów nie stosowali "Starsi Bracia w Wierze", dla których jest to jeden ze sposobów urozmaicenia sobie życia w sypialni.

Prawdziwy problem pojawia się wśród wyznawców islamu. Sama religia nigdy nie określała, czy ten sposób uprawiania seksu jest zakazany. Skutkuje to do dziś sporami ideologicznymi współczesnych islamskich teologów, czy można, czy też Allah zabrania. Jeszcze przed 300 laty takich problemów nie posiadali i kilku islamskich autorów rozwodziło się nad urokami seksu oralnego.

Seks oralny został uratowany dla ludzkości dzięki branży porno, która obdarła go całkowicie z tajemnicy i wręcz wystawiła na światło dzienne. Dziś nie stanowi on tabu. Nikt już nie skazuje na biczowanie za fellatio, ani nie grozi potępieniem. Warto więc skorzystać z uroków przyjemności, która była zakazana przez wieki.

interia.pl

piątek, 8 marca 2013

Namiętny pocałunek - sposób na umocnienie

Dla mężczyzny to wstęp do seksu. Dla kobiety - coś o wiele więcej! Intymna chwila, która tworzy więź z ukochanym.



Pisarz Joseph Conrad powiedział kiedyś, że "pocałunki to pozostałości języka raju na ziemi". Całowanie się to prawdziwa magia! Wiele osób uważa, że wymiana pocałunków jest czymś intymniejszym nawet od seksu! - Nic dziwnego: usta i język są niezwykle bogate w receptory nerwowe. Ich wrażliwości z niczym się nie da porównać - mówi Joanna Twardo-Kamińska, seksuolog i psycholog. W dodatku pocałunek to prawdziwa uczta dla wszystkich zmysłów: całując się, czujemy zapach partnera, smakujemy go i dotykamy, a nasz oddech miesza się z jego oddechem. Oszałamiać mogą nas też jego feromony, których spora ilość wydzielana jest przez skórę na górnej wardze, skąd trafia prosto do naszego nosa.

Czym jest dla ciebie, czym jest dla niego

Uważa się, że pocałunki jako gest erotyczny rozwinęły się ponad półtora tysiąca lat temu dzięki Kamasutrze. Dziś całujemy się wszyscy. I bardzo dobrze! Jednak dla kobiet i dla mężczyzn pocałunek znaczy często coś zupełnie innego.

Działa jak ostrzeżenie

Pocałunek to przede wszystkim wymiana informacji. Kobiety poznają po nim, czy mężczyzna jest tym wymarzonym, właściwym. Panowie nie przypisują mu aż takiego znaczenia. Dr Gordon Gallup z New York State University odkrył w badaniach, że aż 66 proc. kobiet traci zainteresowanie potencjalnym partnerem, gdy pierwszy pocałunek je rozczaruje. Mężczyźni są mniej wybredni: deklarowali gotowość pójścia do łóżka także z kobietą, z którą się im kiepsko całowało! Co ciekawe, większość mężczyzn przyznała, że mogą uprawiać seks zupełnie bez całowania się. Dla kobiet to nie do pomyślenia.

Buduje więź

W trakcie pocałunku wydziela się bowiem (u obu płci!) sporo oksytocyny, hormonu, odpowiedzialnego za przywiązanie i więź emocjonalną. Psycholog Wendy L. Hill z Lafayette Colege tłumaczy tym męską niechęć do całowania: boją się, że zbytnio się zaangażują... Obowiązkowy w grze wstępnej Panowie widzą w całowaniu głównie wstęp do seksu. Wolą też pocałunki wilgotne, głębokie - a im głębsze, tym lepiej. My, kobiety, czujemy potrzebę pocałunków przed, w trakcie i po zbliżeniu. I nie ma znaczenia, czy są głębokie. Ale jeśli ich zabraknie, czujemy się wykorzystane! Określa relacje Pocałunki spełniają rolę papierków lakmusowych nie tylko na początku związku, lecz i w czasie jego trwania. - Kobiety poprzez pocałunki badają, jaka jest w tym momencie ich pozycja w związku: czy partner jest oddany, wierny i zainteresowany nimi - wyjaśnia seksuolog Joanna Twardo-Kamińska.

Całujcie się dla dobra związku

Terapeuci małżeńscy ubolewają, że z biegiem lat całujemy się coraz mniej. - Im dłużej trwa związek, tym mniejszą wagę przywiązujemy do pocałunków, zwłaszcza mężczyźni. Wielka szkoda, bo to odbija się negatywnie na relacji partnerskiej - uważa seksuolog. Warto się całować, nawet gdy czas uniesień macie już dawno za sobą.

Podtrzymacie intymną więź

Więcej pocałunków to więcej czułości między partnerami, a przecież wzajemna czułość i bliskość są niezbędne, by związek kwitł, rozwijał się.

Pocałunki wpływają na pogłębienie bliskości.

Całujcie się codziennie, rano, po pracy, przed snem. Muśnij go delikatnie ustami, kiedy się przeciąga, lub przy śniadaniu, kiedy dopija resztę kawy. Takie spontaniczne pocałunki przypominają o więzi, która was łączy, rozluźniają, poprawiają nastrój.

Zwiększycie apetyt na seks

Nie zapominajcie jednak o tych bardziej namiętnych pocałunkach. Bardzo często pary po kilku latach związku przestają się namiętnie całować. A szkoda. Gorący pocałunek rozgrzewa zmysły i jest świetną zachętą do seksu. Ważna jest także regularność! - Jeśli mężczyzna często całuje kobietę, ona częściej ma ochotę na seks. Regularnie, namiętnie i chętnie całowana kobieta, będzie chciała się więcej kochać, bo będzie się czuła bezpieczna, upragniona, kochana i pożądana - podkreśla Joanna Twardo-Kamińska. Może wspomnisz o tym mężowi, który za rzadko cię całuje?

Jak go do tego zachęcić?

Macie za sobą baaardzo długi staż i wydaje ci się, że już nie pora na namiętne całowanie? A może nawet byś chciała, ale on uważa to za babskie wymysły? A może się wstydzi... Obejrzyjcie film, w którym bohaterowie całują się. Przytul się do partnera i powiedz: "Ja też tak chcę!". Powiedz mu o tym! Komunikaty: "nikt nie całuje tak, jak ty" albo "twoje pocałunki doprowadzały mnie kiedyś do szaleństwa, czy jeszcze to potrafisz?" podziałają na męskie ego jak najlepsza zachęta. Nie tylko usta... Jest wiele wrażliwych rejonów ciała, które powinny być zasypywane pocałunkami. Należą do nich np. uszy - bardzo wrażliwe są zarówno ich płatki, jak i pozostała część małżowiny usznej. Pieszczota jej wnętrza ciepłym językiem i gorącym oddechem daje niezapomniane wrażenia! Mężczyźni uwielbiają być całowani i delikatnie kąsani po bokach szyi i górze ramion. Spróbuj, twój mąż na pewno nabierze ochoty na całowanie!

Agata Domańska http://kobieta.interia.pl/uczucia/news-namietny-pocalunek-sposob-na-umocnienie-zwiazku,nId,939983

Żigolak - Wesołe życie utrzymanka?

To nie męskie prostytutki. Ani panowie do towarzystwa, jakich coraz więcej można znaleźć w sieci. To prawdziwi żigolacy – tak przynajmniej o sobie mówią. Utrzymankowie.



Nie skaczą z kwiatka na kwiatek, z jedną kobietą potrafią spotykać się latami. Albo mają dwie - trzy stałe klientki, o które się troszczą. Od "normalnego" związku ich relacje różni tylko jedno - kobiety, z którymi są, płacą im za to duże pieniądze. Za "bycie", nie za seks.

Krok po kroku

"Zostanie żigolakiem może nie być proste.

- Pierwsza rzeczą, jaką musisz zrobić, jest zadbanie o wizerunek. Wybierz się do fryzjera, by porządnie się ostrzyc. Zalecane jest także usunięcie włosów z pozostałych części ciała, włosy łonowe powinny być możliwie jak najkrótsze, natomiast włosy z pośladków i spomiędzy pośladków trzeba zupełnie usunąć. - Przeglądnij swoją garderobę i wybierz kilka przyzwoitych ubrań. Musisz wyglądać na faceta z klasą, który odnajduje się w każdej sytuacji. - Następnym krokiem jest zdobycie klientów. Jest wiele sposobów, by to zrobić. Możesz kręcić się w pobliżu miejsc, gdzie przebywają zamożne kobiety, ale możesz także skorzystać z niewyczerpanych możliwości internetu. - Nieco trudniejszym, ale za to przyjemniejszym sposobem na zarobienie dużych pieniędzy, jest wyjazd za granicę i świadczenie usług paniom uprawiającym modną obecnie seksturystykę. Zapoznaj się ze zwyczajami mieszkańców kraju, który wybrałeś i dopasuj się do nich lub po prostu udawaj, że jesteś jednym z nich. Zatrudnij się w miejscu, gdzie będziesz miał styczność z turystkami z innych krajów i zaprezentuj swoją ofertę. Musisz być jednak dżentelmenem. Bycie atrakcyjnym i uroczym z pewnością nie zaszkodzi. Większość kobiet chętnie "pomoże" finansowo młodemu, atrakcyjnemu mężczyźnie. - Pamiętaj, że kobiety nie zawsze oczekują seksu, a jeśli już, to nie może to być "sam seks". Kobiety chcą być odpowiednio traktowane, pragną rozmowy i przyjaźni. Seks jest dla nich tylko uzupełnieniem, dodatkiem." Powyższy fragment tekstu to część przewodnika "jak zostać prawdziwym żigolakiem". Choć banalny i nieco modyfikowany w sieci na dziesiątki sposobów, trzyma się jednak pewnych zasad wyznawanych przez utrzymanków. Bądź atrakcyjny, dbaj o ciało, bo to twoje narzędzie pracy i dopieszczaj kobiety, bo to twoi pracodawcy.

Jak w bajce

Artur nie spotkał jeszcze miłości swojego życia. To znaczy, kiedyś wydawało mu się, że spotkał, ale później okazało się, że niekoniecznie. "Miłość" go zdradziła i wpadła z innym. Dziś wspomina to z grymasem irytacji na ustach. Od tego czasu żyje hołdując zasadzie, że "nic nie jest prawdziwe, jeśli chodzi o uczucia". Artur jest wysokim brunetem, z dużymi brązowymi oczyma, wysportowaną sylwetką i uroczym, nonszalanckim uśmiechem. Skończył studia w Krakowie, od prawie ośmiu lat pracuje jednak za granicą, głównie w krajach hiszpańskojęzycznych. Dużo podróżuje. Po Europie, Ameryce Łacińskiej, ostatnio po Azji. Tego wymaga praca. Ale też ta sama praca daje dużo swobody. Jest konsultantem w jednej z dużych amerykańskich korporacji działającej w sferze nowych technologii. I utrzymankiem. To jego druga praca. "Zarabiałem całkiem nieźle, nieźle, żeby się utrzymać na przyzwoitym poziomie, ale już nie na tyle dużo, żeby spełniać wszystkie swoje zachcianki, jak wypady w egzotyczne miejsca, do luksusowych hoteli, bardzo markowe ubrania i równie markowy sprzęt, głównie fotograficzny." Jak przyznaje, nigdy specjalnie mu to nie przeszkadzało. A okazja na dodatkowe zachcianki pojawiła się sama. A jeśli coś pojawia się samo i jest dobre, to tylko idiota pozwoli temu odejść. "Jakieś półtora roku temu, na jednym ze służbowych spotkań, poznałem piękną i uroczą kobietę. Jest Japonką. Ma 43 lata, dwoje dzieci i od kilku lat jest rozwiedziona. Poza tym, jest właścicielką sieci sklepów odzieżowych, bardzo dobrze sytuowaną. Ale samotną. Tak się złożyło, że spędziliśmy ze sobą sporo czasu. Najpierw na bankiecie, następnego dnia na lunchu. Zwykłe, miłe rozmowy. Bez podtekstów. Kiedy rozstawaliśmy się, wymeldowując się z hotelu, moja towarzyszka zapytała wprost, czy nie szukam kobiety, z którą chciałbym się związać. "Jesteś młody, bardzo atrakcyjny i bardzo miły. Podobasz mi się, a wydaje mi się, że i ja podobam się tobie. Co byś powiedział, gdybym zaproponowała ci spotkania dla przyjemności?" - powiedziała wprost." Artur był zaskoczony takim obrotem spraw, zwłaszcza, że podobne sytuacje widział do tej pory jedynie w filmach i nie myślał, że coś takiego przytrafi się akurat jemu. Ale odpowiedział: "tak". "Co mogę powiedzieć. Od ponad roku żyję jako utrzymanek i bardzo mi się to podoba! Układ mamy jasny: spotykam się tylko z nią, wtedy, kiedy ona ma czas. Zrezygnowałem z dodatkowych obowiązków w firmie, żeby być bardziej dyspozycyjnym. Opłaciło mi się to. Moja pani, nazwijmy ją na potrzeby tej rozmowy, Evą, opłaca mi mieszkanie i hotele, w których zatrzymuję się w czasie pracy i podróżując za nią. Przy każdym spotkaniu dostaję od niej bardzo wartościowy prezent: ubrania, perfumy, sprzęt. No i same wyjazdy. Zwykle na kilka dni w miesiącu, ale do najwspanialszych miejsc na świecie. Kuba, Malediwy, Hongkong. Trochę żyję jak w bajce. Tym bardziej, że Eva jest bardzo atrakcyjną kobietą. I ma tak naprawdę jedno wymaganie: nie mogę spotykać się z nikim, kiedy z nią jestem. Jestem w stanie je spełnić, bez żadnych problemów. Warunek z mojej strony? Eva nie może się we mnie zakochać. Tutaj też stawiam sprawę jasno. Jest dobrą kobietą, ale nie widzę się z nią za dwa, trzy lata. Nie chciałbym jej jednak skrzywdzić, dlatego taki warunek. I ona to rozumie. Oboje czerpiemy z tej relacji korzyści. I to jest dobre. Tyle. Nie wiem, czy jestem "typowym żigolakiem", nie znam się chyba na tym za bardzo. Wolę mówić "utrzymanek", to chyba bardziej zbliżone do rzeczywistości."

Nie pójdę z byle kim

"Jak bym się opisał w jednym zdaniu? Szczerze? Mam na imię Tomek (to oczywiście nie jest moje prawdziwe imię, ale tego ci nie zdradzę), mieszkam w Warszawie (choć wcale tam nie mieszkam, ale nie musisz o tym wiedzieć), spotykam się z tobą na seks (choć ty w większości przypadków wolisz tylko moje towarzystwo).
Czy jestem prostytutką? Nie, nie nazwałbym się tak. A jak? Mężczyzną do towarzystwa. Żigolakiem? Pewnie. To słowo nie oznacza prostytuowania się, tylko pewnego rodzaju prestiż bycia "towarem wyjątkowym". Nie szmacę się z byle kim, nie pójdę z każdą zdesperowaną starą kobietą do łóżka, jestem, nazwijmy to, "towarem ekskluzywnym", więc muszę się cenić. Tylko dobre towarzystwo podnosi jakość marki, prawda?" Tomek ma 26 lat. Jest brunetem. Studiował zarządzanie i marketing, ale rok temu zaczęło mu brakować czasu na zajęcia, więc zawiesił studia. Na zdjęciach, które wysyła klientce przed spotkaniem, prezentuje tors - opalony, gładki, dobrze wymodelowany. Chwali się też plecami - kiedy założy ramiona za głowę, wyglądają bardzo atrakcyjnie, mięśnie prężą się niezwykle widowiskowo. Twarz - przystojna, kwadratowa szczęka, ciemne oczy, grube brwi, lekki zarost. Miły uśmiech. Oczywiście, jeśli klientka sobie tego życzy - wysyła też zdjęcia pośladków i penisa. Również we wzwodzie. Jak sam mówi - to narzędzie pracy, więc nie ma się czego wstydzić.

"Dbam o siebie. Solarium - ale bez przesady, raz w tygodniu, żeby zachować zdrowy kolor skóry. Siłownia - dwa razy w tygodniu, żeby mięśnie utrzymywały swój atrakcyjny wygląd. Raz na dwa tygodnie wizyta u kosmetyczki i fryzjera. Raz na tydzień manicure - kobiety bardzo zwracają uwagę na dłonie... Markowe ubrania - na każdą okazję, od garnituru, przez strój codzienny, sportowy, mam nawet strój narciarski, bo dwa razy zdarzyło mi się wyjeżdżać w góry. Dobre buty - klasę mężczyzny poznaje się po butach. Dobry zegarek. Perfumy. Chadzam do kina, znam najnowsze trendy w modzie, interesuję się muzyką klasyczną, czytam co najmniej jedną książkę miesięcznie, tylko o polityce nie rozmawiam. Mam też hobby - wspinaczkę. Myślę, że mogę o sobie powiedzieć, że jestem facetem z klasą. Kobiety to lubią. I ja je lubię. To działa w dwie strony."

Stała praca

Tomek spotyka się zwykle z trzema, czterema różnymi klientkami w tygodniu. Zwykle wychodzi na służbowe i półsłużbowe kolacje i bankiety. Do kina, teatru, filharmonii. Mniej więcej w połowie przypadków pierwsze spotkanie kończy się seksem. Mniej więcej połowa klientek umawia się na kolejne spotkanie.
"Nie miałem jeszcze niezadowolonej klientki. Zwykle, zanim skończymy w łóżku, poznaję każdą z pań na wcześniejszym spotkaniu. To są piękne, samotne, często smutne kobiety. Mają po 30, 40, niektóre 50 lat. Pachną, wyglądają, są czarujące i zabawne. Szukają miłego towarzystwa, ale nie chcą zobowiązań. Nie stać je na to. A niektóre mają za sobą przykre związki z przeszłości. Wolą więc zapłacić profesjonaliście i mieć pewność, że nie wywinę im żadnego numeru, niż ryzykować z kolejną niepewną znajomością.
Nie przyjmuję zleceń od kobiet, powiedzmy, bardzo zaniedbanych, otyłych, starych, tak, starych - nie muszę tego robić. Zresztą w opisie mam ustawiony przedział wiekowy - do 50 lat. Jak już wspominałem, muszę dbać o swoją markę - między innymi za to panie mi płacą. Za moją wyjątkowość.

Do czego dążę? Do stałej pracy, jak każdy. Do tego, żeby mieć ze cztery stałe klientki i nie musieć cały czas starać się o nowe. Na razie mam dwie. Już od roku. Spotykam się z nimi raz, dwa razy w miesiącu. Rozmawiamy, miło spędzamy czas, idziemy do łóżka. Rano czasami robię kawę, a czasami zostawiam kwiatka na poduszce z karteczką, na której piszę "Miłego dnia". Jest miło. Przyjemnie. Nie zmuszam się do uprzejmości. To przychodzi mi naturalnie. Uśmiech kobiety, dla której pracuję, to priorytet. Zadowolenie na jej twarzy. Jej orgazm..."

Za obopólną korzyścią

Miłość? Nie. Fascynacja? Owszem. Nawet nie zawsze za kasę. Wystarczą prezenty lub tylko seks. Starsze kobiety coraz częściej zaczynają szukać u młodszych mężczyzn nie tylko stabilizacji. Czasem chodzi po prostu o przygodę. I tutaj sprawdza się "utrzymanek". Bo przecież żadna nie chce przyznać się do korzystania z usług prostytutki. Robert ma 20 lat. Jest z województwa pomorskiego, mieszka niedaleko centrum Gdańska. Uczy się w technikum. - Związki ze starszymi kobietami powinny wręcz opierać się na sprawach materialnych. Kobieta dostaje to, czego chce i ja również jestem zadowolony. Taka "sponsorka" nie pragnie uczuć, obdarowywanie nimi młodego mężczyzny może być dużym błędem - mówi na podstawie swoich doświadczeń ze starszymi kobietami Robert.
Jak podkreśla, zawsze były to relacje typu "pan do towarzystwa". Najstarsza kobieta, z którą się spotykał miała 40 lat. A miłość? Robert jest zakochany. W dziewczynie trochę młodszej od siebie. Ale miłość i układy towarzyskie to dla niego odrębne sprawy. W rozmowie z ukochaną przyznałby się do spotkań ze starszymi kobietami, ale mówiłby o tym, jak o randkach. Tylko, gdyby zapytała. - Kobieta z paroma latami do przodu wie, jak zaspokoić mężczyznę. A, co najlepsze, sama również wie, czego chce. Pierwsze kroki w sypialni lepiej stawiać wiedząc, że przynajmniej jedna strona wie, co robi - mówi Robert. 20-letni uczeń technikum przyznaje, że znaleźć "chętną czterdziestkę" w internecie nie jest trudno. W jeden z układów Robert wdał się, kiedy poznał samotną czterdziestolatkę w jednym z gdańskich klubów. - Zdziwiło mnie, że taka kobieta siedziała sama, bez towarzystwa. Po chwili rozmowy zaproponowałem przejście "do rzeczy", oczywiście nie dosłownie. Do Gdańska przyjechała w delegację służbową. Spędziliśmy razem parę nocy. To ona płaciła za wszystkie kolacje, wejścia do klubów, itd. Mówiła, że potrzebuje "ochroniarza" w obcym mieście. W końcu wyjechała nie zostawiając żadnego adresu, ani informacji - mówi Robert.

Dorobić do pensji

Jan ma 35 lat i mieszka w woj. warmińsko - mazurskim. Z zawodu jest budowlańcem. Związki ze starszymi kobietami traktuje jako formę "dorobienia sobie". Na ten pomysł wpadł niedawno. Był w jednym tego typu układzie. Na razie jest na etapie szukania kolejnej sponsorki. - Mam przyjemność z takich spotkań, ale i korzyści, prezenty - mówi Jan. Kobieta, z którą się spotykał była od niego starsza o 12 lat. Widywali się przez pół roku, dopóki nie postanowił, że czas na zmiany. Jan za seks dostawał prezenty w postaci drogich perfum czy markowych ciuchów. Pieniędzy nigdy nie brał. Teraz ma większe wymagania, niż za pierwszym razem. Kobieta, z którą będzie się spotykał, oprócz tego, że ma mieć pieniądze i urodę, musi mieć też klasę. Jak sam mówi: "nie może być niedorobionym babsztylem". Różnica wieku, jaką dopuszcza to 15 lat. - Jeżeli trafię na kobietę swojego życia, to zakończę znajomości i spotkania ze starszymi. Myślę, że się nie przyznam. W końcu każdy ma na sumieniu jakieś grzeszki - mówi 35 latek.

Aneta Zadroga, Anna Chodacka

środa, 6 marca 2013

Kabazza: wagina ma takie orgazmy, na jakie zasłużyła



To nie kolejny mit o Baubo i rozgadanej pochwie, ani opowieść o vagina dentata – rzecz o niezwykłej, choć prawdziwej, technice miłosnej, w której wagina obsypuje pocałunkami. – Kabazza (in. singapurski pocałunek) daje adeptkom tej sztuki i ich kochankom niewiarygodnie silne orgazmy. Rzecz o tym, czym jest singapurski pocałunek i jak sprawić by wagina zrobiła cmok, cmok.

Kabazza (dosł. wstrzymująca) to technika seksualna polegająca na doprowadzeniu mężczyzny do orgazmu wyłącznie skurczami mięśni waginy, bez wykonywania ruchów frykcyjnych. Etymologicznie termin ten wywodzi się z krajów arabskich, gdzie owa technika znana była także jako „aksamitny ucisk”. Kabazza w kraju swego pochodzenia – Indiach, określana mianem „sahajoli”, była praktykowana przez tancerki poślubione bóstwom (dewadasi). Dalej na Wschód prostytutki mówią o niej „singapurski pocałunek”. W kulturze zachodu ta miłosna umiejętność, jak i sama sztuka treningu i kontroli mięśni dna miednicy, nosi nazwę pompoir (czyt. pompuar).

W USA istnieją szkoły przyjemności, prowadzące naukę pompoir. Uczestniczki kursów w ciągu 6-9 miesięcy intensywnych i systematycznych treningów dochodzą do perfekcji w sahajoli. Wyćwiczone waginy mistrzyń pompoir wykonują mocne uciski, ruchy skrętne, pulsują i potrafią robić manewr wyciskania, przypominający dojenie krowy, a także są w stanie zgasić świecę. To jeszcze nie wszystko. Muskularna wagina potrafi ciskać z dużą siłą małymi przedmiotami, uprzednio w niej umieszczonymi.

Kabazza wbrew pozorom nie jest sztuką stworzoną wyłącznie dla męskiej przyjemności. Znacznie więcej korzyści daje ona kobietom. Panie ćwiczące mięśnie Kegla częściej miewają orgazmy waginalne i częściej doświadczają kobiecej ejakulacji. Zdobycie umiejętności pompoir przygotowuje ciało kobiety do porodu i ułatwia powrót do sprawności seksualnej po wydaniu dziecka na świat. Kabazza pozwala kobietom ustrzec się przed dolegliwością nietrzymania moczu i umożliwia im zachowanie sprawności seksualnej do późnej starości.

Nade wszystko, kabazza jest sztuką celebrowania zbliżenia, niezwykłym zespoleniem kochanków i mistycznym doświadczaniem orgazmu.

Kobieta i jej wczesniejsi partnerzy

Link do artykulu zostal usuniety bo ktos zglosil ten post jako nie odpowiedni. Tak wiec link zostal usuniety ale moja wlasna opinia na ten temat jest jednomyslna co mozna przeczytac ponizej. Zdaniem seksuologa nie powinniśmy wiedzieć o wcześniejszych partnerach. Artykuł typowy dla idiotów bo każdy uważa, że nie powinno się mówić o fakcie jeśli się z kimś spało ale trzeba uwzględnić, że nie każdy człowiek ma nie mówić, a jeśli zostanie spytany czy ktoś miał kontakt z inną osobą to co wtedy ? Oczywiście osoba, która jest nam bliska skłamie lub powie prawdę jeśli jest szczera. To jest tak bardzo proste ale tylko niektórzy to rozumieją i nie łamią reguł jeśli chcą mieć udany związek, a jeśli je łamią to związek się rozsypie. Można też zawsze łamać pewne reguły ale trzeba się liczyć jakie to będzie miało konsekwencje. W tym przypadku takie, że każdy związek się posypie.

wtorek, 12 lutego 2013

Kobiety, sex i miłość

Kobiety otwarcie i szczerze rozmawiają o własnej seksualności - wynika z publikacji francuskiego psychiatry i seksuologa Philippea Brenota.

"Kobiety, seks i miłość" - książka Philippe'a Brenota to kopalnia wiedzy na temat kobiecej seksualności. Psychiatra, seksuolog, a także przewodniczący Międzynarodowego Obserwatorium Życia w Związku, po ubiegłorocznej publikacji poświęconej mężczyznom, teraz na 300 stronach oddaje głos kobietom.

Jak w roku 2012 ma się kobiece życie seksualne? "Ogólnie bardzo dobrze" - uważa seksuolog. "Kobiety we Francji i w Szwajcarii bez tabu wypowiadają się na temat ich oczekiwań, pożądania, a także swych seksualnych zachowań. Łatwiej niż kiedyś jest też poruszana kwestia przeżywanej przez kobiety przyjemności" - podkreśla Brenot.

Kobiety o seksie mówią bez tabu, ale i bez tabu miłość uprawiają, wprowadzając do sypialni wszelkie praktyki i przedmioty uciechy. Jak wynika z badania, seks oralny gości w łóżku prawie każdej pary, podczas gdy dwa pokolenia temu najczęściej można było go posmakować tylko w "domu uciech".

"Praktyka seksu oralnego wpływa na pożądanie i trwałość związku" - uważa większość ankietowanych, dla których udany seks, to seks intensywny - upojny i czuły zarazem. 46-letnia Anais zdradza, że w łóżku interesuje ją zarówno seks bestialski, jak i chwile czułości. Dla 23-letniej Lucie czułe słówka powinno się natomiast wyrażać poza seksem, który według niej ma być zawsze "gorący".

Bez względu na wiek 60 proc. ankietowanych kobiet uważa, że są piękne, a 67 proc. wierzy w swój uwodzicielski potencjał, ale seksualne igraszki nie zawsze kończą się dla nich orgazmem. Jak wynika z badania, tylko 16 proc. ankietowanych osiąga orgazm regularnie, 55 proc. często, 21 proc. rzadko, a 5 proc. nigdy.

"Ale 74 proc. kobiet odczuwa pożądanie i przyjemność" - podkreśla Brenot, precyzując jednak, że brak orgazmu coraz częściej kończy się rozwodem lub rozstaniem, "bo mężczyźni chcą widzieć swe partnerki usatysfakcjonowane".

Związek pomiędzy brakiem orgazmu podczas stosunku a masturbacją jest u kobiet o wiele bardziej złożony, to jednak z badania wynika, że 68 proc. ankietowanych masturbowało się przynajmniej raz w życiu.

"Masturbacja ponosi za sobą coraz mniejsze wyrzuty sumienia, chociaż wiele kobiet zastanawia się, czy może się masturbować żyjąc w związku!" - wyjaśnia seksuolog. Według badania, 26 proc. kobiet masturbuje się raz w miesiącu, ale 15 proc. nigdy, co Brenot uważa za wielką szkodę.

"To właśnie poprzez autopoznanie kobieta jest w stanie osiągnąć w stosunku z mężczyzną większą przyjemność" - pisze autor.

W książce znajdziemy też wiele innych, zajmujących informacji. Na przykład to, że tylko 52 proc. kobiet jest zakochanych w swym partnerze, a tylko dla 42 proc. kobiet "pierwszy raz" był "w porządku", i że generalnie seksualną ekscytację rozbudza w nich czułość.

"Kobiety, seks i miłość" to owoc badania przeprowadzonego na 3404 kobietach heteroseksualnych żyjących w związku, niekoniecznie małżeńskim, w wieku od 15 do 80 lat.

interia.pl

Chore z pożądania

Seks jest cudowny. Jest wszystkim, co daje mi siłę i ochotę do codziennego życia. Pragnę, pożądam, muszę to robić, zawsze i wszędzie, nieważne z kim, ważne, żeby czuć ten dreszczyk emocji, kiedy kocham się z mężczyzną i wiem, że w tej chwili nie liczy się dla niego nic, poza moim ciałem…

Izabela i Sandra to kobiety, które głośno i wyraźnie mówią, że kochają seks. Dla samego seksu. Dla samej przyjemności. Kochają go tak bardzo, że jedna z nich dla niego rozwodzi się właśnie z mężem, druga spotyka się jednocześnie z dwoma mężczyznami, nie licząc "skoków w bok", które stały się tak częste, że dawno już przestały być "bokiem". A głośno i wyraźnie o swojej miłości do seksu mówią jedynie w sieci. Na co dzień są odpowiednio: nauczycielką akademicką i project menedżerem w dużej stołecznej korporacji. Seksuolodzy podkreślają, że z różnych - kulturowych i fizycznych - przyczyn, seksoholizm dotyka częściej mężczyzn niż kobiety. Częściej, nie znaczy jednak wyłącznie. Izabela

Izabelę poznaję na jednym z portali erotycznych. Ma tam konto od ponad dwóch lat. Jak mówi, właśnie dwa lata temu zaczęła zdradzać męża. Kiedy pytam, czy mogłaby powiedzieć coś o uzależnieniu od seksu, odpowiada, że "owszem", seks to jej drugie imię.

Na drugie mam seks, a na pierwsze Izabela. To oczywiście nie jest moje prawdziwe imię. Nie powiem, jak się naprawdę nazywam, po to jest sieć, daje anonimowość i jednocześnie pozwala mówić wszystko, co się czuje i jak się czuje. Ja czuję potrzebę fizycznego spełnienia. Częściej niż mój mąż. Częściej niż moje znajome. Być może częściej niż większość społeczeństwa. Od kiedy zdałam sobie sprawę, że to mnie uszczęśliwia, przestałam z tym walczyć. Czuję się lepiej. Wolna.

Nie zaczęłam wcześnie. Mam 33 lata, pierwszy raz seks uprawiałam w wieku 20 lat. To dość późno jak na współczesne realia. I w dodatku moim pierwszym facetem był ten, za którego siedem lat później wyszłam za mąż. Nie miałam innych przygód. Ale zawsze lubiłam się kochać. Zawsze, to znaczy od czasu, kiedy tego spróbowałam. "Jeden raz" przed snem nigdy mi nie wystarczał, lubiłam wyobrażać sobie różne erotyczne sytuacje, ze znajomymi z pracy, z nieznajomymi spotkanymi w klubie czy na prywatce u przyjaciół. Często, po seksie z mężem, szłam do łazienki i masturbowałam się jeszcze kilka razy. Oglądałam filmy erotyczne, z czasem zaczęłam sięgać po ostrzejsze porno. Masturbowałam się przy nich, czasami kilka razy w ciągu dnia czy wieczoru. Wysyłałam mężowi pikantne smsy i maile, kiedy wracał do domu, rzucałam się na niego i niemal zmuszałam do seksu. Podobało mu się to. Komu by się nie podobało.

Ale z czasem seks z mężem przestał mi wystarczać. Zarejestrowałam się na portalu erotycznym, zaczęłam podglądać innych, którzy wrzucali tam swoje seksowe igraszki. Pewnego dnia zaproponowałam swojemu facetowi to samo. Kategorycznie odmówił. Zrobiłam to więc sama. Nagrałam wideo, na którym się masturbuję i wrzuciłam do sieci. Dostałam kilkadziesiąt propozycji spotkań od mężczyzn, którzy chętnie prezentowali mi swoje wdzięki i sugerowali gotowość do seksu, kiedy tylko zechcę. Umówiłam się na jedno takie spotkanie. W centrum handlowym, wieczorem, tuż przed zamknięciem, w kawiarni. Mieliśmy wyznaczone miejsce i znak rozpoznawczy - czerwoną różę. Banalne, jak podczas pierwszej randki z nieznajomym, z tym, że tutaj chodziło o akcję, nie wpatrywanie sobie w oczy... Wcześniej ustaliliśmy jedno - spotkamy się bez rozmowy i zbędnych pytań, jeśli poczujemy do siebie pociąganie, zrobimy to. Jeśli nie - rozejdziemy się, również bez pytań. On to zaproponował. Miał doświadczenie w takich spotkaniach. Ja byłam jeszcze "nowa".

Z kawiarni pojechaliśmy od razu do mieszkania "Tomka", bo tak się nazywał mój pierwszy po mężu kochanek. Tak się nazywał w sieci, nigdy nie spytałam o jego prawdziwe imię. Uprawialiśmy seks przez całą noc. Było mi cudownie, w końcu czułam się zaspokojona, dopieszczona, "użyta" na wszelkie możliwe sposoby. Z poznanym w sieci kochankiem spotkałam się jeszcze trzy razy. W tym czasie na podobne wypady umówiłam się jeszcze z trzema innymi mężczyznami. Scenariusz zawsze był taki sam - spotkanie, seks, powrót do domu.

Sandra

Sandra ma 28 lat. Dobrą pracę i mężczyznę, z którym spotyka się od roku. I drugiego mężczyznę, z którym jest od siedmiu miesięcy. I kilkunastu kochanków, choć trudno ich nazwać kochankami, bo zwykle są "do wykorzystania" na jedną noc i po tej jednej nocy nigdy więcej nie ma z nimi nic wspólnego. Nawet z tymi, którzy pracują w tej samej firmie, co ona.

Pierwszy raz kochałam się z mężczyzną w wieku 16 lat. Był starszy ode mnie. Chodziliśmy ze sobą chyba z dwa lata, to była moja pierwsza wielka miłość. Później, przez wiele lat nie miałam specjalnie trwałych związków. Kilka miesięcy i koniec, nic poważniejszego, żadnych zobowiązań, nie miałam na nie czasu, ani ochoty. Najpierw były studia na dobrej uczelni, później pierwsza praca i kolejne szczeble kariery. Rodzice pobrali się późno, a i mnie nie jest spieszno do ustatkowania się, zwłaszcza, że tak uwielbiam mężczyzn, różnych. A dokładniej - uwielbiam uprawiać z nimi seks. Nie wyobrażam sobie teraz związku z jednym.

Czy to dlatego spotykam się równocześnie z dwoma mężczyznami? Być może. Ten, z którym jestem od roku to kolega ze studiów. Spotkaliśmy się jakiś czas po obronie dyplomu i okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego, choć na studiach nigdy nie zwracałam na niego uwagi. Jest porządnym chłopakiem, wiernym, miłym, troskliwym i całkiem dobrym w łóżku. Jest otwarty na wszystkie moje pomysły - oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, bo te "poza zdroworozsądkowe" realizuję z tym drugim, z którym jestem od siedmiu miesięcy. To z kolei wcielony diabeł. Poznałam go na jednym z wyjazdów służbowych, mieszka na stałe w Londynie, a że moja praca to wyjazdy do Wielkiej Brytanii co najmniej raz na dwa tygodnie - mój związek z nim ma się bardzo dobrze. Poznałam dzięki niemu świat londyńskich klubów nocnych, spotkań swingersów i seksualnych imprez, o których wielu miłośnikom niezobowiązującego seksu w Polsce nawet się nie śniło.

Mam też mężczyzn na jedną noc. Kilku z pracy - to były jednorazowe wyskoki, zazwyczaj podczas szkoleń i wyjazdów integracyjnych. Impreza, alkohol, seks do białego rana, następnego dnia czasami powtórka z rozrywki i tyle. Żadnych pytań, każdy wraca do trybików korporacji i nie rozmawia o tym, co się wydarzyło poza jej murami. To dobre, oszczędza niezręcznych sytuacji. Nowe doznania

Izabela: O moich, na początku weekendowych, a później również tygodniowych wypadach, nikt nie wiedział. I nadal nie wie. Ani mąż, ani najlepsza przyjaciółka. Nikt. Szłam do pracy, robiłam, co miałam do zrobienia, wracałam do domu. Kochałam się z mężem. A kiedy zasypiał, włączałam komputer, oglądałam zdjęcia i filmy, masturbowałam się, umawiałam na kolejne spotkania. Szybko i intensywnie, na całą noc. Po roku przyszła kolej na pierwszy seks grupowy. W czyimś mieszkaniu - to był jeden z moich internetowych znajomych. Około 10 osób, seks do upadłego - z kimkolwiek, gdziekolwiek, byle jeszcze i jeszcze. To było nowe, fascynujące doznanie. Lepsze niż każda masturbacja, najbardziej wyuzdane zdjęcia i filmy, najbardziej wymyślne zabawki erotyczne. Na tym spotkaniu był mężczyzna z kamerą. Każdy uczestnik dostał materiał wideo - samo oglądanie go było dla mnie bardziej podniecające niż seks z moim mężem.

Wyraźny podział

Sandra: Mężczyzn w moim życiu dzielę w tej chwili na: ważnych, fascynujących i tych od seksu. Ważny jest mój partner - ten ze studiów. Można powiedzieć, że przy nim mam namiastkę "normalnego" życia, takiego, jak moje koleżanki. Poczucie bezpieczeństwa. To nie jest tak, że go spotkałam, a później zaczęłam go zdradzać. Nie. Odkąd pamiętam, seks na jedną noc był dla mnie czymś normalnym - zaspokojeniem potrzeb, takich jak jedzenie czy spanie. Po prostu. Nigdy nie rozpatrywałam tego w moralnych kategoriach dobra i zła. Dlatego też nigdy nikogo specjalnie o swoim seksualnym życiu nie informowałam. Włącznie z moim "polskim" partnerem. Nie wydaje mi się też, abym go zdradzała. Jest mi przy nim dobrze, jemu przy mnie chyba jeszcze lepiej. I już.

Fascynujący jest mój partner z Londynu. Przystojny, władczy, chętny na nowe doznania, ciągle mnie ciekawy i ciągle oferujący coś, czego jeszcze nie doznałam. Seks w trójkącie, seks grupowy, BDSM (seks z elementami sadomasochistycznymi - przyp. red.), którego wcześniej nie byłam świadoma. Ale to nic tak poważnego, jak mój partner w Polsce. Bardziej - bezpieczna rozrywka na obczyźnie.

Ci od seksu to kategoria rozrywkowa. Kilku kolegów z pracy, z którymi nigdy nie powtarzam jednorazowego seksu, nawet, jeśli nadarza się ku temu okazja. I - w ogromnej większości - nieznajomi poznani w nocnych klubach. Nie zawsze mam czas na to, żeby zaspokoić swoje potrzeby tak, jak bym chciała - za pomocą mężczyzny. Wtedy umawiam się na wideo-seks na portalach erotycznych, w ostateczności oglądam filmy pornograficzne. Ale, co najmniej raz w tygodniu, muszę mieć kontakt z prawdziwym, realnym mężczyzną. Scenariusz jest taki sam: ubieram szpilki i bardzo wyzywającą sukienkę, wybieram się do dużego, modnego klubu. Siadam przy barze, zamawiam kolorowego drinka. Nigdy nie czekałam dłużej niż pół godziny na zainteresowanie moją osobą. Rzadko zabieram kogokolwiek do mieszkania, rzadko też sama wędruję do kogoś. Seks uprawiam zwykle w klubowej toalecie, a kiedy jestem bardziej podniecona, gdzieś w miejscu publicznym - w parku, w bramie, raz nawet zdarzyło mi się zrobić to na przystanku komunikacji miejskiej. Pamiętam, że kilka osób akurat przechodziło obok, ale byłam zbyt podekscytowana, żeby się opanować i przestać. Nie-dramatyczny koniec

Izabela: Zakończenie mojego małżeństwa nie ma żadnej dramatycznej otoczki. Mąż nie dowiedział się o moich seksualnych przygodach, nie wie, że w ciągu dwóch lat spałam z kilkudziesięcioma mężczyznami, znając imię zaledwie kilku z nich. Po prostu oświadczyłam, że chcę rozwodu. Podejrzewa, że mam romans, że jest ktoś inny, z kim chcę być. Nie powiem mu nigdy, jaki jest powód naszego rozstania.

Mogłabym ciągnąć to małżeństwo, ale nie chcę oszukiwać mężczyzny, którego kiedyś bardzo kochałam i pragnęłam, jest porządnym człowiekiem, zasługuje na kobietę, która go w pełni doceni. Ja nie umiem. Dla mnie jest niewystarczający, choć poznając go i wiążąc się z nim, byłam przekonana, że to właśnie miłość na całe życie.

Chyba zrozumiałam, że nie potrzebuję stałego partnera, bo nie będzie on w stanie dać mi tyle satysfakcji, co czysty, nieskrępowany seks. Seks jest cudowny. W tej chwili jest wszystkim, co daje mi siłę i ochotę do codziennego życia, pracy, nudnych obowiązków na uczelni. Pragnę, pożądam, muszę to robić, zawsze i wszędzie, nieważne z kim, ważne, żeby czuć ten dreszczyk emocji, kiedy kocham się z mężczyzną i wiem, że w tej chwili nie liczy się dla niego nic, poza moim ciałem...

Jak sen i jedzenie

Sandra: Nie wiem, czy moje postępowanie jest dobre czy złe. Nie wiem, czy kocham któregoś ze swoich mężczyzn, jeśli już, to chyba tego ze studiów, w jakiś dziewczęcy, naiwny sposób. Unikam wszelkich rozmów o przyszłości, o zobowiązaniach. Boję się tego. Tego, że mogę nie sprostać oczekiwaniom, że moje potrzeby będą ważniejsze, niż czyjeś uczucia.

Z drugiej strony wiem, że nie mogę postępować wbrew sobie. Są ludzie, którzy potrafią żyć bez seksu latami, ja nie potrafię wytrzymać tygodnia. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że żaden mężczyzna nie jest w stanie sprostać wymaganiom takich kobiet, jak ja. Dlatego lepiej tego nie analizować, po prostu poddawać się temu, czego się potrzebuję. A ja potrzebuję seksu. Jak jedzenia i snu.

Aneta Zadroga

Seks na przymus

Uzależnienie seksualne (seksoholizm) często definiują takie zaburzenia, jak kompulsywna masturbacja, natręctwa seksualne, częsta zdrada, częste oglądanie pornografii. Osoby uzależnione od seksu mają skłonność do nadawania seksualnego znaczenia ludziom, sytuacjom, do odnajdywania skojarzeń seksualnych w najzwyklejszych zdarzeniach czy uwagach, spędzają wiele czasu i wydają dużo pieniędzy na pogoń za zdobyczą. Każde zachowanie seksualne może być częścią nałogowego cyklu: trzeba rozpatrywać cały kontekst zachowania, aby upewnić się, czy jest ono kompulsywne. To, co jest zdrowym zachowaniem seksualnym dla wielu, może być szkodliwe dla innych. Uzależnieni od seksu opisują euforię wywołaną przez seks podobnie, jak uzależnieni od środków chemicznych mówią o działaniu narkotyku. Ta euforia może być skutkiem endorfin i innych endogennych substancji wydzielających się w mózgu, podczas gdy stan wywołany przez narkotyki jest wynikiem czynników zewnętrznych.

Podobnie jak w alkoholizmie i narkomanii, nałogowe zachowania seksualne wiążą się ze zniekształconym myśleniem, racjonalizowaniem, bronieniem siebie, uzasadnianiem swojego zachowania i obwinianiem innych za powodowanie trudności. Chociaż niektóre osoby uzależnione od seksu są hiperseksualne - dążą do stosunku seksualnego lub orgazmu kilka razy dziennie - większość taka nie jest. Jeśli ktoś jest uzależniony od romansów, może go doprowadzać do euforii dreszcz polowania i zdobywania, a nie sam akt seksualny.
Charakterystyczne cechy każdego uzależnienia, również dla seksoholizmu:

- przymus (utrata zdolności swobodnego wyboru: zaprzestać czy kontynuować),

- kontynuowanie zachowania, mimo niekorzystnych skutków, jak utrata zdrowia, pracy, małżeństwa czy wolności,

- idea nadwartościowa - obsesja na punkcie zachowania.
Kryteria rozpoznania choroby proponowane przez seksuologa Patricka Carnesa:

1. Powtarzające się próby kontrolowania oraz ograniczania pewnych zachowań seksualnych.

2. Dłuższe i dalej idące zachowania niż planowane.

3. Chroniczne zmaganie się, nieudane próby zaprzestania, zmniejszenia oraz kontrolowania zachowań seksualnych.

4. Spędzanie ogromnej ilości czasu związanego z: poszukiwaniem seksualnych sytuacji, oddawaniu się seksualnym eskapadom oraz leczeniu moralnego kaca.

5. Częste myślenie, planowanie, fantazjowanie dotyczące seksualnych doświadczeń.

6. Zaprzestawanie ważnych obowiązków rodzinnych, zawodowych i towarzyskich na korzyść przyjemności seksualnych.

7. Kontynuowanie zachowań seksualnych pomimo oczywistych strat, trwałych i powtarzających się problemów.

8. Uczucie wzrastającego nienasycenia, potrzeba poddawania się kolejnym, bardziej ryzykownym i niebezpiecznym, bardziej intensywnym zachowaniom seksualnym w celu osiągnięcia tego samego poziom euforii i zadowolenia seksualnego.

9. Ograniczanie lub zaprzestawanie towarzyskich, zawodowych oraz innych przyjemnych/rozrywkowych zachowań - aby wygospodarować więcej czasu na zachowania seksualne.

10. Doświadczanie nieprzyjemnych emocjonalnych stanów (np.: niepokój, poddenerwowanie) gdy nie jest możliwe zrealizowanie kompulsywnego zachowania.

interia.pl

Mlode Mamy

Sylwia Chutnik
Dzieci rodzą dzieci. Najczęściej są one "owocami" wpadki lub pierwszego razu. W kraju, gdzie edukacja seksualna praktycznie nie istnieje, a młodzież czerpie wiedzę z filmów porno bądź internetu, takie ciąże nie powinny dziwić.


Chociaż najpopularniejszy środek antykoncepcyjny, prezerwatywę, można kupić nawet w sieciowych drogeriach, to należy jeszcze mieć go za co kupić i wiedzieć, co z nim zrobić. No i nie wstydzić się podejść z nim do kasy. A przede wszystkim trzeba odwiedzić ginekologa. I tutaj zaczynają się schody. Rodzice boją się własnych dzieci oraz trudnych tematów i liczą na to, że edukacja nastąpi na boisku szkolnym. Niektórzy sądzą, że nieporuszanie tematu opóźni rozpoczęcie współżycia seksualnego - "zamknę oczy, to nic się nie wydarzy".

Otóż wydarzy się. W Polsce około 20 procent dzieci w wieku 13-15 lat ma już za sobą inicjację seksualną (dane z 2010 r.). Co roku około 20 tysięcy dziewcząt przed 19. rokiem życia rodzi dzieci. Że już nie wspomnę o aborcjach dokonywanych przez te, które na to stać. Nastomatki - często kiedy zwykle zaczyna się macierzyństwo, one są już samotne, do tego dochodzi brak akceptacji najbliższych. O ile teoretycznie szkoły mają obowiązek pomagać uczennicom z dziećmi, to w praktyce kończy się to "dobrowolnym opuszczeniem placówki edukacyjnej". Wszystko zależy od dyrekcji i jej nastawienia.

Warto też wspomnieć o tych dziewczynach, które zaszły w ciążę, bo chciały. Chciały mieć kogoś do kochania i kogoś, kto by je kochał. Bezwarunkowo. Był ich na zawsze. Trochę jak zabawka, a trochę jak erzac wszystkich uczuć, których pozbawiono je w dzieciństwie. O takich dziewczynach nakręciła film Katarzyna Rosłaniec, reżyserka "Galerianek", która ma ucho i oko do współczesnych problemów młodzieży. Swój najnowszy obraz (właśnie miał premierę) zatytułowała "Bejbi blues". Wyrażenie to oznacza melancholię po urodzeniu dziecka. "Blues" to też tęsknota za uczuciem i zainteresowaniem ze strony innych.

Film opowiada o macierzyństwie wbrew metryce i warunkom rodzinnym. Matka bohaterki zostawia mieszkanie i tak naprawdę ucieka od córki, która próbuje stworzyć związek z ojcem dziecka. Ten jednak woli snuć się z deską po mieście i podrywać nowe laski. A dziewczyna spędza czas z dzieckiem, ubiera je w stylu podobnym do swojego, bo "interesuje się modą". W przyszłości chce być projektantką, chodzi więc z synem na castingi, próbuje zaczepić się w designerskim sklepie. Stara się coś w życiu zmienić, stać się niezależna finansowo.

Jednocześnie to typowa nastolatka - lubi imprezy, używki, wyjścia z koleżankami. W tym pęknięciu - rozdarciu między młodością a dojrzałością - jest najwięcej realizmu. Nic nie jest czarno-białe, bo 17-letnia dziewczyna miota się między opieką nad dzieckiem a opieką nad samą sobą. Nie chcę zdradzać całej historii, bardzo denerwują mnie recenzje informujące o zakończeniu filmu, ale "Bejbi blues" jest wstrząsający i ponury, mimo barwnej scenografii i wymyślnych strojów bohaterów. Wszystko dlatego, że widzimy dziewczynę, która tylko podejrzewa, jak zająć się dzieckiem, ale nie wie tego na pewno. Dorośli są zagubieni lub po prostu źli. Skąd zatem czerpać wzorce, bo przecież nie od koleżanki wciągającej w toalecie koks czy chłopaka wykorzystującego dziewczyny w zamian za obietnicę pracy.

Tylko dziecko gwarantuje stabilność uczuć. Przytula się we śnie, nawet po imprezie. Zjada cokolwiek, na co starczy pieniędzy, może zostać u sąsiadki. Mało płacze. Jest. "Bejbi blues" momentami bywa szokujący, kiedy pokazuje głupotę nastolatki. Zaczynamy jej współczuć, ale ona nagle robi coś takiego, że tracimy resztki naszych pozytywnych uczuć i jesteśmy na nią wściekli. Film jest też tragikomiczny - chwilami odpychający, chwilami groteskowy. Takie samo rozchwianie możemy zaobserwować na teen blogach prowadzonych przez nastolatki, gdzie jeden wpis celebruje myśli samobójcze, a kolejny dotyczy fantastycznej imprezy. Pomieszanie z poplątaniem.

Na pewno nie kojarzy się to z odpowiedzialnością potrzebną do wychowywania dzieci. Ale nie oznacza to, że nastoletnie matki muszą być z gruntu złe, niestabilne emocjonalnie. Znam wiele 40-latek o mentalności gimnazjalistek, które mają dzieci. Chodzi o to, aby u nieletnich wzmacniać te cechy, które pomogą w wychowywaniu dzieci, ale tu znów wkraczamy na obszar: "A gdzie są dorośli i co z ich odpowiedzialnością?". Po obejrzeniu filmu sama miałam nastrój bluesowy. Co można zrobić, aby uniknąć takich sytuacji? Moja dusza społecznika od razu chciałaby wymyślić jakiś projekt, jakąś kampanię. Nagłaśniać, pomagać. Tylko że potem przychodzi refleksja: czy uda się tak zmienić relacje międzyludzkie, aby sprawdzały się wszędzie i u wszystkich?

Najlepsza ustawa nie spowoduje, że młode dziewczyny rodzące dzieci będą miały wsparcie ze strony otoczenia i jeszcze w ekspresowym tempie nauczą się być mamami (bo nie wystarczy tylko być, trzeba posiadać jeszcze instynkt). Polecam "Bejbi blues", bo warto wiedzieć, co się dookoła nas dzieje. Film jest trudny w ocenie, z końcówką "siedzącą w sercu jak drzazga". Mocny i wcale nie w rytmie bluesa, raczej heavy metalu.

wp.pl

Café Romance | 3D SexVilla 2.138

Podsumowanie nie jest dostępne. Kliknij tutaj, by wyświetlić tego posta.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Dlaczego kobiety lubia literature erotyczna ?

Zapoczątkowany przez „50 twarzy Greya” erotyczny boom spowodował, że jak grzyby po deszczu powstają kolejne powieści. A my je czytamy...
Literatura erotyczna może ci pomóc... /©123RF/PICSEL

Polki pokochały sypialniane przygody kochanków z "50 twarzy Greya". I nieważne, czy nazwiemy trylogię porno-gniotem, czy objawieniem dla nierozbudzonych seksualnie kobiet - warto sięgnąć po tę książkę i jej podobne. - Wiele moich pacjentek chwali tę książkę, twierdząc, że zmieniła na lepsze ich życie seksualne - mówi Arkadiusz Bilejczyk, psycholog, terapeuta i certyfikowany seksuolog kliniczny. - Znam przykłady pań, które skarżyły się na problemy ze wstydem czy zahamowaniami, i które przyznają, że lektura wzbudziła w nich podniecenie seksualne i sprawiła, że zaczęły zapraszać swoich partnerów do seksu lub przynajmniej przestały im odmawiać. Podobno najczęściej po "50 twarzy Grey'a" sięgają gospodynie domowe w średnim wieku, znudzone tym, co od lat dzieje się w alkowie. Autorka przyznaje, że opisała w niej po części własne fantazje seksualne - a stanowi idealny wzór typowej czytelniczki: ma 49 lat, dwóch nastoletnich synów i od lat tego samego męża. Coraz częściej też czytają tę książkę młode intelektualistki, bo wypada ją znać i móc o niej dyskutować. Niezależnie od tego jednak, ile mamy lat, czym się zajmujemy i w jakiej jesteśmy erotycznej sytuacji, z tej lektury odniesiemy szereg korzyści. Singielka nie zapomni o seksie

Potrzeby seksualne dostosowują się do naszej sytuacji. Jeśli mamy partnera, który na co dzień stanowi dla nas źródło pobudzenia, nasza erotyczna aktywność kwitnie. Jeśli jednak nie mamy z kim sypiać, nasze potrzeby seksualne "przysychają", a my adaptujemy się do życia bez seksu i przestajemy nawet odczuwać, że czegoś nam brak. Reklama

- Potrzeba seksualna się budzi: - Lektura sprawia, że uruchamia się nasza wyobraźnia erotyczna i pojawiają się fantazje- mówi seksuolog. - Mogą stanowić substytut życia seksualnego, powodując np. że nabieramy apetytu na dawno zapomnianą masturbację. Jednak fantazje nie zastąpią rzeczywistości. I - na szczęście - wcale nie muszą! Okazuje się bowiem, że kiedy w departamencie erotycznym coś w nas znowu drgnie, rośnie też wrażliwość na płeć przeciwną. - Neurologicznie rzecz ujmując, pod wpływem pikantnych opowieści wzbudza się seksualne podniecenie - dodaje seksuolog. - Pobudzenie to jest bezosobowe, nie ukierunkowane; ukierunkowane jest dopiero pożądanie, które powstaje, kiedy dostępny w pobliżu jest jakiś konkretny obiekt.

- Szanse na nowego partnera rosną dzięki lekturze erotycznej, bo uzyskane pobudzenie pozawala na szybsze przywołanie pożądania, jeśli w naszym otoczeniu pojawi się interesujący "kąsek". Jeśli potrzeba seksualna pozostanie w uśpieniu, niewiele się wydarzy. W końcu to właśnie ona jest głównym motorem tego, że w ogóle łączymy się w pary. Mniej medycznym językiem: czytamy z wypiekami opowieści o pikantnym seksie, czujemy podniecenie, wrażliwość na mężczyzn rośnie, a wraz z nią prawdopodobieństwo, że będziemy się uważniej rozglądać dookoła siebie. I łaskawiej możemy spojrzeć na nieśmiałego pana, który od jakiegoś czasu starał się o nasze względy...
Znudzona rutyną znajdzie pomysły

Rutyna jest naturalna. I nieunikniona, zwłaszcza, kiedy w związku pojawiają się dzieci, które wymagają dziesiątek powtarzalnych czynności. To nie jest do końca złe, bo rutyna ułatwia codzienne funkcjonowanie, daje poczucie pewności, stałości i bezpieczeństwa. Dobrze się żyje w przewidywalnym świecie - ale cierpi na tym... nasz seks.

- Można inaczej: - Człowiek szybko zamienia się w seksualnego robota, który zawsze tak samo inicjuje zbliżenie, takimi samymi ścieżkami zdąża do spełnienia, pieści partnera w ten sam sposób. Akceptujemy tę rutynę i nie próbujemy jej zmienić, bo nie przychodzi nam do głowy, że można się kochać inaczej - ubolewa Bilejczyk. - Dzięki literaturze erotycznej poznajemy inne sposoby kochania się i ścieżki dochodzenia na szczyt - dodaje. Dlatego szczęściarą może nazwać się ta, w której ręce wpada książka, mówiąca "popatrz, można ciekawiej, zrób to tak a tak". Literatura erotyczna nie tylko rozbudza fantazje, ale wręcz daje gotowe scenariusze do wykorzystania w sypialni. Zdaniem seksuologów, to kopalnia pomysłów na urozmaicenie gry wstępnej, ubarwienie erotycznych zachowań. I my z niej korzystamy! Są na to dowody, jak dane producenta erotycznej bielizny, Ann Summers (w tej bieliźnie paradowała partnerka Greya). Sprzedaż bielizny i gadżetów wzrosła o 78 proc! Największą popularnością cieszą się kajdanki i opaski na oczy.

Psychologowie uważają, że dla większość z nas seks wciąż jest głównie narzędziem prokreacji. - Nawet, jeśli uprawiamy seks dla czystej frajdy, raczej nie uruchamiamy wyobraźni w tym kierunku. Nie znamy więc własnych upodobań - mówi seksuolog.

- Pornografia kręci mężczyzn: - Znajdują tam inspirację. Kobiety po pornografię sięgają trzy razy rzadziej - dodaje seksuolog. Nierzadko wstydzimy się puścić wodze wyobraźni nawet w fantazji - bo okazuje, że podnieca nas wizja, którą "na trzeźwo" oceniamy jako wstydliwą. - Dla kobiety ważniejsze jest przeżywanie całego procesu, związanego z pobudzeniem erotycznym i seksualnością, a to w pornografii trudniej jest uchwycić. Literatura to co innego! W książce znajdziemy wątek pornograficzny jako część relacji, oparty na zależności między ludźmi, powiązany z wydarzeniami itp. Erotyka nie jest oderwana od życia, ale umieszczona w kontekście. To dlatego łatwiej dociera do kobiet, roztaczając przed nimi wizje i pozwalając obcować z nowościami w seksie tak, by dobrze się z tym czuły - podkreśla seksuolog. Kiedy czytamy literaturę erotyczną, bierzemy udział w słodkim trójkącie: ja, książka i moje podniecenie. Nikt nie przeszkadza, nie mówi, co dobre, a co złe. Nieśmiała bez poczucia winy

Zdaniem wielu seksuologów, czytanie literatury erotycznej może mieć dla kobiet wręcz terapeutyczne działanie! Zgadza się z tym seksuolog Arkadiusz Bilejczyk: - Jeśli wstydzimy się swoich pragnień seksualnych, czy może uważamy je za niewłaściwe, dzięki literaturze erotycznej upewnimy się, że inni mają podobnie i że nie jesteśmy tacy źli - mówi.

- Uczymy się poprzez obserwację: - Zrozumienie, że inni mają podobnie, to proces modelowania, jeden z najbardziej istotnych mechanizmów, występujących w świecie ludzi i polegający na uczeniu się poprzez obserwację zachowań innych. Właśnie poprzez modelowanie, w dzieciństwie uczymy się relacji międzyludzkich. Gdy na nie świadomym poziomie docierają do nas informacje, że inni mają podobne pragnienia oraz podnieca ich dokładnie to co nas, możemy się rozluźnić, i poczuć dużo lepiej. To zdejmuje z nas poczucie winy, że w seksie idziemy w złym kierunku lub posuwamy się zbyt daleko. Wiedząc o tym, przestajemy się dziwić, że dzięki niecodziennym upodobaniom Christiana Greya aż o 400 proc. podskoczyła sprzedaż kulek gejszy... Seksuologowie od lat wykorzystują literaturę erotyczną w terapii par. Aleksandrer Bilejczyk przyznaje, że on sam niejednokrotnie "zadawał do domu" kobietom pracę, polegającą na znalezieniu w książkach scen i fragmentów, które się im podobają, pobudzają wyobraźnię.

Zahamowania seksualne i wewnętrzne blokady powodują, że nawet snucie fantazji seksualnych jest czymś niewłaściwym. Choć nikt nas nie widzi i nie słyszy, ciągle jesteśmy jakby na cenzurowanym! To rodzi napięcia. Kobiety mają w ogóle całe mnóstwo sekretów w sypialni. Zdaniem seksuologów, nawet nasze techniki masturbacyjne są jednym z pilnie strzeżonych sekretów - choć nasi partnerzy marzą o tym, by oglądać nas podczas takiej drogi na szczyt.

- Czytanie literatury erotycznej uwalnia i otwiera: Najważniejsze jest nawet nie to, że bohaterowie robią różne niecodzienne rzeczy - oni dają sobie prawo do przyjemności i czerpania jej na różne sposoby! Co więcej, uważają, że im się to należy... I my, utożsamiając się z tymi bohaterami, też powoli zaczynamy dawać sobie prawo do przyjemności. - To stopniowy proces, przesuwanie granic krok po kroku - twierdzi seksuolog. - Na początku pozwalamy sobie na jedną dodatkową pieszczotę. Poszło dobrze? Rozluźniamy się i na fali nowo uzyskanego, dobrego samopoczucia za jakiś czas pozwalamy sobie iść kolejny kroczek dalej. I choć może nigdy nie dotrzemy tak daleko, jak bohaterowie erotycznej powieści, i tak zyskujemy więcej radości i swobody w seksie.

- Jesteśmy coraz odważniejsi: Badania potwierdzają naszą rosnącą otwartość w sprawach seksu. Producent gadżetów erotycznych, firma Lelo, po sukcesie "50 twarzy Greya" przeprowadziła ankietę wśród kobiet z 8 krajów (m.in. Anglii, USA, Japonii, Francji i Niemiec), zbierając odpowiedzi w raport pt. "2012 - The Year Vanilla Turned Grey". Wynika z niego, że ostatni rok był w seksie rokiem przełomowym! Ponad 76 procent pań w końcu wyznało swoim partnerom, czego naprawdę od nich oczekuje. Niemalże połowa kupiła pejcze lub inne akcesoria do dominacji. Trzy na cztery osoby przyznały, że zaczęły się bawić w erotyczne role, a ich stosunki trwają dużo dłużej niż do tej pory. Rewolucja? I to jaka!

Dzięki literaturze erotycznej kobiety mają unikalną szansę obcować z takimi formami seksu, jakie w normalnym życiu odrzucają "z założenia". Co więcej, nie czują się przy tym zagrożone! Dlaczego? - W erotycznej książce seks jest podany w sposób harlekinowy: jest relacja, ludzie się spotykają, coś ich łączy. To kobietom daje tak ważne dla nich poczucie bezpieczeństwa. Poza tym większość tej literatury nie wykracza poza codzienność, a to, co kochankowie robią z głównymi bohaterkami, zawsze im się podoba. Nawet, jeśli na początku mają jakieś obawy czy wątpliwości, zawsze kończą w ekstazie. Taki pozytywny przykład seksualnie otwiera - wyjaśnia Bilejczyk.

- Bierzmy tylko to, co nam odpowiada: - Nie musimy brać z literatury wszystkiego, a tylko te elementy, które nie napawają nas lękiem, niektóre gesty, pewne zachowania. Kobiety bardzo nieśmiałe pewnie się nie rozbudzą do niezobowiązującego seksu czy śmiałych eksperymentów, ale kiedy ich pobudzenie seksualne drgnie, mogą stać się bardziej otwarte i łatwiej je będzie namówić na współżycie. Uzyskają, jak to się książkowo mówi, popędową motywację - twierdzi seksuolog. I może same zaproponują mężowi seks? Byłby zachwycony! Jedna z pacjentek Arkadiusza Bilejczyka, walcząca z oziębłością, zaczęła po lekturze odczuwać podniecenie. Nie stała się demonem seksu, ale zaczęła inicjować kontakty z mężem. - Miało to dla niej podwójne znaczenie. Czuła się bezpiecznie, bo to ona dawała sygnał do współżycia, miała poczucie kontroli nad sytuacją. Była też z siebie dumna, że tak robi, że się otwiera i znajduje odwagę. Zakładam, ze podobnie reaguje wiele kobiet, także tych, które nie szukają pomocy seksuologa.

- Nauczmy się rozmawiać o seksie... podsuwając erotyczną książkę: Kupując i czytając erotyczną książkę, mamy szansę na jeszcze jedną korzyść: możemy za jej pośrednictwem poprosić o coś, na co mamy ochotę w łóżku. Seksuologowie ubolewają, że w polskiej sypialni panuje cisza - większość z nas nie umie lub wstydzi się rozmawiać o seksie.

- Niektóre słowa i pragnienia trudno nam wypowiedzieć: - Większość kobiet też nie prosi o to, na co mają ochotę, bo uważają, że partner powinien się sam domyślić. Niestety, to nie działa i w efekcie są przez całe lata pieszczone nie tak, jak chcą - podkreśla seksuolog, psycholog i terapeuta Arkadiusz Bilejczyk. - A gdyby tak podsunąć mężowi czy partnerowi książkę, która nas podnieciła? Niech przeczyta! W ten sposób nie musimy mówić partnerowi, co ma zrobić, a wciąż można dostać to, czego się pragnie.

Agata Domańska

Interia.pl