poniedziałek, 28 listopada 2011

Słodka prawda o czekoladzie

Niezależnie od tego, czy wolisz nadziewane pralinki czy kubek gęstego kakao z bitą śmietaną – czekolada jest tą słodkością, po którą na pewno sięgasz. Robi to niemal każdy. Niestety, każda przyjemność ma swoją cenę, nieprawdaż? Czekolada jest przecież niezdrowa, zawiera kofeinę i tłuszcze nasycone windujące nasz „zły” cholesterol do niebotycznego poziomu – czyż nie? Odpowiedź na to pytanie jest dobrą wiadomością dla łasuchów: nie!

Mit: czekolada zawiera dużo kofeiny

Owszem, po zjedzeniu czekolady czujemy, że mamy więcej energii, ale nie z powodu kofeiny, ale glukozy. 40-gramowy batonik czekoladowy czy duży kubek gorącej czekolady zawierają około 6 mg kofeiny – tyle, ile filiżanka kawy bezkofeinowej (dla porównania: filiżanka zwykłej kawy zawiera 65-135 mg kofeiny).

Mit: czekolada to puste kalorie, produkt pozbawiony jakichkolwiek wartości odżywczych

Czekolada jest doskonałym źródłem magnezu, miedzi, żelaza i cynku. Zawiera polifenole (przeciwutleniacze znajdujące się także w herbacie i czerwonym winie), które obniżają ryzyko choroby wieńcowej. Dwa rządki czekolady zawierają tyle samo polifenoli co duży kieliszek czerwonego wina. Codzienne spożywanie niewielkich ilości gorzkiej czekolady, która jest bogatsza w antyoksydanty niż jej mleczna wersja, może wspomagać proces obniżania ciśnienia krwi – tak przynajmniej twierdzą prowadzący wspólne badania naukowcy: amerykańscy z Tufts University z Bostonu i włoscy z Uniwersytetu L’Aquila. Nie chodzi o to, by leki na nadciśnienie zastąpić czekoladą. Rzecz w tym, że flawonoidy będące składnikiem gorzkiej czekolady sprzyjają obniżaniu ciśnienia.

Mit: czekolada ma mnóstwo nasyconych tłuszczów, dramatycznie podnoszących poziom cholesterolu we krwi

Kwas stearynowy, podstawowy tłuszcz nasycony będący składnikiem czekolad mlecznych, jest dość specyficzną substancją. Badania dowodzą, że nie podnosi on poziomu cholesterolu we krwi, jak ma to miejsce w przypadku innych tłuszczów nasyconych.

Mit: czekolada powoduje próchnicę

Czekolada sama w sobie nie jest odpowiedzialna za próchnicę. Ubytek w zębie powstaje wtedy, gdy bakterie w jamie ustnej zaczynają metabolizować cukry i skrobię pochodzące tak naprawdę z każdego pokarmu (słodkich napojów, słodyczy, chleba, ryżu, makaronu) i produkują kwasy, które przedzierają się przez szkliwo do głębszych warstw zęba.

Zaskakujący jest fakt, że białko, wapń i fosforany wchodzące w skład mlecznej czekolady sprzyjają zdrowiu zębów, wzmacniając szkliwo. Tak – czekolada może być zdrowa dla zębów. Co więcej – ponieważ czekolada zawiera tłuszcz, jej pozostałości krócej utrzymują się na zębach. Oznacza to, że czekolada i zawarty w niej cukier mniej szkodzą zębom niż inne słodycze. Najgorszy dla zębów jest brak higieny i nieodpowiednia dieta, nie czekolada.

Mit: czekolada powoduje trądzik

Tak twierdzili nasi dziadkowie i rodzice. Tymczasem różne badania prowadzone na przestrzeni ostatnich dwóch dekad wyeliminowały czekoladę jako przyczynę trądziku. Co więcej, ostatnimi czasy coraz więcej dermatologów poddaje pod wątpliwość twierdzenie, że dieta odgrywa ważna rolę w rozwoju trądziku. Uważa się, że za powstawanie wyprysków odpowiedzialne są dwa czynniki: bakterie i przetłuszczona skóra.

Mit: czekolada powoduje, że tyjemy

Tak naprawdę wszystko, spożywane w rozsądnych ilościach, może być częścią zdrowej diety. Przeciętnej wielości batonik czekoladowy ma około 220 kcal, co nie wyklucza go z menu osoby, która stara się nie jeść bardzo kalorycznych produktów. Co więcej – kawałek czekolady od czasu do czasu sprawi, że staniemy się mniej podatni na inne pokusy.

Czekolada, zgodnie z zasadą, że wszystko co dobre, musi być albo niezdrowe albo nielegalne, przez długie lata cieszyła się złą sławą. Tymczasem naukowcy, którzy pochylili się nad zagadnieniem wpływu czekolady na zdrowie, odkrywają kolejne fakty stawiające ten smakołyk w zupełnie innym świetle. Czekolada - w niewielkich ilościach - może być spożywana nawet przez odchudzających się, bez poczucia winy. W miarę możliwości, starajmy się wybierać gorzką czekoladę.

piątek, 25 listopada 2011

Panie do towarzystwa

„Konkretny, 31 letni - VIP na poziomie i z klasą szuka ekskluzywnej kochanki w celu dłuższej znajomości. Proponuję stały układ, kilka spotkań miesięcznie. Gwarantuje mieszkanie, wysokie zarobki oraz przyjemność, którą zapewnimy sobie nawzajem.” – tak właśnie rozpoczyna się typowy anons oferujący propozycję związku sponsorowanego. Osoby, które odpowiadają na tego typu ogłoszenia decydują się na życie łatwe, ale z pewnością nie proste. Sponsoring - zawód, prostytucja czy nowoczesny sposób na życie?

Swoje towarzystwo oferują w ogłoszeniach o pracę lub w działach ogłoszeniowych „towarzyskie/sponsoring”. Za rozmowę, wyjście do kina czy firmową imprezę każą sobie słono płacić. Inne Usługi świadczą za dodatkową opłatę. Wielu studentów i studentek właśnie w taki sposób dorabia. Nie jest to jednak domena tylko osób uczących się. Inni z tego żyją. Sponsoring traktują jak zawód.


Zarobki w tej branży kształtują się różnie, w zależności od rodzaju sponsoringu. Panie, które spędzają czas z różnymi klientami dostają od 50-70 euro za noc, plus premia. Mogą też liczyć na to, że klient opłaci mieszkanie. Jeśli jest taka potrzeba, dowóz do klienta też gratis.

Kobiety, które mają jednego sponsora, mają stały, comiesięczny zarobek, mieszkanie, codziennie jadają w restauracjach. Ich pensja waha się od kilku do kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. Są też takie, które po prostu żyją ze sponsorem i zarabiają na usługach seksualnych. Jak twierdzą, nie są prostytutkami tylko paniami do towarzystwa.

"Zasponsoruję Panią w wieku 23-38 lat, zgrabną, inteligentną"

Według osób oferujących swoje towarzystwo za pieniądze, każdy sposób na życie jest dobry, o ile jest skuteczny.

- Jestem młoda i chciałabym trochę poszaleć, pokazać się tu i tam, łapać ciekawe kontakty. Do pracy się na razie nie wybieram. – opowiada Magda, 29 lat, zarabia na sponsoringu od 7 lat - Chcę wycisnąć z życia, ile się da. Taki zarobek jak najbardziej mi odpowiada.

Sponsoring to nie tylko seks. To są również wyjścia na bankiety, imprezy firmowe, różne ciekawe wyjazdy i wycieczki, zwiedzanie, itd. Życie miłe, łatwe, przyjemne. Choć osoby do towarzystwa żyją z dnia na dzień, nie martwią się o przyszłość. Póki są młode i atrakcyjne o pieniądze się nie martwią. Sponsora zawsze się znajdzie. Z czego będą żyły za kilka lat, gdy uroda minie?

- Na razie nie zastanawiam się nad tym. Jak to będzie, zobaczymy, może uda mi się zaoszczędzić trochę pieniędzy – komentuje Magda - Najwyżej poszukam jakiejś pracy później. Coś się na pewno znajdzie. Z zawodu jestem ekonomistką. Coś wymyślę.

Kodeks pracy

Jak to w zwykłej pracy, obowiązuje tu kodeks, zakres obowiązków no i prawa pracownicze.

- Po pierwsze starałam się wybierać takich partnerów, którzy są wyrozumiali i bardzo delikatni, nie lubię perwersji. Po drugie chcę żeby mój szef był mężczyzną na poziomie, inteligentny, "ogarnięty" i ładnie pachnący – opowiada Magda - Co do dyspozycyjności, z tym jest różnie. Są takie dni w miesiącu, kiedy kobieta nie może pójść z facetem do łóżka. Mój obecny partner rozumie to w pełni, nie naciska na siłę. A w łóżku? W łóżku jest na tyle delikatny, że nie muszę mu niczego odmawiać. Stara się robić tak, żeby było nam dobrze. Na początku naszej współpracy postawiłam jasno warunki. Określiłam swoje oczekiwania i potrzeby. To działa w dwie strony. Albo dochodzimy do porozumienia albo nie. Jeżeli nie, to szukam kogoś innego.

Jak twierdzi Magda bardzo ważne jest to, żeby wiedzieć czego się chce w tym zawodzie. Do czego się dąży, no i żeby podchodzić do tego rozsądnie. Nie mylić pracy z miłością. Przyjemność tak, ale nie do przesady. Czułości trzeba szukać gdzie indziej.

- Nie miałabym problemu ze znalezieniem normalnego faceta, bycia w zwykłym związku. Mogłabym rozpocząć wszystko od nowa. Ale mi się nie chce. Oczywiście zdarzają się takie chwile, gdy brakuje mi tej czułości, tego ciepła, tej miłości i świadomości, że mogę przyjść ze swoim problemem do tej drugiej osoby, przytulić się, porozmawiać, wyżalić, usłyszeć słowa pocieszenia... no ale trudno. Zazwyczaj w takich sytuacjach... biorę "flaszkę", upijam się i jakoś to płynie. Nie jest to może dobre rozwiązanie, ale przynajmniej daje możliwości na to, żeby dalej to robić. Nie jest tak źle.

Rozmowa według cennika, seks płatny ekstra

W "branży sponsoringowej" działają też dziewczyny do towarzystwa. Za spędzenie wieczoru w ich towarzystwie trzeba zapłacić około 1000 zł. "Doskonała prezencja, inteligentna, w trakcie studiów, tylko towarzystwo, za dodatki opłata extra” – czytamy w niejednym anonsie. Dziewczyny do towarzystwa. To domena studentek, którym trudno jest pogodzić naukę na uczelni z pracą w dzień. Mówią, że praca w roli osoby do towarzystwa jest dla nich idealna.

- Mam stałych klientów. Niektórzy rzeczywiście szukają młodych kobiet, które mogłyby pracować jako hostessy lub jako towarzyszki na imprezach – tłumaczy Ania, studentka geografii - Takie sytuacje jednak należą do rzadkości. Dla mnie spotkanie bez dodatku czyli seksu się nie opłaca, szkoda czasu na gadanie, na gadaniu zarabia się mniej. Wiele studentek tak dorabia.

Sposób na rutynę

„Zasponsoruję Panią w wieku 23-38 lat, zgrabną, inteligentną, z którą będę mógł wspólnie bywać na spotkaniach biznesowych, spędzać miło czas, chodzić do kina, teatru na kolacje. Interesuje mnie tylko stały układ z jedną Panią. Jeżeli zainteresowałem kogoś, bardzo proszę o konkretne informacje o sobie i oczekiwaniach. Bardzo proszę o odpowiedzi ze zdjęciem...lubię wiedzieć z kim rozmawiam. Mam 38 lat, 182 cm wzrostu, szczupłą budowę ciała i ciemnosiwy kolor włosów.”

Kim są mężczyźni, którzy decydują się na korzystanie z usług pań do towarzystwa? Spokojni, stateczni panowie, mężowie, ojcowie czy raczej są typami seksoholików, którzy potrzebują nieustannego zaspokojenia?

- Sprawa jest prosta. – komentuje Sławomir, będący w związku sponsorowanym już od kilku lat – Rutyna życia mnie przeraża. Na co dzień zmagam się z całym światem, zarabiam, utrzymuję rodzinę. Potrzebuję odskoczni. Mój sponsoring wziął się właśnie z tej przyczyny. To ucieczka od szarości.

środa, 23 listopada 2011

19-latka szantażowana filmem gwałtu

Ten zboczeniec zasługuje na surową karę. 39-latek z Dąbrowy Górniczej (woj. śląskie) zgwałcił 19-letnią dziewczynę i szantażował ją nagranym filmem pornograficznym! Koszmar początkującej modelki trwał przez kilka miesięcy. W końcu jednak przełamała wstyd i powiedziała o wszystkim policji. Dwa dni temu zwyrodnialec został zatrzymany przez stróżów prawa.

Pod koniec lipca tego roku 39-latek znalazł zdjęcia 19-latki na stronie internetowej modelek. Uroiło mu się, że musi ją "mieć". W chorym umyśle powstał jak najbardziej rzeczywisty i okrutny plan.

Zwyrodnialec skontaktował się z młodą kobietą jako fotograf. Powiedział jej, że znalazł jej zdjęcia w internecie i zaproponował profesjonalną sesję zdjęciową.

Podczas jednego ze spotkań zaprosił 19-latkę do swojego mieszkania. Tam zaproponował jej "coś do picia". Do szklanki dodał najprawdopodobniej jakiś środek odurzający. 19-latka straciła przytomność. Wtedy zwyrodnialec ją zgwałcił. Jakby tego było mało, wszystko zarejestrował kamerą i zrobił kilkanaście zdjęć nagiej ofierze!

Potem wielokrotnie szantażował dziewczynę nagranym filmem. Żądał od niej, by przyjeżdżała do jego mieszkania na kolejne "spotkania". Groził, że gdy tylko odmówi, wideo z gwałtu trafi do internetu. Przerażona dziewczyna bała się, że pornograficzne materiały zniszczą do reszty jej życie. Po kilku miesiącach zdecydowała się w końcu powiadomić o wszystkim policję. To okazało się przełomowe.

Dwa dni temu podejrzany został zatrzymany w jednym z mieszkań przy ulicy Studziennej. Jak informuje podkom. Jacek Pytel z Komendy Miejskiej Policji w Katowicach, dziewczyna nie była pierwszą pokrzywdzoną przez "fotografa".

- Ustaliliśmy, że 19-latka to nie jedyna ofiara podejrzanego mężczyzny. Jest jeszcze jedna dziewczyna, która przeżyła ten sam koszmar. Młoda kobieta nie złożyła jednak wniosku o ściganie przestępstwa 39-latka - mówi serwisowi NaSygnale podkom. Pytel.

Zeznania 19-latki mogą jednak znacząco obciążyć zboczeńca. Za popełnione przestepstwa grozi mu do 12 lat więzienia. Prokurator zastosował wobec niego jedynie policyjny dozór i zakazał mu jakichkolwiek kontaktów z 19-latką i zbliżania się do niej na odległość mniejszą niż 50 metrów. Czy to wystarczy, by go powstrzymać? Miejmy nadzieję...

Osaczone przez oprawców

Niestety, takich historii policjanci mogliby przywołać wiele. Gwałt jest jednym z najohydniejszych przestępstw. W Polsce co roku w ten sposób zostaje skrzywdzonych około 2 tysiące kobiet. Trzeba jednak zaznaczyć, że wiele takich spraw nie jest zgłaszanych na policję, a dramat z nim związany ofiary przeżywają same. Kobiety są zastraszane przez swoich oprawców, boją się, że w sądzie nie uda im się udowodnić winy sprawców. Poprzez to gwałciciel przejmuje nad nimi jeszcze większą kontrolę.

Niemiecki szef nagrywał gołe pupy polek

Trzeba nie mieć przyzwoitości, by podglądać ukradkiem swoje pracownice w ubikacji. A tak właśnie zrobił właściciel sklepu z papierosami w Słubicach (woj. lubuskie). Mało Niemcowi było, że zamontował ukrytą kamerę w pokoju socjalnym, gdzie kobiety się przebierały, to jeszcze kazał umieścić ją w toalecie, by "podziwiać" roznegliżowane Polki.

W sklepie z papierosami w pobliżu przejścia granicznego w Słubicach pracowało osiem studentek. Było ich tyle, bo ruch duży. Do sklepu swego sprytnego rodaka przyjeżdżają masowo Niemcy, bo papierosy są w Polsce dużo tańsze niż w ich ojczyźnie.

Kobiety wiedziały, że w holu głównym i na schodach, ze względów bezpieczeństwa, zamontowane są kamery. Przez myśl im jednak nie przeszło, że 50-letni szef zamontował także kamery w pokoju socjalnym i w damskiej toalecie. Ukryty w pokoju obiektyw zauważył nowy pracownik, Polak. Początkowo dziewczyny nie chciały wierzyć, że ktoś mógłby się czegoś takiego dopuścić.

- Weszłyśmy do pokoju i zaczęłyśmy strzelać telefonami zdjęcia i w pewnym momencie zobaczyłyśmy błysk, to odbiło się szkło obiektywu ukrytej pod izolacją kamery opowiada Maria (28 l).

Zszokowane dziewczyny pobiegły do wc. Tutaj także znalazły ukrytą kamerę. Doskonale zamaskowana w izolacji na ścianie nagrywała wszystko co działo się w damskiej toalecie. W męskiej kamery nie było. - Później, kiedy policyjny technik przeglądał nagranie z ubikacji widziałam nagraną swoją nagą pupę - mówi oburzona Renata (22 l.).

Niemiec tłumaczył, że zamontował kamerę w toalecie w obawie przed kradzieżami.

- Czyli nie miał zaufania tylko do dziewczyn? Przecież to głupie tłumaczenie. On nas po prostu bezczelnie podglądał - denerwuje się młoda Polka, która podobnie jak jej wszystkie koleżanki zrezygnowała z pracy. - Zarabiałam tam całkiem, jak na słubickie warunki przyzwoicie, ale to co się stało zachwiało moim zaufaniem do szefa. Zrobił nam wielkie świństwo - mówi Maria.

Studentki zgłosiły sprawę policji. Opierają się na paragrafie kodeksu karnego, który mówi, że kto podstępem, bez wiedzy i zgody utrwala wizerunek nagich osób, podlega karze od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

Uciekły z domu dziecka zarabiając ciałem

W Jeleniej Górze (woj. dolnośląskie) aż huczy od plotek na temat nielegalnego domu uciech, w którym dwie młodziutkie dziewczyny oferowały swoje usługi. Przez dwa miesiące, pod okiem właścicieli lokalu, regularnie spotykały się z klientami. Sprawą w końcu zainteresowała się tamtejsza prokuratura. Jak dowiedział się serwis NaSygnale.pl, 15-latka i jej 16-letnia koleżanka kilka tygodni wcześniej uciekły z domu dziecka!

Według relacji naszego informatora, na osiedlu Zabobrze, w jednym z popularnych barów, działała agencja towarzyska, prowadzona przez parę z Jeleniej Góry. Usługi seksualne oferowały tam dwie nastolatki.

Nastolatki uprawiają seks za ciuchy i drinki. To już plaga!

Modne ubrania, najnowszy model telefonu, drogie kosmetyki...
Polskie studentki: niemiecki szef nagrywał nasze gołe pupy

Trzeba nie mieć przyzwoitości, by podglądać ukradkiem swoje...
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze, Violetta Niziołek, potwierdza informację o prostytuujących się w tym barze młodych dziewczętach, ale zaznacza, że bar nie był stricte domem publicznym, w którym kobiety były zmuszane do uprawiania nierządu. - Postępowanie prowadzimy jednak w sprawie ułatwiania dwóm małoletnim powyżej 15. roku życia świadczenia usług seksualnych różnym klientom i czerpania z tego tytułu korzyści majątkowych - powiedziała serwisowi NaSygnale.pl prokurator Niziołek.

Zmuszane czy namówione?

Z dotychczasowych ustaleń prokuratury wynika więc, że młode kobiety nie były do prostytucji zmuszane, a same weszły we współpracę z właścicielami baru, którzy zdecydowali się świadczyć dodatkowe usługi. - Udostępniano im lokal, pozyskiwano klientów i rozreklamowano ich usługi - mówi prokurator Niziołek

Zobacz również: Dlaczego nastolatki uciekają z domu?

Informacjom tym nie zaprzecza również dyrektorka ośrodka, z którego uciekły nastolatki. W rozmowie z serwisem NaSygnale.pl twierdzi jednak, że dziewczyny na początku mówiły, iż do prostytucji zostały zmuszone.

- Nie wiem, czy nie nadbudowały tej historii, bo w trakcie przesłuchań wychodziło na jaw, że to nie do końca prawda... Na razie nie mogę niczego przesądzać, choć coraz więcej faktów przemawia za tym, że niestety nasze dziewczynki miały tylko ułatwiany ten proceder - mówi dyrektorka lubuskiej placówki.

Nastolatki na gigancie

Wychowanki poza placówką przebywały od dwóch miesięcy. - Pod koniec lipca uciekły z ośrodka. Zgłosiliśmy tę sprawę na policję. 23 września w nocy zatelefonowano do mnie z placówki opiekuńczej w Jeleniej Górze z informacją, że przebywają tam nasze podopieczne, doprowadzone przez stróżów prawa. Jeszcze tego samego dnia zabraliśmy wychowanki do domu dziecka. W poniedziałek, gdy już dowiedziałam się o wszystkim, byłam z nimi u lekarza i w prokuraturze - tłumaczy serwisowi NaSygnale.pl pani dyrektor.

Dziewczynki po ucieczce przedostały się autostopem do Jeleniej Góry. Nie wiadomo, w jaki sposób poznały właścicieli lokalu. Według relacji dyrektorki, jedna z dziewcząt twierdzi, że para już wcześniej oferowała im dobrze płatną pracę. Druga nastolatka mówi z kolei, że poznali się podczas podróży autostopem.

Pewne jest, że wkrótce po ucieczce rozpoczęli wspólny interes, który miał przynieść obustronne korzyści. Dziewczyny świadczyły usługi seksualne w jeleniogórskim lokalu. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że za spotkanie z nimi trzeba było płacić nawet 500 złotych. - Nasze wychowanki twierdzą, że nie otrzymały z tego tytułu żadnych pieniędzy. Nie potrafią, albo nie chcą też określić, kiedy dokładnie trafiły do lokalu. Myślę, że proceder mógł trwać około dwóch miesięcy - wyjaśnia dyrektorka ośrodka wychowawczo-opiekuńczego.

Nastolatki uprawiają seks za ciuchy i drinki. To już plaga!

Modne ubrania, najnowszy model telefonu, drogie kosmetyki...
Polskie studentki: niemiecki szef nagrywał nasze gołe pupy

Trzeba nie mieć przyzwoitości, by podglądać ukradkiem swoje...
Cichy dom uciech

Nielegalną działalność wykryto 23 września. O procederze poinformowano policję i prokuraturę. Dom uciech został zamknięty, a właściciele lokalu - zatrzymani.

Zobacz również: Dlaczego nastolatki uciekają z domu?

- Zarzuty ułatwiania procederu, poprzez udostępnianie lokalu, reklamę, nagabywanie klientów usłyszały osoby prowadzące ten lokal. Materiał dowodowy został potwierdzony, więc wystąpiliśmy z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Sąd podzielił nasze stanowisko. W chwili obecnej osoby te przebywają już w aresztach śledczych - tłumaczy serwisowi NaSygnale.pl prokurator.

Zatrzymani to 29-letnia kobieta i jej partner, 56-letni mężczyzna. Za czerpanie korzyści z uprawiania prostytucji oraz za ułatwianie tego procederu grozi im kara od roku do dziesięciu lat pozbawienia wolności.

Nastoletnie uciekinierki wróciły do placówki opiekuńczej i powoli wracają do normalnego życia. Znajdują się pod stałą opieką wychowawców i psychologów. Wciąż też składają wyjaśnienia w prokuraturze. Nie poniosą żadnej odpowiedzialności karnej za swoje zachowanie.

W Polsce świadczenie usług seksualnych za pieniądze nie jest zabronione. Kodeks karny nie zezwala natomiast ułatwiania i czepiania korzyści z uprawiana prostytucji. Przestępstwem jest również uprawianie seksu z małoletnim poniżej 15. roku życia, ale dziewczynki przekroczyły tę barierę wiekową. Mimo wszystko szokuje fakt, że wcześniej nikt nie zareagował, widząc prostytuujące się tak młode osoby...

Nie uciekaj!

Ucieczki z ośrodków wychowawczych nie są sporadycznymi incydentami. Co roku policja odnotowuje kilka tysięcy podobnych przypadków. Najliczniejszą grupę stanowią uciekinierzy w wieku od 14 do 16 lat.

Nastolatki, które opuszczają swoje miejsce zamieszkania, zazwyczaj uciekają od problemów, przeżywają zawód miłosny lub marzą o przygodzie życia. Nie zdają sobie jednak sprawy z tego, jak wiele niebezpieczeństw czeka na nich, gdy pozbawią się opieki dorosłych, stałych posiłków czy dachu nad głową...

Magda Serafin, NaSygnale.pl

sobota, 19 listopada 2011

Masaż lodem - dla zdrowia i piękna

Pozytywne oddziaływanie zimna na ustrój człowieka znane było już w starożytności. Pierwsi lekarze wykorzystywali terapię zimnem do leczenia różnych schorzeń i urazów, a także w celach estetycznych. Obecnie zimno wykorzystywane jest szeroko w medycynie, rehabilitacji oraz kosmetologii.
O ile w celach medycznych częściej wykorzystuje się krioterapię ogólnoustrojową (kriokomora) lub miejscową np. w postaci ciekłego azotu, to masaż lodem nadaje się fantastycznie do wykorzystania samodzielnie w domu, zarówno w celach leczniczych, jak i upiększająco-relaksacyjnych.
Ostatnio masaż lodowy stał się także popularny w gabinetach masażu i odnowy biologicznej. Trzeba jednak pamiętać, by przed skorzystaniem z takiego zabiegu wykluczyć ewentualne przeciwwskazania – nie jest on bowiem bezpieczny dla wszystkich.
Działanie masażu lodowego na nasz organizm
Wpływ zimna na organizm człowieka zależny jest od tego, czy działamy zimnem tylko miejscowo czy na cały ustrój i jak długo trwa ekspozycja. Masaż lodem to zabieg o charakterze miejscowym, a więc będzie wywoływał reakcję lokalną w obrębie masowanych tkanek.
Reakcja ta składa się z dwóch faz. W pierwszej fazie dochodzi do schłodzenia tkanek, zwężenia naczyń krwionośnych i zmniejszenia przepływu krwi. W drugim etapie naczynia krwionośne rozszerzają się, przepływ krwi jest wzmożony i dochodzi do poprawy ukrwienia. Dzięki zastosowaniu masażu lodem metabolizm tkanek jest zwiększony i szybciej usuwane są z nich związki toksyczne. Ponadto zimno hartuje, zwiększa odporność, działa przeciwzapalnie, przeciwobrzękowo i przeciwbólowo oraz powoduje obniżenie wzmożonego napięcia mięśni.

Wskazania do masażu lodem
Masaż lodowy w celach zdrowotnych stosujemy w leczeniu urazów (np. zwichnięcia, skręcenia stawów, urazy mięśni, urazy sportowe i przeciążenia), przeciwbólowo (np. ból zębów – oczywiście nie leczy wówczas przyczyny, a jedynie łagodzi objawy, więc nie zastąpi wizyty u stomatologa), w schorzeniach reumatoidalnych (tu oczywiście wymagana jest konsultacja lekarska).
W kosmetyce masaż lodem stosuje się najczęściej w terapii cellulitu oraz jako uzupełnienie różnych zabiegów na twarz. Generalnie można stwierdzić, że lód działa pozytywnie na naszą skórę, a więc usuwa z niej toksyny, zmniejsza obrzęki, poprawia jej elastyczność, ukrwienie i odmładza.
Przeciwwskazania do masażu lodem
Przeciwwskazania do masażu z wykorzystaniem lodu są takie, jak ogólne przeciwwskazania do zabiegów z zakresu krioterapii. Jeżeli mamy jakiekolwiek schorzenia układu krążenia, szczególnie choroby serca i naczyń obwodowych to przed zastosowaniem masażu lodem powinniśmy skontaktować się z lekarzem (przykładowo może on nie być wskazany przy zaburzeniach ukrwienia kończyn, przy chorobie wieńcowej, przy zatorach, w nadciśnieniu tętniczym oraz zaburzeniach rytmu serca).
Nie powinniśmy stosować lodu przy niektórych schorzeniach skórnych, a także nadwrażliwości na zimno. Bezwzględnym przeciwwskazaniem są poważne choroby jak krioglobulinemia i kriofibrynogemia oraz zespół Sudecka i Reynauda, a także schorzenia nerek. To tylko niektóre z przeciwwskazań.
Masaż lodem w warunkach domowych
Po wyeliminowaniu ewentualnych przeciwwskazań można przystąpić do domowych zabiegów z wykorzystaniem lodu. Obecnie na rynku dostępne są specjalne przyrządy do masażu lodem, które można kupić przez internet lub w wybranych sklepach. Warto z nich skorzystać z tego względu, że chronią dłonie podczas masażu (posiadają specjalne uchwyty tak, aby nie odmrozić naszych rąk).
Masaż może dotyczyć wybranych części lub całego ciała. Rozpoczynamy od stóp i stopniowo przechodzimy do wyższych partii ciała. Początkowo odczucia mogą być intensywne, natomiast po kilku chwilach organizm adaptuje się do odczuwania zimna i masaż staje się bardzo przyjemny. Unikamy trzymania lodu przez dłuższy czas w jednym miejscu. Podczas masażu można wykorzystać ruchy podłużne, jak i koliste.
Można też działać na zmianę bodźcami ciepłymi i zimnymi (np. wykonując masaż lodem w kabinie prysznicowej). Po zakończonym masażu zalecane jest rozgrzanie się, np. poprzez ćwiczenia fizyczne.

Masaż lodem odmładza, rewitalizuje, odpręża i energetyzuje. Wykonywany kilka razy w tygodniu poprawi Twoje zdrowie, samopoczucie i wygląd. Jest to prosty, a jednocześnie skuteczny i tani zabieg, który można zastosować w warunkach domowych.

piątek, 18 listopada 2011

Sprawdź dlaczego masz małego

Już wiadomo, co stoi za zahamowaniem wzrostu męskiego prącia - specjaliści twierdzą, że odkryli, dlaczego penisy jednych mężczyzn są znacznie większe, niż narządy płciowe innych. Co ciekawe, eksperci podają też receptę na większe przyrodzenie - co i kiedy należy zrobić, żeby nie martwić się o rozmiar?

Od kiedy Keith Richards wyśmiał w swojej biografii gabaryty członka swego kolegi z zespołu, a zarazem frontmana grupy "The Rolling Stones", złośliwi ukuli na tą przypadłość specjalne określenie: "syndrom Micka Jaggera". Ale właściwie to dlaczego tak się dzieje, że niektórzy faceci zostają obdarzeni przez los niezwykle hojnie, podczas gdy inni cierpią na wspomniany syndrom? Gdzie tu sprawiedliwość? Specjaliści z "Ohio State University" utrzymują, że znaleźli odpowiedź na to pytanie - ich zdaniem natura wynagradza wstrzemięźliwych...

Na łamach "news.com.au" opublikowano niedawno wyniki badań dr Johna Morrisa oraz jego współpracowników z uczelni w Ohio, których konkluzją jest stwierdzenie, że mały rozmiar członka to, najczęściej, przypadłość dotykająca mężczyzn, którzy zbyt wcześnie rozpoczęli życie seksualne. Co gorsza, uczeni utrzymują, że zbyt szybka inicjacja odbija się na chłopcach "nie tylko w sferze fizjologicznej, ale i psychologicznej". Otóż naukowcy są zdania, że przedwczesne rozpoczęcie życia seksualnego - w chwili, gdy układ nerwowy młodego chłopca nie jest jeszcze całkowicie rozwinięty i dopiero się formuje - owocuje m.in. wykształceniem mniejszych narządów rozrodczych. Ale nie tylko!

Nastoletni mężczyźni, którzy zbyt szybko "wkroczyli w dorosłość" znacznie bardziej, niż ich rówieśnicy, którzy uczynili to w późniejszym wieku, popadają w depresje i stany lękowe. Cechują się też mniejszą masą ciała i podwyższoną podatnością na choroby autoimmunologiczne. Brzmi strasznie? Owszem, jednak jak przekonuje John Morris "Rozpoczęcie współżycia w tak młodym wieku nie może się obyć bez konsekwencji". Innymi słowy, z wypowiedzi Morrisa można wysnuć przypuszczenie, że mężczyźni niejako sami siebie kaleczą - czyżbyśmy faktycznie umniejszali sobie "osiągnięć", na własne życzenie? Niewykluczone.

Badania przeprowadzono na grupie... chomików, ponieważ jak twierdzi ekipa Morrisa, "gryzonie te - pod względem fizjologicznym - są bardzo podobne do ludzi." Natomiast sam eksperyment wyglądał następująco: pod lupę wzięto kilka grup gryzoni, pierwsza składała się z samców 40-dniowych (odpowiednik ludzkich nastolatków), druga z 80-dniowych (dorośli), trzecia z kolei była grupą kontrolną, na którą przypadali sami abstynenci. Dość szybko okazało się, że chomicze nastolatki angażujące się w praktyki seksualne, po osiągnięciu dorosłości, znacznie różnią się od nastolatków-abstynentów. Mają mniejszą masę ciała, mniejsze przyrodzenia, cierpią też na depresje i kłopoty z odpornością.

Cóż, konkluzja nasuwa się tylko jedna - jeśli nie chcesz doświadczyć "syndromu Micka Jaggera", wstrzymaj się z pierwszym razem. Chociaż musimy otwarcie przyznać, że całe to badanie budzi nasze zastrzeżenia, ponieważ zbyt mocno przypomina zabobony z cyklu " uważaj, bo od masturbacji urosną ci włosy między palcami"

Niewidzialni mieszkańcy twojego domu

Lepiej na nie uważaj ! Niewidzialni złoczyńcy w Twoim domu
Gdy wychodzisz rano do pracy myślisz, że zostawiasz pusty dom. Mylisz się ! W jego wnętrzu aż kipi życie, czy tego chcesz, czy nie.

Wiele groźnych mikroorganizmów czai się w miejscach, w których w ogóle się ich nie spodziewasz! Zapewne czyścisz dokładnie muszlę klozetową, a kiedy ostatni raz wyprałaś torebkę/wyczyściłeś klawiaturę komputera?

poniedziałek, 14 listopada 2011

Bary mleczne wiecznie żywe

Bary mleczne, których jest niewiele w całej Polsce bo ponad 170 lokali ale swoją tradycją sięgają ubiegłego wieku i zdecydowanie różnią się od dzisiejszego kebaba, chińszczyzny czy jedzenia typu fast food jak MC Donald. W dodatku zdrowe polskie jedzenie bez zbędnych wspomagaczy smakowych czy konserwujących ani sztucznych dodatków. Jedzenie które tam trafia jest najwyższej jakości, a państwo coraz więcej dokłada do tych barów ; )

środa, 9 listopada 2011

Granat - cudowny owoc

Chroni serce, naczynia krwionośne, prostatę, poprawia samopoczucie, odmładza, dodaje sił witalnych. Specjaliści twierdzą jednomyślnie, że granat to owoc życia.

Zwieńczony naturalną koroną czerwony owoc granatu, od wieków stanowił ornament herbów królewskich. Rzymianie nazywali go „jabłkiem kartagińskim”, jednak to nie oni odkryli cudowne właściwości rubinowych owoców. Znane były kilka tysięcy lat przed nimi.

Owoc z potencjałem
Badania pokazują, że rubinowy nektar wyciśnięty z owoców granatu pełen jest antyutleniaczy. Zawiera ich trzy razy więcej niż ta sama ilość zielonej herbaty czy czerwonego wina. Co to oznacz w praktyce? Antyutleniacze pomagają organizmowi eliminować tzw. wolne rodniki, czyli atomy lub grupy atomów, które powodują uszkodzenie komórek organizmu.

Naukowcy udowodnili to w badaniach opublikowanych m.in. w „Journal of Agriculture and Food Chemistry”. Z materiału wynikało, że potencjał antyoksydacyjny (zdolność do unieszkodliwiania wolnych rodników) soku z granatu stawia go, wśród wszystkich dostępnych na rynku soków naturalnych, w pierwszym rzędzie.

Lista cudownych właściwości granatu jest długa. Jego składniki przeciwdziałają chorobom serca, chronią naczynia krwionośne, prostatę, poprawiają samopoczucie, odmładzają i dodają sił witalnych. Sok z granatów łagodzi też stany zapalne, szczególnie w artretyzmie, a także przeciwdziała procesom starzenia.

Owoce granatu są bogatym źródłem witamin A, C, E i B oraz substancji mineralnych, takich jak wapń, krzem, żelazo, potas i jod. Zawiera również błonnik, kwasy organiczne oraz białko.

Cudowny lek na raka
Owoce granatu pomagają w walce z rakiem, co do tego specjaliści nie mają najmniejszych wątpliwości. Dzieje się tak głównie dlatego, że są źródłem m.in. nieocenionego kwasu ellagowego. To naturalny przeciwutleniacz, który powoduje zahamowanie bądź spowolnienie działania substancji rakotwórczych. Wiąże je czyniąc obojętnymi, co nie powala im na dalsze destrukcyjne działanie w organizmie. Przeprowadzone w USA badania na myszach wykazały, że kwas ellagowy działa tak na rozwój nowotworów wątroby, płuc i przełyku.

W Instytucie Nowotworów Hollings w Medycznym Uniwersytecie Karoliny Południowej naukowcy udowodnili, że zawarty w owocach granatu kwas ellagowy zwalnia też rozwój uszkodzonych komórek okrężnicy, skutkuje śmiercią naturalną części komórek raka prostaty, piersi, odmy i skóry.

Coś dla umysłu
Sok z granatów ma zbawienny wpływ nie tylko na ciało, ale również na psychikę. Powinny sięgać po niego osoby zabiegane i zestresowane. Przyniesie ulgę pracoholikom. Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Królowej Małgorzaty w Edynburgu wskazały, że regularne picie czerwonego soku pomaga obniżyć poziom stresu. Natomiast holenderscy uczeni stwierdzili, że granat zapobiega spadkowi zdolności intelektualnych, który zwykle towarzyszy procesowi starzenia się.

Bogini miłości
Na owoce granatu postawić powinni panowie. Głównie dlatego, że chroni ich prostatę. Ale to nie wszystko. Dziś wiadomo również, że granat podnosi doznania erotyczne u obu płci. Warto zafundować sobie sałatkę z tych owoców podczas romantycznego wieczoru. Kiedy nie ma czasu na przygotowywanie dania, sprawdzi się szklanka rubinowego soku z granatu. To również naturalny napój miłosny. W starożytności granat był symbolem płodności i szczęśliwej przyszłości. Na Cyprze do dziś sprzedaje się srebrne lub złote zawieszki w kształcie granatu, które noszone przez mężatki mają zapewnić rodzinie powodzenie i dużą liczbę potomstwa.

Nie daj się oszukać
Na sklepowych półkach bez problemu znajdziemy kartony z narysowanymi na nich owocami granatu. Jednak chwila nieuwagi i wpadniemy w pułapkę. Podstawowa zasada - zawsze sprawdzajmy czy producent oferuje nam sok czy napój. Jeśli nie ma wyraźnej informacji na ten temat, najprawdopodobniej mamy do czynienia z czymś o smaku soku z granatów, na który szkoda wydawać pieniędze.

Paz de la Huerta: Nie boi się nagości

Kipi naturalną seksualnością
W 2003 roku pojawiła się na okładce New York Timesa, a Nylon Magazine zamieścił ją w swoim zestawianiu 55 najbardziej wpływowych osób. Jest wyzwolona, wytatuowana, kocha punk rocka, nie ma oporów przed pozowaniem nago, a jej nietuzinkowa urodą nie pozostawia nikogo obojętnym.

Dla niektórych 27-letnia Paz de la Huerta to ideał piękna i kobiecości. Jej liczne, kipiące naturalną seksualnością role oraz zadziorny styl bycia zwrócił uwagę takich tuzów kina, jak Gaspar Noe czy Jim Jarmusch. Słynni twórcy zaprosili ją do udziału w swoich ostatnich filmach.

Mimo że zaczynała od komedii romantycznych i filmów dla młodzieży, dziś jest dojrzałą artystką, która bardzo ostrożnie wybiera role, pojawiając się zarówno w produkcjach mainstreamowych, jak i kinie tworzonym przez niszowych artystów.

Czy uważacie, że Paz de la Huerta jest nową hollywoodzką pięknością?

Patrycja Kazadi o You can dance

http://gwiazdy.wp.tv/i,Patricia-Kazadi-o-You-Can-Dance,mid,901067,index.html#m901067

wtorek, 8 listopada 2011

Śmiechowy Anons x D

Anons bogatego kudłacza x D Oryginalny anons z jednego z rosyjskich portali randkowych.
Kto: Igor. Rosja. Sankt Petersburg
Wiek: 39 lat
Pozna: Dziewczynę w wieku 35-40 lat
Kogo chcę znaleźć: Królestwo się rozrasta, a zacnego kopciuszka wciąż nie ma (bez niemiłych nałogów, z dobrym wnętrzem i intelektem na swoim miejscu), dla przeistoczenia w księżniczkę, zdolną do oddania, wierności i miłości (bez doświadczeń intymnych, wiedzącą, czym jest czystość przedmałżeńska).
NIE PISAĆ: dziewczyny z manią wielkości, uważające się za pępek świata, szwędające się nieudacznice, odrzuty rynku lekarskiego, LUDZIE O NIETRADYCYJNEJ ORIENTACJI, zawistni idioci, których dyskusje, porady i pytania tu nikomu nie są potrzebne.
Komentarzy nie zostawiać - nie interesują mnie.
Nie oferować ciała na sprzedaż. Pisać tylko na temat, zwięźle, rozwlekłych biegunek słownych czytać nie będę.
Cel znajomości: Ślub, założenie rodziny.

niedziela, 6 listopada 2011

Co szósty z nas dozna udaru mózgu

Jedna na sześć osób dozna udaru mózgu w jakimś momencie życia. Co 6 sekund ktoś na świecie umiera z jego powodu. Tymczasem, większości udarów można w ogóle uniknąć - przypominają eksperci z okazji Światowego Dnia Udaru Mózgu, który obchodzimy 29 października.
W tym roku jego hasło po raz drugi brzmi „1 na 6” i ma odzwierciedlać skalę zjawiska.
W 2010 r. z powodu udaru mózgu zmarło ok. 6 mln osób. Według prof. Danuty Ryglewicz, krajowego konsultanta ds. neurologii, w Polsce udar występuje co roku u 70-80 tys. osób, z czego ok. 30 proc. umiera w ciągu roku. 50 proc. tych którzy przeżyją staje się niesprawnych i wymaga stałej opieki innych osób.
Udar jest uważany za trzecią przyczynę zgonów ludzi na świecie, po chorobach serca i nowotworach. Jest też najczęstszą przyczyną niepełnosprawności osób po 40. roku życia. „Poza tym, stanowi ogromny problem ekonomiczny, bo generuje duże koszty leczenia i opieki nad pacjentami” – podkreśliła prof. Ryglewicz na konferencji prasowej zorganizowanej w ramach obchodów Światowego Dnia Udaru Mózgu.
Tymczasem, aż w 80-90 proc. przypadków udary są spowodowane czynnikami, na które mamy wpływ, przypomina światowa organizacja zajmująca się problemem udarów - World Stroke Organization (WSO). Oznacza to, że większości z nich można by uniknąć, dzięki zmianie stylu życia na zdrowszy.
Takie wnioski płyną z międzynarodowego badania INTERSTROKE, które zostało przeprowadzone w 22 krajach świata, w tym w Polsce. Opublikowano je w 2010 r. na łamach tygodnika „Lancet”. Wykazano w nim, że do najważniejszych czynników ryzyka udaru należą: nadciśnienie tętnicze (wzrost ryzyka o 2,5-3 razy), palenie papierosów (ok. 2 razy), zaburzenia lipidowe, stosunek obwodu pasa do obwodu bioder, będący wskaźnikiem otyłości brzusznej, nieprawidłowa dieta, brak regularnej aktywności fizycznej, cukrzyca, nadużywanie alkoholu, stres psychiczny, depresja oraz choroby układu sercowo-naczyniowego.

Jak przypomniała prof. Ryglewicz, na udar szczególnie narażone są też osoby cierpiące na migotanie przedsionków. Ryzyko to można jednak obniżać dzięki leczeniu przeciwzakrzepowemu.
Według specjalistki, palenie papierosów jest najważniejszym czynnikiem ryzyka udaru mózgu (a także zawału serca) u osób do 60. roku życia. Tymczasem, najnowsze wyniki badania NATPOL, przedstawione we wrześniu 2011 r. wskazują, że w Polsce pali ciągle blisko 30 proc. osób w grupie wiekowej 18-79 lat, a wśród kobiet od 18 do 34 roku życia odsetek ten wynosi 20 proc. Ponadto, zbyt wysoki poziom cholesterolu ma aż 61 proc. Polaków, a w grupie wiekowej 18-34 lata jest to aż 33 proc. Nadciśnienie tętnicze dotyczy 10,5 mln osób po 18 roku życia.
„Udar nie jest nieuchronną konsekwencją starzenia się, dlatego poznając swoje czynniki ryzyka i modyfikując je można zmniejszyć ryzyko jego wystąpienia oraz zgonu z jego powodu” – zachęca prof. Freek Verheugt ze szpitala Onze Lieve Vrouwe Gasthuis w Amsterdamie w imieniu Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ESC).
Według prof. Ryglewicz, chodzi takie zmiany w stylu życia, jak redukcja masy ciała o 10 proc., ograniczenie spożycia tłuszczów nasyconych, cukrów prostych, soli i alkoholu, a zwiększenie spożycia warzyw i owoców, rzucenie palenia, regularną aktywność fizyczną – np. przemierzanie co najmniej 3 tys. kroków przez kilka dni w tygodniu.
Ważne jest też, by systematycznie mierzyć ciśnienie krwi (norma do 140/90 mmHg), poziom glukozy (na czczo poniżej 90 mg/dl) i cholesterolu (poniżej 200 mg/dl), a jeśli dojdzie do rozwoju nadciśnienia, cukrzycy lub zaburzeń lipidowych – starać się je kontrolować i zażywać leki zgodnie z zaleceniami.
„Udarowi najlepiej zapobiegać, ale gdy już do niego dojdzie trzeba umieć rozpoznać jego objawy i jak najszybciej wezwać pogotowie” – podkreślała prof. Ryglewicz. Do symptomów udaru zalicza się nagłe zaburzenia czucia lub niedowład po jednej stronie ciała, nagły problem z mówieniem lub widzeniem, pojawienie się asymetrii twarzy – np. opadanie kącika ust, wykrzywienie.
Ale mogą to również być nagłe zawroty głowy lub nagły silny ból głowy bez wyraźnej przyczyny, zwraca uwagę prof. Verheugt.
„Średnio co 8 minut dochodzi w Polsce do udaru mózgu. Odpowiednia profilaktyka i prawidłowe leczenie mogą doprowadzić do spadku liczby udarów oraz ograniczenia ich dramatycznych dla zdrowia skutków” – mówi dr Aleksander Niewodniczy z Fundacji Udaru Mózgu (FUM), jedynej polskiej organizacji należącej do WSO.
Z okazji Światowego Dnia Udaru Mózgu fundacja opracowała Manifest Udarowy – dokument zawierający postulaty działań, które mają pomóc w osiąganiu tych celów. Jest on dostępny na stronie internetowej: www.1na6.pl, na której można również znaleźć krótki test pomocny w ocenie własnego ryzyka udaru mózgu. (PAP)

Kompleksy zabijają namiętność

Wkradają się do sypialni, podkopują wiarę w erotyczne możliwości i rodzą zahamowania. Trudno znaleźć kobietę, która jest w pełni zadowolona ze swojego wyglądu. Większość z nas uważa, że tu ma za dużo, a ówdzie za mało. Niektóre potrafią przełamać wstyd wobec partnera w miarę poznawania się, inne zamartwiają się swoich wyglądem całymi latami. Kompleksy mogą sprawić, że seks zamiast z przyjemnością, będzie kojarzył się z przykrym obowiązkiem.

Z badania "Życie seksualne Polek w XXI wieku" przeprowadzonego przez SMG/KRC dla firmy Vamea wynika, że aż 43 procent kobiet wstydzi się swojego ciała. Sen z powiek spędza im każda fałdka na brzuchu, szerokie biodra, za duże pośladki czy uda. Większość wyolbrzymia jednak swoje mankamenty. Zazwyczaj kończy się to oparami przed seksem przy zapalonym świetle. Jeśli już decydują się na miłość, to kołdrę naciągają pod samą brodę. O lustrze w sypialni czy igraszkach pod prysznicem nawet nie chcą słyszeć. Tymczasem mężczyźni zwykle nie widzą wad urody ukochanej.

Jeśli rzeczywiście masz nadwagę, która ci przeszkadza, spróbuj zrzucić kilka zbędnych kilogramów. Wybierz się do dietetyczki, a przekonasz się, że dieta nie wiąże się z rezygnacją ze wszystkiego, co smaczne. A w klubie fitness nie tylko zadbasz o swoje ciało, ale możesz pogadać z koleżanką czy zawrzeć nowe znajomości. Nie wstydź się swoich pośladków, ud, piersi. Nawet jeśli są one nieco obfitsze niż u modelek. Chłopięca sylwetka nie jest atrakcyjna dla większości mężczyzn.

Nie jestem dobrą kochanką

Która kobieta nie chciałaby być boginią seksu i dostarczać partnerowi niezapomnianych doznań? Zdarza się jednak, że zastanawia się, czy jest dobra w łóżku, czy seks z nią nie jest nudny… Dzieje się tak szczególnie wtedy, jeśli ma małe doświadczenie seksualne. Żeby rozwiać te wątpliwości, warto rozmawiać z partnerem o tym, co lubicie i co sprawia wam przyjemność. Mówienie o seksie może być podniecające i inspirujące. Nie rób jednak niczego wbrew sobie i tylko po to, żeby sprawić mu przyjemność. Nawet jeżeli oglądacie filmy dla dorosłych, oboje powinniście mieć do nich dystans. Nie musisz wrzeszczeć i wić się w konwulsjach jak aktorki porno. Naśladowanie ich będzie co najwyżej kuriozalne. Bądź po prostu sobą i ciesz się seksem.

Moje piersi są brzydkie

Każda z nas ma inne. Ale też mężczyźni mają różne preferencje. Nie każdy chciałby dotykać tych wielkości melonów. Tym bardziej, że szczupłe kobiety mają zazwyczaj niewielki biust. I wielu z nich spędza to sen z powiek. Inne uważają, że są za duże albo za mało jędrne. Za nic nie pozwalają ich dotknąć. Wiele tracą, bowiem to miejsce niezwykle erogenne. Pozbawiają przyjemnych doznań siebie i swojego partnera.

Na dobry początek warto wybrać się do brafitterki, pomoże dobrać biustonosz, w którym piersi będą wyglądały dobrze. W sypialni trzeba co prawda zdjąć stanik, ale może dzięki nowemu zakupowi poczujesz się lepiej i bardziej się polubisz. Warto też pomyśleć o tym, że skoro on chce pieścić twoje piersi, to znaczy, że mu się podobają. Operacja plastyczna polecana jest tylko w ostateczności, bowiem najczęściej nie rozwiązuje problemu niskiej samooceny.

Z wiekiem nasze ciało zmienia się i nie ma na to rady. Zawsze trzeba o siebie dbać, stosować dobre kosmetyki, chodzić się do kosmetyczki, uprawiać sport. Nie warto jednak przykładać zbyt dużej wagi do zmian zachodzących w wyglądzie - to walka z wiatrakami, młodsze już nie będziemy. Czas nie stoi w miejscu również dla partnera. Poza tym, dla kochającego mężczyzny wiele rzeczy ma znaczenie, nie tylko ciało, ale też więź i uczucie, jakie was łączy. Naprawdę nie każdy chce zamienić swoją żonę na o 20 lat młodszą kochankę.

Po prostu uwierz w to, że możesz być atrakcyjna dla swojego ukochanego. Cieszcie się seksem pomimo wieku i zmianach w waszych ciałach. Większość mężczyzn z czasem ma mniejszy apetyt na seks. Jeśli nie ma innych symptomów kryzysu, nie należy tego odczytywać, jakbyś przestała mu się podobać. Po 45. roku życia u mężczyzn następuje wyraźny spadek hormonów odpowiedzialnych za popęd płciowy. Jak widać, z czasem oboje potrzebujecie wzajemnego zrozumienia.

Moje miejsca intymne brzydko pachną

Strach prze tym, że wagina pachnie nieładnie sprawia, że kobiety często czują się zawstydzone, unikają sytuacji, w której partner pieści ustami miejsca intymne. Zupełnie niepotrzebnie. Okazuje się bowiem, że mężczyźni lubią kobiecy zapach, jest on dla nich podniecający. Może się oczywiście zdarzyć, że woń konkretnej partnerki, nie pasuje danemu mężczyźnie, ale to rzadkość. Weź kąpiel przed zbliżeniem. Zapach intymnych wydzielin zależy w dużym stopniu od diety. Przed rozbieraną randką warto jeść owoce, w mniejszych ilościach nabiał, czerwone mięso, cebulę i czosnek.

Nie mam orgazmu…

Z badań prof. Lwa-Starowicza, przeprowadzonych w 2009 r. na grupie 130 kobiet wynika, że aż 21 proc. kobiet osiąga orgazm sporadycznie. Kiedyś kobieca rozkosz była sprawą zupełnie drugorzędną, dzisiaj to niemal obowiązek. Panie uważają się za wybrakowane i wstydzą się, jeśli nie mają orgazmu. W efekcie często udają orgazm, robi tak aż jedna czwarta z nas. Tymczasem to, że seks nie kończy się szczytowaniem, nie oznacza wcale, że nie sprawił przyjemności. Problem pojawia się wtedy, kiedy w ogóle nie mamy orgazmu. Warto porozmawiać o tym z seksuologiem.

Zakochani mężczyźni nie widzą ładnych twarzy

Okazuje się, że natura wyposażyła człowieka w ciekawy mechanizm obronny – naukowcy ustalili, że miłość zabija piękno…

Czyżby ewolucja nastroiła człowieka na monogamię? Takie wrażenie można odnieść, po zapoznaniu się z najnowszym badaniem psychologa Jona Manera z Florida State University – uczony wykazał w nim, że w mózgu człowieka zlokalizowana jest swego rodzaju blokada, która uniemożliwia zakochanym zdradę. Otóż, jak przekonuje badacz, jeśli uczucie jest prawdziwe i głębokie, kochankowie doznają czegoś, co w wielkim skrócie można by określić mianem zakrzywienia percepcji – na ich oczach pojawiają się klapki, które uniemożliwiają im dostrzeganie innych atrakcyjnych przedstawicieli społeczeństwa…

Co to oznacza w praktyce? Ano to, że zakochani mężczyźni przestają się oglądać za pięknymi kobietami, a pojone uczuciem kobiety uciekają wzrokiem od obcych macho. W ten sposób, nie odczuwają pokusy, która jak wiadomo jest podstawą każdej formy niewierności. Spece z Florida State University są zdania, że ten mechanizm działa w ludzkiej podświadomości, dlatego rzadko który człowiek zdaje sobie sprawę z jego istnienia. Choć niekiedy zdarza nam się mówić, że „poza daną osobą, świata nie widzimy” – co jak się teraz okazuje, nie jest jedynie czczym gadaniem, a podwaliną nowego naukowego odkrycia. Na łamach magazynu „Scientific American”, Maner wyjaśnia w jaki sposób przystąpiono do badania tego zjawiska.

Rzecz jest bardzo prosta – otóż w pierwszej kolejności naukowcy przygotowali następujący test: na monitorze przed uczestnikami eksperymentu pojawiało się najpierw zdjęcie twarzy, które wyświetlało im się przez zaledwie pół sekundy, natomiast zaraz po nim „wskakiwał” inny obrazek, przedstawiający kwadrat albo kółko. Zadaniem obiektów badania było wciśnięcie przycisku z kwadratem lub kółkiem, podczas gdy naukowcy badali czas reakcji. Seria tego typu testów na sporej grupie uczestników pozwoliła stwierdzić, że człowieka ma znacząco niższy czas reakcji (dłużej zajmuje mu „oderwanie się od twarzy” i zdefiniowanie wyświetlanej figury), kiedy na monitorze pojawiają się twarze atrakcyjnych osobników płci przeciwnej. Ten sam eksperyment postanowiono przeprowadzić na ludziach w związkach. Lecz z drobną różnicą…

Połowie badanych kazano napisać referat o swojej miłości do partnera, natomiast drugiej połowie, o jakimś radosnym wydarzeniu z ich życia. Okazało się, że ci, którzy pisali o miłości, zdołali złamać zaobserwowany wcześniej trend – nie dość, że w sporej liczbie przypadków „przestawienie się z ładnej twarzy” na figurę geometryczną zajmowało im tyle samo czasu, co w przypadku mniej urodziwych portretów, to w dodatku nierzadko czynili to wręcz szybciej! Zupełnie, jakby coś podpowiadało im, aby unikali pokus. Pisanie referatu – w założeniu naukowców – sprawiło, że badani odczuwali wszystko to, co czują w obecności partnera, kiedy są np. na mieście – a więc tam również „unikają” pokus.

Co ciekawe, grupa pisząca o radosnym wydarzeniu działała według ustalonego pierwotnie schematu – oni dłużej zawieszali wzrok (i myśli) na pięknych twarzach. Maner twierdzi, że to zmyślny wynalazek ewolucji: „Sądzę, że ten mechanizm został nam wbudowany po to, aby człowiek jako gatunek uzyskał przewagę reprodukcyjną.” Innymi słowy, matka natura zrobiła z nas monogamistów, abyśmy częściej i szybciej się rozmnażali, a w efekcie zdominowali świat, co też uczyniliśmy…

Czy każdy mężczyzna odwiedził raz burdel ? Nie

W sprawie nierządu
Lata pracy w męskich firmach i kilka „męskich” przyjaźni nauczyły mnie, że faceci dzielą się na tych, którzy bez skrępowania przyznają się do przynajmniej jednej w życiu wizyty w domu publicznym, oraz takich, którzy uparcie twierdzą, że z usług prostytutki nie korzystali nigdy. Nie ma większego sensu roztrząsać, czy jedni i drudzy mówią prawdę.

TAGI: Dama kameliowa Pamiętnik Fanny Hill literatura erotyczna seks z prostytutką prostytucja
Namiętność w normie

Mówi, że z nią nawet nie sypia

Seksualna przyjemność

Podziel się:


Drobne na słodycze, czyli dziwki, książki i szwagier

W „tych sprawach” bowiem nie liczy się prawda, ale to, co inni chcą nam powiedzieć. Osobiście wolę tych pierwszych. I wcale nie dlatego, że pozostałych uważam za hipokrytów. Dość łatwo mi uwierzyć, że istnieją tacy, którzy nie chcą, ba!, nie muszą nawet, płacić za uwagę i bliskość kobiety. Jednak ci pierwsi po prostu znają barwne historie. I mniejsza o to, czy są prawdziwe, czy też wartość faktograficzna tych opowieści jest taka, jak lukrowanych Pamiętników Fanny Hill.

Miłe złego początki
Kilka lat temu jedna z dość znanych polskich aktorek wyznała, że jako mała dziewczynka skrycie marzyła o tym, by zostać kurtyzaną. Ambicje te miała w niej rozpalić przedwczesna lektura Damy kameliowej Aleksandra Dumasa Syna. Aż strach pomyśleć, do czego skłonne były rzesze kobiet, które na przestrzeni ostatnich dwustu lat sięgnęły po Pamiętniki Fanny Hill. Ich prawdziwy autor, John Cleland, który pewno był strasznym świntuchem, nakreślił czytelniczkom iście sielski obrazek życia londyńskich prostytutek. Dla Fanny Hill bowiem kupczenie ciałem okazało się trampoliną do władzy, bogactwa i towarzyskich sukcesów. Jej „wspomnienia” nie bez powodu trafiły na listę klasyków literatury erotycznej – składa się na nie poczet wywołujących rumieńce historyjek, ale naiwnych i mało wiarygodnych. Fakt, że Fanny najpierw trafia do burdelu, potem – nietknięta! – zostaje porwana przez mężczyznę swojego życia i dopiero z nim traci dziewictwo, a następnie dobrowolnie wraca na drogę występku, każe wierzyć, że John Cleland chętniej poszukiwał wrażeń niż prawdy.

Kiedy w towarzystwie, niby od niechcenia, rzucam, że na prostytucji i prostytutkach znam się jak mało kto, bo na warszawskim pigalaku spędziłam kilka miesięcy, wśród zebranych zapada kłopotliwa cisza. W rzeczywistości w stwierdzeniu, które tak lubię wygłaszać, jest sporo przesady. Owszem, na Poznańskiej spędziłam wiele nocy, ale tylko jako natrętny obserwator, zaś na kurwach zna się mój szwagier, który lata przepracował jako streetworker pomagający upadłym kobietom. I mężczyznom również.

Na pigalaku zbierałam materiały do tekstu o prostytutkach z kilkudziesięcioletnim stażem pracy i pewno gdyby nie szwagier i jego znajomości (kiedyś ukazał się poświęcony mu tekst o wiele mówiącym tytule „On zna wszystkie warszawskie prostytutki”), stałabym na nim do dziś, wystawiona na obelgi kobiet i ich „opiekunów” oraz ciskane przez nie butelki, nie wskórawszy niczego. I pewno do dziś miałabym głowę napchaną historyjkami, które nadają się tylko do tego, by włożyć je między bajki.

Z bajek o kurtyzanach najbardziej lubię historie o cnocie utraconej w przybytkach rozpusty. Tak K.M. na przykład rozstał się z nią w połowie lat 50. w burdelu w Damaszku. Egzotycznie i romantycznie, choć on sam twierdzi, że był wówczas trzynastoletnim pacholęciem, więc z doświadczenia tego wyniósł tylko tyle, ile pomieszczą drobne chłopięce dłonie. Znacznie więcej dało mu pośrednie zetknięcie z córami Koryntu, kiedy w dziesięć lat po utracie niewinności trafił do stołecznej izby wytrzeźwień na ulicy Kolskiej. Dołek przyszło mu dzielić z kilkoma zgarniętymi wprost z ulicy paniami (wtedy pewno jeszcze warszawskie prostytutki dzielono na „gruzinki” i „braminki”). Wiadomo – gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść, zaś gdzie zbierze się grupka nawykłych do walki o względy klientów kobiet, tam muszą polecieć kłaki. Między tamtymi również wybuchła sprzeczka – młodsze koleżanki zaatakowały weterankę z ulicy Poznańskiej.

Dziewczyny rzuciły się na nią z pięściami i wyzwiskami, ta zaś nie pozostawała im dłużna, wymyślając im epitetami, których nie tylko K.M., ale nawet ja wstydzę się powtórzyć, oraz oganiając się od nich zdjętą wprost z siebie bielizną. K.M. twierdzi, iż bielizna ta była nią jedynie z nazwy, w rzeczywistości zaś strzępem brudnym i zszarzałym. I to właśnie ów łachman, którym broniła się stara, miał zniechęcić go w przyszłości do płacenia za rozkosze cielesne. Okoliczności przyrody i stan ducha K.M. każą wątpić w prawdziwość tego świadectwa, ale literatura i historia znają nie takie przypadki.


Weźmy chociażby Florentina Arizę, jednego z głównych bohaterów Miłości w czasach zarazy Gabriela Garcii Márqueza, który nie dość, że dokonał rzeczy podobno niemal niemożliwej – przez całe życie kochał jedną kobietę – to jeszcze zamieszkiwał przez wiele miesięcy w jednym z gościnnych pokoi burdelu i nie uległ pokusie łatwej miłości! Narrator twierdzi, że Arizę w czystości utrzymywała miłość do Ferminy Dazy oraz książki. Resztę czasu młody Florentino trawić miał na poznawaniu „sekretów miłości bez miłości”. Zaiste, nie mógł trafić na lepsze nauczycielki.

Dom publiczny, w którym zamieszkał, wczesnym popołudniem zaczynał tętnić życiem i rozbrzmiewać śmiechem „nagich nimf” o ciałach poznaczonych „bliznami po sztyletach”, „rozgwiazdami po kulach”, „bruzdach po miłosnych ostrzach noży” oraz „szwami po rzeźniczych cesarskich cięciach”. A mimo to kobiety te ponoć cały czas wesoło się śmiały (śmiać się miały również ich dzieci) i gotowały. Ariza nigdy wcześniej i nigdy potem tak dobrze nie jadał. „Florentino Ariza współżył więc z wieloma kobietami, dzielił z nimi ich rozkosze i biedy, ale ani jemu, ani im nawet przez myśl nie przeszło posunąć się dalej.” I może dożyłby tam swoich dni nietknięty, gdyby nie pewna sprzątaczka, która sięgnęła któregoś ranka do rozporka Arizy. Ale dajmy spokój sprzątaczce, bo jej nie za to płacono.

Eros zabija Herę
Zhenbao, bohater opowiadania Czerwona róża, biała róża lubującej się w skandalach chińskiej pisarki Eileen Chang, przed „białą różą” żoną i „czerwoną różą” kochanką miał w życiu tylko dwie kobiety. Pierwszą z nich była paryska prostytutka. „Na tego rodzaju kobietę – zwłaszcza na tego rodzaju kobietę – mógł wydać pieniądze, lecz nie potrafił jej posiąść. Spędzone z nią pół godziny było najbardziej zawstydzającym doświadczeniem w jego życiu.” Dziwne, że potem Zhenbao twierdził, że nie było ono wcale takie ważne. Choć twierdził, że „zadawanie się z dziwkami może być obsceniczne, niskie i żałosne – i tym lepiej”, bo „im niżej upadniesz, tym lepiej smakuje”, już jako przykładny małżonek sypiał w burdelach regularnie raz na trzy tygodnie. „Nie miał szczególnych upodobań, jeśli chodzi o twarze kurtyzan – wybierał dziewczyny raczej śniade, tłuste. To, czego potrzebował, to upokorzenie pulchnego, bujnego ciała.” Szukał kobiet będących całkowitym przeciwieństwem jego „róż”.

Kiedy szłam na Poznańską, za cel obrałam sobie odpowiedź na pytanie, czemu weteranki pigalaka nie zdecydowały się na wycofanie się z zawodu i założenie rodziny. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że niemal wszystkie z poznanych przeze mnie prostytutek mają mężów, dzieci i wnuki, a między wachtami drepczą do kościółka i wyprawiają niedzielne obiadki. Nie wiem, czy mówią swoim pociechom, gdzie pracuje mama, ale wiem, co one same myślą o swoim fachu. Jedna z nich, zapytana, co zrobiłaby, gdyby jej nastoletnia córka stała obok niej na ulicy, opowiedziała: „Jak to co? Pognałabym kurwę!”

Miłość i medycyna
Prostytutki sprzedają nie tylko miłość. W asortymencie miewają również przykre i wstydliwe choróbska. Przekonał się o tym boleśnie Wilbur Larch, jeden z głównych bohaterów Regulaminu tłoczni win Johna Irvinga. Młody Larch dostał w pożegnalnym prezencie od ojca możliwość spędzenia nocy w towarzystwie zacnej matrony z Portland. Wielce wzruszony tym gestem – był to pierwszy i zarazem ostatni prezent od Larcha seniora – skorzystał i utracił dziewictwo w ramionach podstarzałej pani Eams. Ich miłosnym zapasom pikanterii dodawał fakt, iż byli obserwowani przez kurzącą cygaro córkę owej damy. Pannica twierdziła, że sprzedaje się taniej niż matka.

Pani Eames i jej poznaczone rozstępami łono dały Wilburowi maksymalną dawkę matczynej czułości. Oraz rzeżączkę. Irving, który lubi w przewrotny sposób kreślić fabułę swoich opowieści, dał swojemu bohaterowi nie tylko nauczkę. Otworzył również przed nim możliwość zrobienia kariery naukowej. Gnębiony przez chorobę Larch studia medyczne spędził w laboratorium, badając pod mikroskopem bakterie gnieżdżące się w jego prostacie. Z walki z chorobą wyszedł zwycięsko, choć uzależniony od eteru. Resztę życia miał spędzić jako ginekolog i położnik oraz pionier aborcji dla mas. Pozostając w całkowitej abstynencji seksualnej, oczywiście.

Nie mogę wyzbyć się wrażenia, że większość „klasycznych” dzieł poświęconych prostytutkom napisano ku przestrodze kobiet chcących zboczyć z drogi cnoty. Weźmy chociażby Damę kameliową. Małgorzatę Gautier poznajemy jako… trupa. W dodatku zadłużonego trupa, którego „dorobek życia” rozprzedawany jest na licytacji, zaś ona sama jest już tylko bladym wspomnieniem wywołującym cień lubieżnego uśmiechu na ustach połowy śmietanki towarzyskiej Paryża. Czyli tych, którzy ją „mieli”.

Dopiero kilka rozdziałów później dowiadujemy się, że Małgorzata była kobietą piękną, inteligentną, pożądaną. Kobietą, która znała i potrafiła umiejętnie wykorzystać swoje atuty. Małgorzata potrafiła nie tylko wzbudzać pożądanie i zachwyt, który przyprawiał mężczyzn o zawrót głowy, szaleństwo i w końcu bankructwo. Panna Gautier potrafiła również rozkochać i kochać miłością czystą, prawdziwą i zdolną do poświęceń. Niestety, wiodła życie grzeszne i za grzechy przyszło jej zapłacić śmiercią. Zmogła ją gruźlica. Niemal wierną kopią losów i samej Małgorzaty Gautier jest postać Nany stworzonej przez Emila Zolę. I tak samo marny był jej koniec. Kiedy cały Paryż plotkował o jej sukcesach, ona – samotna i oszpecona chorobą – umierała w samotności i obskurnym hoteliku na ospę.

Okrutnie obchodzą się z pięknymi kurtyzanami wielcy pisarze. Sprawiedliwość oddaje im jedynie fakt, że choroby, które je zmogły, trudno nazwać „wenerycznym”. I to, że „trędowata” Stefcia Rudecka – choć cnotliwa – skończyła podobnie.

Cuda i przemienienia
Szkoda mi również biednej Gualezy z Tajemnic Paryża Eugeniusza Sue. Wyobraźcie sobie uroczą prostytutkę, która wiedzie dość beztroskie życie. Gnębi ją co prawda i podszczypuje obmierzły Szuryner, ale poza tym nie imają się jej większe troski. Aż pewnej nocy na jej drodze staje przystojny i tajemniczy hrabia Rudolf. Nie dość, że padalec wprawia serce dziewczyny w niebezpieczne drganie, to jeszcze resocjalizuje ją tak skutecznie, iż Gualeza zmienia się w Marię i zostaje zakonnicą. Dopiero w ostatnich odcinkach Tajemnic Paryża wychodzi na jaw, że Rudolf jest jej ojcem. Nic dziwnego, że biedaczka umiera ze zgryzoty w klasztornych murach. Z dziwki świętą robi również Wiktor Jerofiejew w swojej debiutanckiej Rosyjskiej piękności. Jego bohaterka nie dość, że zachodzi w niechcianą ciążę, to jeszcze przejawia nieodpartą potrzebę „wchłonięcia całego plugastwa świata” i chce zbawić Rosję.

Tak jakby życie prostytutki nie mogłoby być przyjemne. Chociażby takie, jak w ekshibicjonistycznych dziennikach Valerie Tasso. Najwidoczniej jej historia wywołuje nie tylko rumieńce, ale i ciekawość, bo w mojej bibliotece na Dziennik nimfomanki i Antyprzewodnik po seksie czekają kolejki chętnych. Mam nadzieję, że nie służą one nikomu jako podręczniki zawodu.

Wyimki: Kiedy w towarzystwie, niby od niechcenia, rzucam, że na prostytucji i prostytutkach znam się jak mało kto, bo na warszawskim pigalaku spędziłam kilka miesięcy, wśród zebranych zapada kłopotliwa cisza.

sobota, 5 listopada 2011

Prześladowana Ania Bałon

Jurorzy "Top model" od początku faworyzują Anię Bałon. Choć dziewczyna słyszy od nich słowa krytyki, a w ostatnim odcinku była bliska odpadnięcia, to mamy wrażenie, że uczestniczka jest ulubienicą oceniających, którzy widzą w niej nie tylko postać budzącą skrajne odczucia (a one gwarantują wysoką oglądalność i zainteresowanie widzów), ale też kandydatkę na topmodelkę. Ania Bałon rzeczywiście może się pochwalić zjawiskową urodą, lecz niestety już mniej ciekawą osobowością. Do tej pory dziewczyna głównie skupiała się na płakaniu i przeżywaniu każdego zadania zleconego przez jurorów.
Co ciekawe, sędziowie chyba zapomnieli, że Bałon również złamała regulamin, lecz nie spotkały jej żadne konsekwencje. Magda Roman i Vera Suprenenko musiały opuścić dom modelek... Czy to jest fair?

Vera Suprenenko przegrała walkę o finał
W ostatnim odcinku z programem pożegnała się Vera Suprenenko, która bez pytania skorzystała z komórki i zadzwoniła do swojego chłopaka. Dziewczyny nie mogą kontaktować się ze światem zewnętrznym, a jeżeli już rozmawiają przez telefon, to tylko w "pokoju zwierzeń" będącym pomieszczeniem żywcem wyjętym z "Big Brothera".

Magda Roman też odeszła z "Top model"
Podobny dramat przeżyła Magda Roman. Jako jedyna nie chciała nago pozować, więc jurorzy ukarali ją i nakazali opuszczenie "Top model". Co ważne, dziewczyna skorzystała na udziale w show i nawet po odpadnięciu wzbudza zainteresowanie agencji modelek.

Ania Bałon nie ma łatwego życia w "Top model"
Piękna Ania Bałon potrafi wczuć się w rolę na sesji zdjęciowej, ale kompletnie nie jest w stanie znaleźć wspólnego języka z pozostałymi mieszkankami domu modelek. Dziewczyny jawnie okazują jej niechęć i bez skrępowania obmawiają.

Koleżanki z "Top model" mocno zdenerwowały się na Anię, kiedy przyłapały ją na małym oszustwie. Bałon przed wykonaniem zadania, które polegało na szybkim zrobieniu makijażu, zaczęła się malować jeszcze przed hasłem "start". Uczestniczki nie zostawiły na niej suchej nitki.

Jurorów najwidoczniej nie oburzyło jej zachowanie, ponieważ nie nałożyli na modelkę żadnej kary. Jedynie Michał Piróg skrytykował oszustwo Ani Bałon, ale nie zabrał jej klatek zdjęciowych.

Gdy Magda Roman i Vera Suprenenko zbuntowały się i nie zastosowały do zaleceń producentów, spotkały się z najwyższym wymiarem kary - musiały spakować walizki i opuścić "Top model". Ania Bałon nie poniosła żadnych konsekwencji.

Warto przypomnieć, że koleżanki nie tylko nie przepadają za Anią, ale też podejrzewają o bulimię, dzięki której Bałon miałaby utrzymywać bardzo szczupłą figurę.
- Dużo je, rano, wieczorem, bierze z domu, wpieprza to później - opowiadała Gabrysia Pacholarz, a wtórowała jej Viktoria Driuk, która przyznała, że Ania podejrzanie dużo czasu spędza w toalecie.

- Podejrzewanie mnie o bulimię jest dla mnie niedorzeczne, gdyż ciężko pracowałam na tę figurę i dobrze się czuję. Prowadzę zdrowy styl życia, to już teraz niemalże mój nałóg. Zdrowo się odżywiam - jem kilka, ale małych posiłków dziennie, dużo ćwiczę, nie mam potrzeby wymiotować po posiłkach. Dzięki tym dobrym nawykom czuje się zdrowa, pełna witalności i wyraźnie czuję, jak zmieniło się moje podejście do życia. Zdecydowanie jest ono teraz pozytywne! Może dla osób wystawiających negatywne opinie jest to nierealne, że w przeciągu roku tyle schudłam. Przez ostatni rok - utrzymując odpowiednią dietę plus wysiłek fizyczny - schudłam 24 kilo! Jestem z tego powodu bardzo dumna - powiedziała Ania Bałon w rozmowie z "Super Expressem".

Ciężko ocenić, czy zachowanie dziewczyn z Top model, które odnoszą się do uczestniczki w dość nieprzyjemny sposób, jest wynikiem rywalizacji o przetrwanie, czy zachowania Ani Bałon. Modelki zazdroszczą jej urody, czy może faktycznie jest coś na rzeczy?

Zwierzenia żony Putina.

Według ujawnionych w środę dokumentów, żona Władimira Putina w latach 80. zaprzyjaźniła się z niemiecką agentką, której szczegółowo opowiadała o swoich małżeńskich problemach: domowych awanturach, momentach, kiedy mąż podnosił na nią rękę, i swoich podejrzeniach, że miewa romanse - donosi dziennik "Polska The Times".

Władimir Putin miał 33 lata, kiedy dołączył do agentów KGB w Dreźnie. 53-letnia Ludmiła Putin długo utrzymywała, że pięć lat, które para spędziła w Dreźnie, były najszczęśliwszym czasem w ich małżeństwie. Wtedy właśnie urodziły się ich dwie córki - w 1985 i 1986 r. Wiele wskazuje jednak na to, że pożycie małżeńskie przyszłej pary prezydenckiej było dalekie od sielanki.


Jak pisze "Polska", Władimir Putin padł ofiarą klasycznej szpiegowskiej zagrywki, kiedy jego żona Ludmiła zaprzyjaźniła się z agentką BND, czyli wywiadu Republiki Federalnej Niemiec, pracującej jako tłumacz w drezdeńskim biurze KGB.

"Ludmiła Putin skarżyła się przyjaciółce na temat przemocy, jaką stosował mąż, i licznych romansów. Idealny wizerunek ich małżeństwa zaczęła tworzyć dopiero później" - napisał Erich Schmidt-Eenboom, dyrektor Instytutu Badań nad Pokojem w Weilheim i autor wielu publikacji na temat niemieckich organizacji szpiegowskich.

Schmidt-Eenboom odrzucił jednocześnie liczne sugestie, że szokujące informacje zostały podane mu specjalnie, by zdyskredytować Putina, który niedawno ogłosił zamiar ponownego kandydowania na fotel prezydenta Rosji. Tymczasem niemiecki wywiad nie chce komentować tych rewelacji.

środa, 2 listopada 2011

Katarzyna Niezgoda i Tomasz Kammel ! ; D

Ile można zachwycać się metamorfozą Anny Muchy? Ile można się rozczulać nad tym, jak Indie zmieniły Annę Kalatę? Ostatni sezon to wielka przemiana Mai Sablewskiej, pod której urokiem jest ponoć aktualnie sama Kate Moss. A co z innymi paniami, które na naszych oczach stały się prawdziwymi pięknościami?

Pani Katarzyna Niezgoda długo opierała się zakusom stylistów i broniła swojej niezależności. Utrzymywała, że dobrze się czuje w swoim ciele i nie zamierza tego zmieniać. Zapewne pewności siebie dodawało jej zakochane spojrzenie Tomasza Kammela. Jednak gdy Niezgoda została prezesem Deni Cler, zaczęła się subtelna, choć zauważalna przemiana.

wtorek, 1 listopada 2011

Tak starcy szukają dziewczyn

Zwyczajna prostytucja, "ekskluzywny" sponsoring czy randkowanie nastawione na kasę? Granica między tymi pojęciami staje się coraz mniej oczywista... Przynajmniej dla brytyjskich firm, które wzorem amerykańskich portali wkraczają na rynek z nowym kontrowersyjnym przedsięwzięciem.

Coraz większą popularnością cieszą się portale organizujące tzw. "sugar daddy parties" czyli imprezy, na których obrzydliwie bogaci podstarzali "tatuśkowie" mogą znaleźć sobie młodszą o połowę "sugar baby" - atrakcyjną dziewczynę, z reguły z problemami finansowymi.

Oczywiście sam wstęp słono kosztuje - i to dla obu stron. Mężczyźni, którzy chcą uczestniczyć w imprezie, muszą zapłacić około 100 dolarów, natomiast dziewczyny - 40. Dopiero wtedy mają prawo "bawić się" na czymś w rodzaju castingu na utrzymankę. W założeniach tego typu imprez jest "skojarzenie" pary, przy czym każda kolejna randka lub miesiąc takiego "związku" kosztuje dodatkowe pieniądze, których wysokość zależy od grubości portfela mężczyzny, urody i poziomu desperacji "słodkiego kociaka" oraz... no właśnie - zakresu "usług". Ceny kształtują się na poziomie od 500 dolarów za spotkanie do nawet 10 000 - 20 000 za miesiąc relacji.

Portale, jak mogą, odżegnują się od zarzutów o organizowanie "castingów" na prostytutki i utrzymanki bogatych mężczyzn, twierdząc, że obie strony znają zasady gry i godzą się na nie z własnej woli. Jednak wystarczy dokładnie przeczytać to, co napisano na stronie głównej jednego z takich portali, by rozwiać wszelkie wątpliwości. Zresztą - poczytajcie sami.

Do potencjalnego klienta:

"Jesteś bogatym człowiekiem sukcesu? Jesteś samotny lub też żonaty - w każdym razie nie masz czasu na gierki? Chcesz być mentorem i poznać świetną osobę: "osobistą sekretarkę", sekretną ukochaną lub studentkę? A może kochankę, z którą dokonasz skoku w bok?"

Lub też inaczej, mniej owijając w bawełnę:

"Zawsze szanujesz innych i jesteś hojny? Żyje się tylko raz i chcesz mieć to, co najlepsze. Niektórzy nazywają Cię mentorem, sponsorem lub dobroczyńcą. Jednak niezależnie od tego, jakie są Twoje oczekiwania, bądź brutalnie szczery: napisz kim jesteś, czego oczekujesz i co możesz dać w zamian".

Jak zachęca się dziewczyny do godzenia się na taki układ?

"Atrakcyjne, inteligentne, ambitne i pewne swoich celów. Sugar Babies to studentki, aktorki, modelki, a także zwyczajne dziewczyny. Wiesz, że zasługujesz na to, by spotykać się z kimś, kto będzie Cię rozpieszczał, da Ci prestiż, a także pomoże Ci emocjonalnie i finansowo".

Jak widać, pod płaszczykiem ekskluzywnego dobrowolnego "randkowania z korzyściami" pojawia się nowa forma zawoalowanej prostytucji - bo chyba nikt nie łudzi się, że jakikolwiek "tatuś" zapłaci grube tysiące za samo "towarzystwo" w restauracji, kinie czy romantyczny wieczór na plaży. Na pewno jednak jest to wygodniejsze dla samopoczucia obu stron - dziewczyny łudzą się, że nie są zwykłymi pracowniczkami agencji towarzyskiej, a panowie mogą tłumaczyć żonom, że co jak co, ale "na dziwki" to oni nie chodzą.

Jedz i chudnij ; )

http://kobieta.wp.pl/gid,13927019,img,13927041,kat,119634,title,Jedz-i-chudnij,galeriazdjecie.html

Ciąża Joanny Muchy bardzo głośna !

Link