Pornografia potrafi nieźle namieszać w związku. Jej wspólne oglądanie zastępuje grę wstępną i stanowi źródło inspiracji dla obojga partnerów. Ale przyłapanie drugiej połówki na posiadaniu imponującej kolekcji filmów porno bywa powodem kłótni, a nawet rozstania.
Do wszechobecnej pornografii zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Można ją znaleźć w kioskach, między gazetami o uprawie roślin i szydełkowaniu. Potrafi sama na nas trafić w postaci wyskakującego znikąd okna w sieci lub maila ze spamem. Nauczyliśmy się jej nie widzieć, kiedy nie chcemy i umieć odnaleźć, kiedy mamy taką potrzebę. Również będąc w związku.
Wspólne oglądanie filmów pornograficznych wielu parom zastępuje grę wstępną. I nie ma w tym nic złego. Obserwowanie poczynań aktorów to nie tylko silny bodziec wzrokowy, ale również niezastąpione źródło inspiracji. Nowe pozycje, przebrania, charakterystyczne rozmowy w trakcie - wszystko może zostać zapożyczone i użyte na potrzeby własnej przyjemności. Zawsze można krzyknąć w trakcie "ja też tak chcę!" i od razu wiadomo, o co chodzi. To także świetna okazja, żeby zobaczyć, co tak naprawdę kręci naszego partnera lub partnerkę. Nawet w związkach z długim stażem otwartość w sferze potrzeb seksualnych nie zawsze jest standardem. W obawie przed wyśmianiem lub brakiem zrozumienia, jedna ze stron boi się przyznać do swoich niespełnionych fantazji. Tymczasem, podczas wspólnego oglądania filmu, już sam dobór "fabuły" jest nam w stanie nieco wyjaśnić. W razie wątpliwości, co do gustu drugiej osoby - zawsze możemy zapytać "co o tym myślisz?", żeby wyczuć grunt.
Z podobnych przyczyn pornografia reguluje napięcie w związkach. W sytuacji, gdy jeden z partnerów nie zaspokaja w pełni swoich potrzeb, chociażby ze względu na ich nietypową formę, zawsze może skorzystać ze stymulacji wizualnej. Jest to bezpieczne wyjście z sytuacji, które można nazwać kompromisem. Oczywiście, wszystkie wymienione przypadki są możliwe, kiedy zarówno ona, jak i on mają do pornografii podobne, otwarte podejście.
Wspólne oglądanie filmików dla dorosłych to zupełnie co innego, niż trafienie na folder z pełną filmografią porno aktorki, skrzętnie ukryty w laptopie. Mało która kobieta potrafi przejść wobec takiej sytuacji obojętnie. W głowie uruchamia jej się pewien dość przewidywalny mechanizm napędzany zazdrością. Po pierwsze, trzeba dobrze przyjrzeć się "tej drugiej", jak wygląda i, najważniejsze, czym się od nas różni. Nie daj Boże okaże się, że ma duży biust (na pewno), blond włosy (na 75%), lubi chodzić w butach na plastikowych koturnach, ma 90 cm w biodrach. Rozpacz gwarantowana. Podniecają go inne kobiety! Tymczasem, najprawdopodobniej mężczyzna dokonał swojego wyboru zupełnie nieświadomie i schematycznie. Przecież jest tylko wzrokowcem i wybiera to, co kojarzy mu się z porno. Biuściasta blondynka z drobnymi biodrami. Czy chciałby ułożyć sobie z nią życie? Nie. Czy chciałby pójść z nią do łóżka? Tak, ale tylko w fantazjach. Czy kobieta ma prawo być zazdrosna? Dopóki on nie spędza przed komputerem każdej wolnej chwili - nie.
Tak, to prawda, kobiety też lubią seks i wszystko, co z nim związane. Filmy na tej liście znajdują się dość wysoko, u kobiety bowiem seks zaczyna się w mózgu, a nic go tak łatwo nie pobudza jak obrazy.
Dzięki filmom część kobiet zaspokaja swoje braki w codziennym życiu erotycznym. Nie zawsze przecież chcą się kochać przy zgaszonym świetle w jednej z trzech ogranych do granic przyzwoitości pozycji. Zamiast marzyć o umięśnionym hydrauliku, włączają film o określonej fabule i "mocy". Czy chciałyby przeżyć to samo, co aktorka, której tak zazdroszczą? Być może. Czy to przeżyją? Nie wiadomo.
O ile jedno z partnerów nie przedkłada wirtualnego seksu nad prawdziwy, filmy porno są zupełnie nieszkodliwym dodatkiem do pożycia. W odwrotnej sytuacji można mówić o uzależnieniu i konsekwencjach, jakie z niego płyną. Pomocy należy szukać u seksuologa, który pomoże w odnalezieniu i wyjaśnieniu przyczyn tego zachowania oraz podpowie, jak z nim walczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Na luzie ;e