Pokazywanie postów oznaczonych etykietą orgasm. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą orgasm. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 12 lutego 2013

Kobiety, sex i miłość

Kobiety otwarcie i szczerze rozmawiają o własnej seksualności - wynika z publikacji francuskiego psychiatry i seksuologa Philippea Brenota.

"Kobiety, seks i miłość" - książka Philippe'a Brenota to kopalnia wiedzy na temat kobiecej seksualności. Psychiatra, seksuolog, a także przewodniczący Międzynarodowego Obserwatorium Życia w Związku, po ubiegłorocznej publikacji poświęconej mężczyznom, teraz na 300 stronach oddaje głos kobietom.

Jak w roku 2012 ma się kobiece życie seksualne? "Ogólnie bardzo dobrze" - uważa seksuolog. "Kobiety we Francji i w Szwajcarii bez tabu wypowiadają się na temat ich oczekiwań, pożądania, a także swych seksualnych zachowań. Łatwiej niż kiedyś jest też poruszana kwestia przeżywanej przez kobiety przyjemności" - podkreśla Brenot.

Kobiety o seksie mówią bez tabu, ale i bez tabu miłość uprawiają, wprowadzając do sypialni wszelkie praktyki i przedmioty uciechy. Jak wynika z badania, seks oralny gości w łóżku prawie każdej pary, podczas gdy dwa pokolenia temu najczęściej można było go posmakować tylko w "domu uciech".

"Praktyka seksu oralnego wpływa na pożądanie i trwałość związku" - uważa większość ankietowanych, dla których udany seks, to seks intensywny - upojny i czuły zarazem. 46-letnia Anais zdradza, że w łóżku interesuje ją zarówno seks bestialski, jak i chwile czułości. Dla 23-letniej Lucie czułe słówka powinno się natomiast wyrażać poza seksem, który według niej ma być zawsze "gorący".

Bez względu na wiek 60 proc. ankietowanych kobiet uważa, że są piękne, a 67 proc. wierzy w swój uwodzicielski potencjał, ale seksualne igraszki nie zawsze kończą się dla nich orgazmem. Jak wynika z badania, tylko 16 proc. ankietowanych osiąga orgazm regularnie, 55 proc. często, 21 proc. rzadko, a 5 proc. nigdy.

"Ale 74 proc. kobiet odczuwa pożądanie i przyjemność" - podkreśla Brenot, precyzując jednak, że brak orgazmu coraz częściej kończy się rozwodem lub rozstaniem, "bo mężczyźni chcą widzieć swe partnerki usatysfakcjonowane".

Związek pomiędzy brakiem orgazmu podczas stosunku a masturbacją jest u kobiet o wiele bardziej złożony, to jednak z badania wynika, że 68 proc. ankietowanych masturbowało się przynajmniej raz w życiu.

"Masturbacja ponosi za sobą coraz mniejsze wyrzuty sumienia, chociaż wiele kobiet zastanawia się, czy może się masturbować żyjąc w związku!" - wyjaśnia seksuolog. Według badania, 26 proc. kobiet masturbuje się raz w miesiącu, ale 15 proc. nigdy, co Brenot uważa za wielką szkodę.

"To właśnie poprzez autopoznanie kobieta jest w stanie osiągnąć w stosunku z mężczyzną większą przyjemność" - pisze autor.

W książce znajdziemy też wiele innych, zajmujących informacji. Na przykład to, że tylko 52 proc. kobiet jest zakochanych w swym partnerze, a tylko dla 42 proc. kobiet "pierwszy raz" był "w porządku", i że generalnie seksualną ekscytację rozbudza w nich czułość.

"Kobiety, seks i miłość" to owoc badania przeprowadzonego na 3404 kobietach heteroseksualnych żyjących w związku, niekoniecznie małżeńskim, w wieku od 15 do 80 lat.

interia.pl

Chore z pożądania

Seks jest cudowny. Jest wszystkim, co daje mi siłę i ochotę do codziennego życia. Pragnę, pożądam, muszę to robić, zawsze i wszędzie, nieważne z kim, ważne, żeby czuć ten dreszczyk emocji, kiedy kocham się z mężczyzną i wiem, że w tej chwili nie liczy się dla niego nic, poza moim ciałem…

Izabela i Sandra to kobiety, które głośno i wyraźnie mówią, że kochają seks. Dla samego seksu. Dla samej przyjemności. Kochają go tak bardzo, że jedna z nich dla niego rozwodzi się właśnie z mężem, druga spotyka się jednocześnie z dwoma mężczyznami, nie licząc "skoków w bok", które stały się tak częste, że dawno już przestały być "bokiem". A głośno i wyraźnie o swojej miłości do seksu mówią jedynie w sieci. Na co dzień są odpowiednio: nauczycielką akademicką i project menedżerem w dużej stołecznej korporacji. Seksuolodzy podkreślają, że z różnych - kulturowych i fizycznych - przyczyn, seksoholizm dotyka częściej mężczyzn niż kobiety. Częściej, nie znaczy jednak wyłącznie. Izabela

Izabelę poznaję na jednym z portali erotycznych. Ma tam konto od ponad dwóch lat. Jak mówi, właśnie dwa lata temu zaczęła zdradzać męża. Kiedy pytam, czy mogłaby powiedzieć coś o uzależnieniu od seksu, odpowiada, że "owszem", seks to jej drugie imię.

Na drugie mam seks, a na pierwsze Izabela. To oczywiście nie jest moje prawdziwe imię. Nie powiem, jak się naprawdę nazywam, po to jest sieć, daje anonimowość i jednocześnie pozwala mówić wszystko, co się czuje i jak się czuje. Ja czuję potrzebę fizycznego spełnienia. Częściej niż mój mąż. Częściej niż moje znajome. Być może częściej niż większość społeczeństwa. Od kiedy zdałam sobie sprawę, że to mnie uszczęśliwia, przestałam z tym walczyć. Czuję się lepiej. Wolna.

Nie zaczęłam wcześnie. Mam 33 lata, pierwszy raz seks uprawiałam w wieku 20 lat. To dość późno jak na współczesne realia. I w dodatku moim pierwszym facetem był ten, za którego siedem lat później wyszłam za mąż. Nie miałam innych przygód. Ale zawsze lubiłam się kochać. Zawsze, to znaczy od czasu, kiedy tego spróbowałam. "Jeden raz" przed snem nigdy mi nie wystarczał, lubiłam wyobrażać sobie różne erotyczne sytuacje, ze znajomymi z pracy, z nieznajomymi spotkanymi w klubie czy na prywatce u przyjaciół. Często, po seksie z mężem, szłam do łazienki i masturbowałam się jeszcze kilka razy. Oglądałam filmy erotyczne, z czasem zaczęłam sięgać po ostrzejsze porno. Masturbowałam się przy nich, czasami kilka razy w ciągu dnia czy wieczoru. Wysyłałam mężowi pikantne smsy i maile, kiedy wracał do domu, rzucałam się na niego i niemal zmuszałam do seksu. Podobało mu się to. Komu by się nie podobało.

Ale z czasem seks z mężem przestał mi wystarczać. Zarejestrowałam się na portalu erotycznym, zaczęłam podglądać innych, którzy wrzucali tam swoje seksowe igraszki. Pewnego dnia zaproponowałam swojemu facetowi to samo. Kategorycznie odmówił. Zrobiłam to więc sama. Nagrałam wideo, na którym się masturbuję i wrzuciłam do sieci. Dostałam kilkadziesiąt propozycji spotkań od mężczyzn, którzy chętnie prezentowali mi swoje wdzięki i sugerowali gotowość do seksu, kiedy tylko zechcę. Umówiłam się na jedno takie spotkanie. W centrum handlowym, wieczorem, tuż przed zamknięciem, w kawiarni. Mieliśmy wyznaczone miejsce i znak rozpoznawczy - czerwoną różę. Banalne, jak podczas pierwszej randki z nieznajomym, z tym, że tutaj chodziło o akcję, nie wpatrywanie sobie w oczy... Wcześniej ustaliliśmy jedno - spotkamy się bez rozmowy i zbędnych pytań, jeśli poczujemy do siebie pociąganie, zrobimy to. Jeśli nie - rozejdziemy się, również bez pytań. On to zaproponował. Miał doświadczenie w takich spotkaniach. Ja byłam jeszcze "nowa".

Z kawiarni pojechaliśmy od razu do mieszkania "Tomka", bo tak się nazywał mój pierwszy po mężu kochanek. Tak się nazywał w sieci, nigdy nie spytałam o jego prawdziwe imię. Uprawialiśmy seks przez całą noc. Było mi cudownie, w końcu czułam się zaspokojona, dopieszczona, "użyta" na wszelkie możliwe sposoby. Z poznanym w sieci kochankiem spotkałam się jeszcze trzy razy. W tym czasie na podobne wypady umówiłam się jeszcze z trzema innymi mężczyznami. Scenariusz zawsze był taki sam - spotkanie, seks, powrót do domu.

Sandra

Sandra ma 28 lat. Dobrą pracę i mężczyznę, z którym spotyka się od roku. I drugiego mężczyznę, z którym jest od siedmiu miesięcy. I kilkunastu kochanków, choć trudno ich nazwać kochankami, bo zwykle są "do wykorzystania" na jedną noc i po tej jednej nocy nigdy więcej nie ma z nimi nic wspólnego. Nawet z tymi, którzy pracują w tej samej firmie, co ona.

Pierwszy raz kochałam się z mężczyzną w wieku 16 lat. Był starszy ode mnie. Chodziliśmy ze sobą chyba z dwa lata, to była moja pierwsza wielka miłość. Później, przez wiele lat nie miałam specjalnie trwałych związków. Kilka miesięcy i koniec, nic poważniejszego, żadnych zobowiązań, nie miałam na nie czasu, ani ochoty. Najpierw były studia na dobrej uczelni, później pierwsza praca i kolejne szczeble kariery. Rodzice pobrali się późno, a i mnie nie jest spieszno do ustatkowania się, zwłaszcza, że tak uwielbiam mężczyzn, różnych. A dokładniej - uwielbiam uprawiać z nimi seks. Nie wyobrażam sobie teraz związku z jednym.

Czy to dlatego spotykam się równocześnie z dwoma mężczyznami? Być może. Ten, z którym jestem od roku to kolega ze studiów. Spotkaliśmy się jakiś czas po obronie dyplomu i okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego, choć na studiach nigdy nie zwracałam na niego uwagi. Jest porządnym chłopakiem, wiernym, miłym, troskliwym i całkiem dobrym w łóżku. Jest otwarty na wszystkie moje pomysły - oczywiście w granicach zdrowego rozsądku, bo te "poza zdroworozsądkowe" realizuję z tym drugim, z którym jestem od siedmiu miesięcy. To z kolei wcielony diabeł. Poznałam go na jednym z wyjazdów służbowych, mieszka na stałe w Londynie, a że moja praca to wyjazdy do Wielkiej Brytanii co najmniej raz na dwa tygodnie - mój związek z nim ma się bardzo dobrze. Poznałam dzięki niemu świat londyńskich klubów nocnych, spotkań swingersów i seksualnych imprez, o których wielu miłośnikom niezobowiązującego seksu w Polsce nawet się nie śniło.

Mam też mężczyzn na jedną noc. Kilku z pracy - to były jednorazowe wyskoki, zazwyczaj podczas szkoleń i wyjazdów integracyjnych. Impreza, alkohol, seks do białego rana, następnego dnia czasami powtórka z rozrywki i tyle. Żadnych pytań, każdy wraca do trybików korporacji i nie rozmawia o tym, co się wydarzyło poza jej murami. To dobre, oszczędza niezręcznych sytuacji. Nowe doznania

Izabela: O moich, na początku weekendowych, a później również tygodniowych wypadach, nikt nie wiedział. I nadal nie wie. Ani mąż, ani najlepsza przyjaciółka. Nikt. Szłam do pracy, robiłam, co miałam do zrobienia, wracałam do domu. Kochałam się z mężem. A kiedy zasypiał, włączałam komputer, oglądałam zdjęcia i filmy, masturbowałam się, umawiałam na kolejne spotkania. Szybko i intensywnie, na całą noc. Po roku przyszła kolej na pierwszy seks grupowy. W czyimś mieszkaniu - to był jeden z moich internetowych znajomych. Około 10 osób, seks do upadłego - z kimkolwiek, gdziekolwiek, byle jeszcze i jeszcze. To było nowe, fascynujące doznanie. Lepsze niż każda masturbacja, najbardziej wyuzdane zdjęcia i filmy, najbardziej wymyślne zabawki erotyczne. Na tym spotkaniu był mężczyzna z kamerą. Każdy uczestnik dostał materiał wideo - samo oglądanie go było dla mnie bardziej podniecające niż seks z moim mężem.

Wyraźny podział

Sandra: Mężczyzn w moim życiu dzielę w tej chwili na: ważnych, fascynujących i tych od seksu. Ważny jest mój partner - ten ze studiów. Można powiedzieć, że przy nim mam namiastkę "normalnego" życia, takiego, jak moje koleżanki. Poczucie bezpieczeństwa. To nie jest tak, że go spotkałam, a później zaczęłam go zdradzać. Nie. Odkąd pamiętam, seks na jedną noc był dla mnie czymś normalnym - zaspokojeniem potrzeb, takich jak jedzenie czy spanie. Po prostu. Nigdy nie rozpatrywałam tego w moralnych kategoriach dobra i zła. Dlatego też nigdy nikogo specjalnie o swoim seksualnym życiu nie informowałam. Włącznie z moim "polskim" partnerem. Nie wydaje mi się też, abym go zdradzała. Jest mi przy nim dobrze, jemu przy mnie chyba jeszcze lepiej. I już.

Fascynujący jest mój partner z Londynu. Przystojny, władczy, chętny na nowe doznania, ciągle mnie ciekawy i ciągle oferujący coś, czego jeszcze nie doznałam. Seks w trójkącie, seks grupowy, BDSM (seks z elementami sadomasochistycznymi - przyp. red.), którego wcześniej nie byłam świadoma. Ale to nic tak poważnego, jak mój partner w Polsce. Bardziej - bezpieczna rozrywka na obczyźnie.

Ci od seksu to kategoria rozrywkowa. Kilku kolegów z pracy, z którymi nigdy nie powtarzam jednorazowego seksu, nawet, jeśli nadarza się ku temu okazja. I - w ogromnej większości - nieznajomi poznani w nocnych klubach. Nie zawsze mam czas na to, żeby zaspokoić swoje potrzeby tak, jak bym chciała - za pomocą mężczyzny. Wtedy umawiam się na wideo-seks na portalach erotycznych, w ostateczności oglądam filmy pornograficzne. Ale, co najmniej raz w tygodniu, muszę mieć kontakt z prawdziwym, realnym mężczyzną. Scenariusz jest taki sam: ubieram szpilki i bardzo wyzywającą sukienkę, wybieram się do dużego, modnego klubu. Siadam przy barze, zamawiam kolorowego drinka. Nigdy nie czekałam dłużej niż pół godziny na zainteresowanie moją osobą. Rzadko zabieram kogokolwiek do mieszkania, rzadko też sama wędruję do kogoś. Seks uprawiam zwykle w klubowej toalecie, a kiedy jestem bardziej podniecona, gdzieś w miejscu publicznym - w parku, w bramie, raz nawet zdarzyło mi się zrobić to na przystanku komunikacji miejskiej. Pamiętam, że kilka osób akurat przechodziło obok, ale byłam zbyt podekscytowana, żeby się opanować i przestać. Nie-dramatyczny koniec

Izabela: Zakończenie mojego małżeństwa nie ma żadnej dramatycznej otoczki. Mąż nie dowiedział się o moich seksualnych przygodach, nie wie, że w ciągu dwóch lat spałam z kilkudziesięcioma mężczyznami, znając imię zaledwie kilku z nich. Po prostu oświadczyłam, że chcę rozwodu. Podejrzewa, że mam romans, że jest ktoś inny, z kim chcę być. Nie powiem mu nigdy, jaki jest powód naszego rozstania.

Mogłabym ciągnąć to małżeństwo, ale nie chcę oszukiwać mężczyzny, którego kiedyś bardzo kochałam i pragnęłam, jest porządnym człowiekiem, zasługuje na kobietę, która go w pełni doceni. Ja nie umiem. Dla mnie jest niewystarczający, choć poznając go i wiążąc się z nim, byłam przekonana, że to właśnie miłość na całe życie.

Chyba zrozumiałam, że nie potrzebuję stałego partnera, bo nie będzie on w stanie dać mi tyle satysfakcji, co czysty, nieskrępowany seks. Seks jest cudowny. W tej chwili jest wszystkim, co daje mi siłę i ochotę do codziennego życia, pracy, nudnych obowiązków na uczelni. Pragnę, pożądam, muszę to robić, zawsze i wszędzie, nieważne z kim, ważne, żeby czuć ten dreszczyk emocji, kiedy kocham się z mężczyzną i wiem, że w tej chwili nie liczy się dla niego nic, poza moim ciałem...

Jak sen i jedzenie

Sandra: Nie wiem, czy moje postępowanie jest dobre czy złe. Nie wiem, czy kocham któregoś ze swoich mężczyzn, jeśli już, to chyba tego ze studiów, w jakiś dziewczęcy, naiwny sposób. Unikam wszelkich rozmów o przyszłości, o zobowiązaniach. Boję się tego. Tego, że mogę nie sprostać oczekiwaniom, że moje potrzeby będą ważniejsze, niż czyjeś uczucia.

Z drugiej strony wiem, że nie mogę postępować wbrew sobie. Są ludzie, którzy potrafią żyć bez seksu latami, ja nie potrafię wytrzymać tygodnia. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że żaden mężczyzna nie jest w stanie sprostać wymaganiom takich kobiet, jak ja. Dlatego lepiej tego nie analizować, po prostu poddawać się temu, czego się potrzebuję. A ja potrzebuję seksu. Jak jedzenia i snu.

Aneta Zadroga

Seks na przymus

Uzależnienie seksualne (seksoholizm) często definiują takie zaburzenia, jak kompulsywna masturbacja, natręctwa seksualne, częsta zdrada, częste oglądanie pornografii. Osoby uzależnione od seksu mają skłonność do nadawania seksualnego znaczenia ludziom, sytuacjom, do odnajdywania skojarzeń seksualnych w najzwyklejszych zdarzeniach czy uwagach, spędzają wiele czasu i wydają dużo pieniędzy na pogoń za zdobyczą. Każde zachowanie seksualne może być częścią nałogowego cyklu: trzeba rozpatrywać cały kontekst zachowania, aby upewnić się, czy jest ono kompulsywne. To, co jest zdrowym zachowaniem seksualnym dla wielu, może być szkodliwe dla innych. Uzależnieni od seksu opisują euforię wywołaną przez seks podobnie, jak uzależnieni od środków chemicznych mówią o działaniu narkotyku. Ta euforia może być skutkiem endorfin i innych endogennych substancji wydzielających się w mózgu, podczas gdy stan wywołany przez narkotyki jest wynikiem czynników zewnętrznych.

Podobnie jak w alkoholizmie i narkomanii, nałogowe zachowania seksualne wiążą się ze zniekształconym myśleniem, racjonalizowaniem, bronieniem siebie, uzasadnianiem swojego zachowania i obwinianiem innych za powodowanie trudności. Chociaż niektóre osoby uzależnione od seksu są hiperseksualne - dążą do stosunku seksualnego lub orgazmu kilka razy dziennie - większość taka nie jest. Jeśli ktoś jest uzależniony od romansów, może go doprowadzać do euforii dreszcz polowania i zdobywania, a nie sam akt seksualny.
Charakterystyczne cechy każdego uzależnienia, również dla seksoholizmu:

- przymus (utrata zdolności swobodnego wyboru: zaprzestać czy kontynuować),

- kontynuowanie zachowania, mimo niekorzystnych skutków, jak utrata zdrowia, pracy, małżeństwa czy wolności,

- idea nadwartościowa - obsesja na punkcie zachowania.
Kryteria rozpoznania choroby proponowane przez seksuologa Patricka Carnesa:

1. Powtarzające się próby kontrolowania oraz ograniczania pewnych zachowań seksualnych.

2. Dłuższe i dalej idące zachowania niż planowane.

3. Chroniczne zmaganie się, nieudane próby zaprzestania, zmniejszenia oraz kontrolowania zachowań seksualnych.

4. Spędzanie ogromnej ilości czasu związanego z: poszukiwaniem seksualnych sytuacji, oddawaniu się seksualnym eskapadom oraz leczeniu moralnego kaca.

5. Częste myślenie, planowanie, fantazjowanie dotyczące seksualnych doświadczeń.

6. Zaprzestawanie ważnych obowiązków rodzinnych, zawodowych i towarzyskich na korzyść przyjemności seksualnych.

7. Kontynuowanie zachowań seksualnych pomimo oczywistych strat, trwałych i powtarzających się problemów.

8. Uczucie wzrastającego nienasycenia, potrzeba poddawania się kolejnym, bardziej ryzykownym i niebezpiecznym, bardziej intensywnym zachowaniom seksualnym w celu osiągnięcia tego samego poziom euforii i zadowolenia seksualnego.

9. Ograniczanie lub zaprzestawanie towarzyskich, zawodowych oraz innych przyjemnych/rozrywkowych zachowań - aby wygospodarować więcej czasu na zachowania seksualne.

10. Doświadczanie nieprzyjemnych emocjonalnych stanów (np.: niepokój, poddenerwowanie) gdy nie jest możliwe zrealizowanie kompulsywnego zachowania.

interia.pl

Mlode Mamy

Sylwia Chutnik
Dzieci rodzą dzieci. Najczęściej są one "owocami" wpadki lub pierwszego razu. W kraju, gdzie edukacja seksualna praktycznie nie istnieje, a młodzież czerpie wiedzę z filmów porno bądź internetu, takie ciąże nie powinny dziwić.


Chociaż najpopularniejszy środek antykoncepcyjny, prezerwatywę, można kupić nawet w sieciowych drogeriach, to należy jeszcze mieć go za co kupić i wiedzieć, co z nim zrobić. No i nie wstydzić się podejść z nim do kasy. A przede wszystkim trzeba odwiedzić ginekologa. I tutaj zaczynają się schody. Rodzice boją się własnych dzieci oraz trudnych tematów i liczą na to, że edukacja nastąpi na boisku szkolnym. Niektórzy sądzą, że nieporuszanie tematu opóźni rozpoczęcie współżycia seksualnego - "zamknę oczy, to nic się nie wydarzy".

Otóż wydarzy się. W Polsce około 20 procent dzieci w wieku 13-15 lat ma już za sobą inicjację seksualną (dane z 2010 r.). Co roku około 20 tysięcy dziewcząt przed 19. rokiem życia rodzi dzieci. Że już nie wspomnę o aborcjach dokonywanych przez te, które na to stać. Nastomatki - często kiedy zwykle zaczyna się macierzyństwo, one są już samotne, do tego dochodzi brak akceptacji najbliższych. O ile teoretycznie szkoły mają obowiązek pomagać uczennicom z dziećmi, to w praktyce kończy się to "dobrowolnym opuszczeniem placówki edukacyjnej". Wszystko zależy od dyrekcji i jej nastawienia.

Warto też wspomnieć o tych dziewczynach, które zaszły w ciążę, bo chciały. Chciały mieć kogoś do kochania i kogoś, kto by je kochał. Bezwarunkowo. Był ich na zawsze. Trochę jak zabawka, a trochę jak erzac wszystkich uczuć, których pozbawiono je w dzieciństwie. O takich dziewczynach nakręciła film Katarzyna Rosłaniec, reżyserka "Galerianek", która ma ucho i oko do współczesnych problemów młodzieży. Swój najnowszy obraz (właśnie miał premierę) zatytułowała "Bejbi blues". Wyrażenie to oznacza melancholię po urodzeniu dziecka. "Blues" to też tęsknota za uczuciem i zainteresowaniem ze strony innych.

Film opowiada o macierzyństwie wbrew metryce i warunkom rodzinnym. Matka bohaterki zostawia mieszkanie i tak naprawdę ucieka od córki, która próbuje stworzyć związek z ojcem dziecka. Ten jednak woli snuć się z deską po mieście i podrywać nowe laski. A dziewczyna spędza czas z dzieckiem, ubiera je w stylu podobnym do swojego, bo "interesuje się modą". W przyszłości chce być projektantką, chodzi więc z synem na castingi, próbuje zaczepić się w designerskim sklepie. Stara się coś w życiu zmienić, stać się niezależna finansowo.

Jednocześnie to typowa nastolatka - lubi imprezy, używki, wyjścia z koleżankami. W tym pęknięciu - rozdarciu między młodością a dojrzałością - jest najwięcej realizmu. Nic nie jest czarno-białe, bo 17-letnia dziewczyna miota się między opieką nad dzieckiem a opieką nad samą sobą. Nie chcę zdradzać całej historii, bardzo denerwują mnie recenzje informujące o zakończeniu filmu, ale "Bejbi blues" jest wstrząsający i ponury, mimo barwnej scenografii i wymyślnych strojów bohaterów. Wszystko dlatego, że widzimy dziewczynę, która tylko podejrzewa, jak zająć się dzieckiem, ale nie wie tego na pewno. Dorośli są zagubieni lub po prostu źli. Skąd zatem czerpać wzorce, bo przecież nie od koleżanki wciągającej w toalecie koks czy chłopaka wykorzystującego dziewczyny w zamian za obietnicę pracy.

Tylko dziecko gwarantuje stabilność uczuć. Przytula się we śnie, nawet po imprezie. Zjada cokolwiek, na co starczy pieniędzy, może zostać u sąsiadki. Mało płacze. Jest. "Bejbi blues" momentami bywa szokujący, kiedy pokazuje głupotę nastolatki. Zaczynamy jej współczuć, ale ona nagle robi coś takiego, że tracimy resztki naszych pozytywnych uczuć i jesteśmy na nią wściekli. Film jest też tragikomiczny - chwilami odpychający, chwilami groteskowy. Takie samo rozchwianie możemy zaobserwować na teen blogach prowadzonych przez nastolatki, gdzie jeden wpis celebruje myśli samobójcze, a kolejny dotyczy fantastycznej imprezy. Pomieszanie z poplątaniem.

Na pewno nie kojarzy się to z odpowiedzialnością potrzebną do wychowywania dzieci. Ale nie oznacza to, że nastoletnie matki muszą być z gruntu złe, niestabilne emocjonalnie. Znam wiele 40-latek o mentalności gimnazjalistek, które mają dzieci. Chodzi o to, aby u nieletnich wzmacniać te cechy, które pomogą w wychowywaniu dzieci, ale tu znów wkraczamy na obszar: "A gdzie są dorośli i co z ich odpowiedzialnością?". Po obejrzeniu filmu sama miałam nastrój bluesowy. Co można zrobić, aby uniknąć takich sytuacji? Moja dusza społecznika od razu chciałaby wymyślić jakiś projekt, jakąś kampanię. Nagłaśniać, pomagać. Tylko że potem przychodzi refleksja: czy uda się tak zmienić relacje międzyludzkie, aby sprawdzały się wszędzie i u wszystkich?

Najlepsza ustawa nie spowoduje, że młode dziewczyny rodzące dzieci będą miały wsparcie ze strony otoczenia i jeszcze w ekspresowym tempie nauczą się być mamami (bo nie wystarczy tylko być, trzeba posiadać jeszcze instynkt). Polecam "Bejbi blues", bo warto wiedzieć, co się dookoła nas dzieje. Film jest trudny w ocenie, z końcówką "siedzącą w sercu jak drzazga". Mocny i wcale nie w rytmie bluesa, raczej heavy metalu.

wp.pl

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Dlaczego kobiety lubia literature erotyczna ?

Zapoczątkowany przez „50 twarzy Greya” erotyczny boom spowodował, że jak grzyby po deszczu powstają kolejne powieści. A my je czytamy...
Literatura erotyczna może ci pomóc... /©123RF/PICSEL

Polki pokochały sypialniane przygody kochanków z "50 twarzy Greya". I nieważne, czy nazwiemy trylogię porno-gniotem, czy objawieniem dla nierozbudzonych seksualnie kobiet - warto sięgnąć po tę książkę i jej podobne. - Wiele moich pacjentek chwali tę książkę, twierdząc, że zmieniła na lepsze ich życie seksualne - mówi Arkadiusz Bilejczyk, psycholog, terapeuta i certyfikowany seksuolog kliniczny. - Znam przykłady pań, które skarżyły się na problemy ze wstydem czy zahamowaniami, i które przyznają, że lektura wzbudziła w nich podniecenie seksualne i sprawiła, że zaczęły zapraszać swoich partnerów do seksu lub przynajmniej przestały im odmawiać. Podobno najczęściej po "50 twarzy Grey'a" sięgają gospodynie domowe w średnim wieku, znudzone tym, co od lat dzieje się w alkowie. Autorka przyznaje, że opisała w niej po części własne fantazje seksualne - a stanowi idealny wzór typowej czytelniczki: ma 49 lat, dwóch nastoletnich synów i od lat tego samego męża. Coraz częściej też czytają tę książkę młode intelektualistki, bo wypada ją znać i móc o niej dyskutować. Niezależnie od tego jednak, ile mamy lat, czym się zajmujemy i w jakiej jesteśmy erotycznej sytuacji, z tej lektury odniesiemy szereg korzyści. Singielka nie zapomni o seksie

Potrzeby seksualne dostosowują się do naszej sytuacji. Jeśli mamy partnera, który na co dzień stanowi dla nas źródło pobudzenia, nasza erotyczna aktywność kwitnie. Jeśli jednak nie mamy z kim sypiać, nasze potrzeby seksualne "przysychają", a my adaptujemy się do życia bez seksu i przestajemy nawet odczuwać, że czegoś nam brak. Reklama

- Potrzeba seksualna się budzi: - Lektura sprawia, że uruchamia się nasza wyobraźnia erotyczna i pojawiają się fantazje- mówi seksuolog. - Mogą stanowić substytut życia seksualnego, powodując np. że nabieramy apetytu na dawno zapomnianą masturbację. Jednak fantazje nie zastąpią rzeczywistości. I - na szczęście - wcale nie muszą! Okazuje się bowiem, że kiedy w departamencie erotycznym coś w nas znowu drgnie, rośnie też wrażliwość na płeć przeciwną. - Neurologicznie rzecz ujmując, pod wpływem pikantnych opowieści wzbudza się seksualne podniecenie - dodaje seksuolog. - Pobudzenie to jest bezosobowe, nie ukierunkowane; ukierunkowane jest dopiero pożądanie, które powstaje, kiedy dostępny w pobliżu jest jakiś konkretny obiekt.

- Szanse na nowego partnera rosną dzięki lekturze erotycznej, bo uzyskane pobudzenie pozawala na szybsze przywołanie pożądania, jeśli w naszym otoczeniu pojawi się interesujący "kąsek". Jeśli potrzeba seksualna pozostanie w uśpieniu, niewiele się wydarzy. W końcu to właśnie ona jest głównym motorem tego, że w ogóle łączymy się w pary. Mniej medycznym językiem: czytamy z wypiekami opowieści o pikantnym seksie, czujemy podniecenie, wrażliwość na mężczyzn rośnie, a wraz z nią prawdopodobieństwo, że będziemy się uważniej rozglądać dookoła siebie. I łaskawiej możemy spojrzeć na nieśmiałego pana, który od jakiegoś czasu starał się o nasze względy...
Znudzona rutyną znajdzie pomysły

Rutyna jest naturalna. I nieunikniona, zwłaszcza, kiedy w związku pojawiają się dzieci, które wymagają dziesiątek powtarzalnych czynności. To nie jest do końca złe, bo rutyna ułatwia codzienne funkcjonowanie, daje poczucie pewności, stałości i bezpieczeństwa. Dobrze się żyje w przewidywalnym świecie - ale cierpi na tym... nasz seks.

- Można inaczej: - Człowiek szybko zamienia się w seksualnego robota, który zawsze tak samo inicjuje zbliżenie, takimi samymi ścieżkami zdąża do spełnienia, pieści partnera w ten sam sposób. Akceptujemy tę rutynę i nie próbujemy jej zmienić, bo nie przychodzi nam do głowy, że można się kochać inaczej - ubolewa Bilejczyk. - Dzięki literaturze erotycznej poznajemy inne sposoby kochania się i ścieżki dochodzenia na szczyt - dodaje. Dlatego szczęściarą może nazwać się ta, w której ręce wpada książka, mówiąca "popatrz, można ciekawiej, zrób to tak a tak". Literatura erotyczna nie tylko rozbudza fantazje, ale wręcz daje gotowe scenariusze do wykorzystania w sypialni. Zdaniem seksuologów, to kopalnia pomysłów na urozmaicenie gry wstępnej, ubarwienie erotycznych zachowań. I my z niej korzystamy! Są na to dowody, jak dane producenta erotycznej bielizny, Ann Summers (w tej bieliźnie paradowała partnerka Greya). Sprzedaż bielizny i gadżetów wzrosła o 78 proc! Największą popularnością cieszą się kajdanki i opaski na oczy.

Psychologowie uważają, że dla większość z nas seks wciąż jest głównie narzędziem prokreacji. - Nawet, jeśli uprawiamy seks dla czystej frajdy, raczej nie uruchamiamy wyobraźni w tym kierunku. Nie znamy więc własnych upodobań - mówi seksuolog.

- Pornografia kręci mężczyzn: - Znajdują tam inspirację. Kobiety po pornografię sięgają trzy razy rzadziej - dodaje seksuolog. Nierzadko wstydzimy się puścić wodze wyobraźni nawet w fantazji - bo okazuje, że podnieca nas wizja, którą "na trzeźwo" oceniamy jako wstydliwą. - Dla kobiety ważniejsze jest przeżywanie całego procesu, związanego z pobudzeniem erotycznym i seksualnością, a to w pornografii trudniej jest uchwycić. Literatura to co innego! W książce znajdziemy wątek pornograficzny jako część relacji, oparty na zależności między ludźmi, powiązany z wydarzeniami itp. Erotyka nie jest oderwana od życia, ale umieszczona w kontekście. To dlatego łatwiej dociera do kobiet, roztaczając przed nimi wizje i pozwalając obcować z nowościami w seksie tak, by dobrze się z tym czuły - podkreśla seksuolog. Kiedy czytamy literaturę erotyczną, bierzemy udział w słodkim trójkącie: ja, książka i moje podniecenie. Nikt nie przeszkadza, nie mówi, co dobre, a co złe. Nieśmiała bez poczucia winy

Zdaniem wielu seksuologów, czytanie literatury erotycznej może mieć dla kobiet wręcz terapeutyczne działanie! Zgadza się z tym seksuolog Arkadiusz Bilejczyk: - Jeśli wstydzimy się swoich pragnień seksualnych, czy może uważamy je za niewłaściwe, dzięki literaturze erotycznej upewnimy się, że inni mają podobnie i że nie jesteśmy tacy źli - mówi.

- Uczymy się poprzez obserwację: - Zrozumienie, że inni mają podobnie, to proces modelowania, jeden z najbardziej istotnych mechanizmów, występujących w świecie ludzi i polegający na uczeniu się poprzez obserwację zachowań innych. Właśnie poprzez modelowanie, w dzieciństwie uczymy się relacji międzyludzkich. Gdy na nie świadomym poziomie docierają do nas informacje, że inni mają podobne pragnienia oraz podnieca ich dokładnie to co nas, możemy się rozluźnić, i poczuć dużo lepiej. To zdejmuje z nas poczucie winy, że w seksie idziemy w złym kierunku lub posuwamy się zbyt daleko. Wiedząc o tym, przestajemy się dziwić, że dzięki niecodziennym upodobaniom Christiana Greya aż o 400 proc. podskoczyła sprzedaż kulek gejszy... Seksuologowie od lat wykorzystują literaturę erotyczną w terapii par. Aleksandrer Bilejczyk przyznaje, że on sam niejednokrotnie "zadawał do domu" kobietom pracę, polegającą na znalezieniu w książkach scen i fragmentów, które się im podobają, pobudzają wyobraźnię.

Zahamowania seksualne i wewnętrzne blokady powodują, że nawet snucie fantazji seksualnych jest czymś niewłaściwym. Choć nikt nas nie widzi i nie słyszy, ciągle jesteśmy jakby na cenzurowanym! To rodzi napięcia. Kobiety mają w ogóle całe mnóstwo sekretów w sypialni. Zdaniem seksuologów, nawet nasze techniki masturbacyjne są jednym z pilnie strzeżonych sekretów - choć nasi partnerzy marzą o tym, by oglądać nas podczas takiej drogi na szczyt.

- Czytanie literatury erotycznej uwalnia i otwiera: Najważniejsze jest nawet nie to, że bohaterowie robią różne niecodzienne rzeczy - oni dają sobie prawo do przyjemności i czerpania jej na różne sposoby! Co więcej, uważają, że im się to należy... I my, utożsamiając się z tymi bohaterami, też powoli zaczynamy dawać sobie prawo do przyjemności. - To stopniowy proces, przesuwanie granic krok po kroku - twierdzi seksuolog. - Na początku pozwalamy sobie na jedną dodatkową pieszczotę. Poszło dobrze? Rozluźniamy się i na fali nowo uzyskanego, dobrego samopoczucia za jakiś czas pozwalamy sobie iść kolejny kroczek dalej. I choć może nigdy nie dotrzemy tak daleko, jak bohaterowie erotycznej powieści, i tak zyskujemy więcej radości i swobody w seksie.

- Jesteśmy coraz odważniejsi: Badania potwierdzają naszą rosnącą otwartość w sprawach seksu. Producent gadżetów erotycznych, firma Lelo, po sukcesie "50 twarzy Greya" przeprowadziła ankietę wśród kobiet z 8 krajów (m.in. Anglii, USA, Japonii, Francji i Niemiec), zbierając odpowiedzi w raport pt. "2012 - The Year Vanilla Turned Grey". Wynika z niego, że ostatni rok był w seksie rokiem przełomowym! Ponad 76 procent pań w końcu wyznało swoim partnerom, czego naprawdę od nich oczekuje. Niemalże połowa kupiła pejcze lub inne akcesoria do dominacji. Trzy na cztery osoby przyznały, że zaczęły się bawić w erotyczne role, a ich stosunki trwają dużo dłużej niż do tej pory. Rewolucja? I to jaka!

Dzięki literaturze erotycznej kobiety mają unikalną szansę obcować z takimi formami seksu, jakie w normalnym życiu odrzucają "z założenia". Co więcej, nie czują się przy tym zagrożone! Dlaczego? - W erotycznej książce seks jest podany w sposób harlekinowy: jest relacja, ludzie się spotykają, coś ich łączy. To kobietom daje tak ważne dla nich poczucie bezpieczeństwa. Poza tym większość tej literatury nie wykracza poza codzienność, a to, co kochankowie robią z głównymi bohaterkami, zawsze im się podoba. Nawet, jeśli na początku mają jakieś obawy czy wątpliwości, zawsze kończą w ekstazie. Taki pozytywny przykład seksualnie otwiera - wyjaśnia Bilejczyk.

- Bierzmy tylko to, co nam odpowiada: - Nie musimy brać z literatury wszystkiego, a tylko te elementy, które nie napawają nas lękiem, niektóre gesty, pewne zachowania. Kobiety bardzo nieśmiałe pewnie się nie rozbudzą do niezobowiązującego seksu czy śmiałych eksperymentów, ale kiedy ich pobudzenie seksualne drgnie, mogą stać się bardziej otwarte i łatwiej je będzie namówić na współżycie. Uzyskają, jak to się książkowo mówi, popędową motywację - twierdzi seksuolog. I może same zaproponują mężowi seks? Byłby zachwycony! Jedna z pacjentek Arkadiusza Bilejczyka, walcząca z oziębłością, zaczęła po lekturze odczuwać podniecenie. Nie stała się demonem seksu, ale zaczęła inicjować kontakty z mężem. - Miało to dla niej podwójne znaczenie. Czuła się bezpiecznie, bo to ona dawała sygnał do współżycia, miała poczucie kontroli nad sytuacją. Była też z siebie dumna, że tak robi, że się otwiera i znajduje odwagę. Zakładam, ze podobnie reaguje wiele kobiet, także tych, które nie szukają pomocy seksuologa.

- Nauczmy się rozmawiać o seksie... podsuwając erotyczną książkę: Kupując i czytając erotyczną książkę, mamy szansę na jeszcze jedną korzyść: możemy za jej pośrednictwem poprosić o coś, na co mamy ochotę w łóżku. Seksuologowie ubolewają, że w polskiej sypialni panuje cisza - większość z nas nie umie lub wstydzi się rozmawiać o seksie.

- Niektóre słowa i pragnienia trudno nam wypowiedzieć: - Większość kobiet też nie prosi o to, na co mają ochotę, bo uważają, że partner powinien się sam domyślić. Niestety, to nie działa i w efekcie są przez całe lata pieszczone nie tak, jak chcą - podkreśla seksuolog, psycholog i terapeuta Arkadiusz Bilejczyk. - A gdyby tak podsunąć mężowi czy partnerowi książkę, która nas podnieciła? Niech przeczyta! W ten sposób nie musimy mówić partnerowi, co ma zrobić, a wciąż można dostać to, czego się pragnie.

Agata Domańska

Interia.pl

środa, 19 grudnia 2012

Orgazm z check-listy

U mężczyzn sprawa jest prosta, doświadczają wytrysku, któremu towarzyszy orgazm. Dopiero w późniejszych latach te dwa zjawiska zaczynają się rozchodzić. Pojawia się wytrysk, nie ma orgazmu. Jest orgazm, ale mężczyzna nie może osiągnięciem wytrysku. U kobiet orgazm jest nabyty. Najczęściej zasada jest taka: im więcej kobieta włoży czasu, energii, zaangażowania i cierpliwości, tym bardziej przyśpieszy osiągnięcie orgazmu.

"Walka o orgazm" zazwyczaj odbywa się na kilku płaszczyznach. Zaczynamy od poznania swojego ciała i odnalezienia miejsc erogennych. Bierzemy lusterko w dłoń i oglądamy swoje genitalia. Dotykamy ich, sprawdzamy, jaki rodzaj dotyku części genitaliów sprawia nam przyjemność tzn.: jak silny ma być nacisk, w jakim kierunku mamy masować, z jaką częstotliwością. Następnie dotykamy całego swojego ciała i szukamy innych stref erogennych. Nie rzadko jest to kark, miejsca w zgięciach pod kolanami, za uchem, okolice piersi i wewnętrzne strony ud. Do tego celu możemy użyć lubrykantów znanych firm.

U mężczyzn sprawa jest prosta, doświadczają wytrysku, któremu towarzyszy orgazm. Dopiero w późniejszych latach te dwa zjawiska zaczynają się rozchodzić. Pojawia się wytrysk, nie ma orgazmu. Jest orgazm, ale mężczyzna nie może osiągnięciem wytrysku. U kobiet orgazm jest nabyty. Najczęściej zasada jest taka: im więcej kobieta włoży czasu, energii, zaangażowania i cierpliwości, tym bardziej przyśpieszy osiągnięcie orgazmu.

"Walka o orgazm" zazwyczaj odbywa się na kilku płaszczyznach. Zaczynamy od poznania swojego ciała i odnalezienia miejsc erogennych. Bierzemy lusterko w dłoń i oglądamy swoje genitalia. Dotykamy ich, sprawdzamy, jaki rodzaj dotyku części genitaliów sprawia nam przyjemność tzn.: jak silny ma być nacisk, w jakim kierunku mamy masować, z jaką częstotliwością. Następnie dotykamy całego swojego ciała i szukamy innych stref erogennych. Nie rzadko jest to kark, miejsca w zgięciach pod kolanami, za uchem, okolice piersi i wewnętrzne strony ud. Do tego celu możemy użyć lubrykantów znanych firm.

Niezastąpiona jest również autostymulacja, czyli regularna masturbacja. Tutaj dbamy o odpowiedni entourage. Sesję autoerotyczną powinna poprzedzać ciepła, rozluźniająca kąpiel, w trakcie można przygasić światło, warto także zadbać o odpowiednią temperaturę w pokoju i puścić muzykę działająca na wyobraźnię.

Warto pokazać partnerowi sposób, w jaki kobieta dochodzi do orgazmu łechtaczkowego. Bywa, że są to dla kobiety wstydliwe sposoby, gdyż niektóre panie używają do tego celu różnych przedmiotów codziennego użytku - w czasie swojej praktyki słyszałem już o: długopisach, pilotach do TV, różowych noskach pluszowych misiów czy dezodorantach.

Jak przeprowadzić taki "pokaz"? Sadzamy partnera na fotelu i mówimy mu: "Usiądź, patrz i podziwiaj. Nie odzywaj się, żebyś mnie nie rozpraszał. Powoli wprowadzę cię w mój świat seksu". W kolejnym etapie partner kładzie rękę na dłoni kobiety, która się stymuluje. Musi być czujny, by zapamiętać rodzaj ruchów i ich dynamikę. Kolejne "lekcje" to już zajęcia ściśle praktyczne, w czasie których mężczyzna samemu stymuluje kobietę, która jedynie służy mu radą i stara się wykazać cierpliwością. Zazwyczaj początkowo mężczyzna nie doprowadzi kobiety do orgazmu z taka sprawnością i tak szybko, jak on sama to robiła. Jednak trening czyni mistrza, a zdarzają się mężczyźni bardzo pojętni.

Podstawą w treningu osiągania orgazmów jest ćwiczenie mięśni Kegla. To one zdecydowanie przyśpieszają dochodzenie do orgazmu i potęgują doznania seksualne. Takie ćwiczenia powinno się wykonywać codziennie przez około 3 miesiące. Warto dodać, że panowie też powinni ćwiczyć mięśnie Kegla. Można dzięki temu poprawić jakość erekcji i kontrolować wytrysk.

Nie rzadko w gabinecie seksuologa zdarza się sytuacja, że kobieta skarży się, iż zastosowała wszystkie powyższe sposoby i dalej nie odczuwa orgazmów. W takich przypadkach trzeba nabyć wibrator. Być może ona sama albo jej partner nie stymulują tych miejsc, które wyzwalają orgazm. Stymulacja wibratorem znacznie zwiększa prawdopodobieństwo dojścia do orgazmu.

Przestrzegam przed kupowaniem tanich akcesoriów erotycznych, których jakość może być niezadowalająca. Gadżety dostępne w cenach od 20 do 50 zł wniosą niewielką odmianę. Polecam nabyć wibrator za kwotę powyżej 100 zł. To dobra inwestycja w rozwój swojej seksualności. Kobiety, które tak zrobiły, są zachwycone rezultatami. Wibrator mający terapeutyczne oddziaływanie jest zrobiony z dobrej jakości hipoalergicznych materiałów. Urządzenie posiada mały masażer w kształcie np. delfinka czy króliczka - do stymulacji łechtaczki (bardzo ważna funkcja!). Inne funkcje, które kobiety sobie cenią, to możliwość zmiany prędkości wibracji i różne rodzaje ruchów (rotacyjne, drgające).

Nie można oczywiście zapominać o odpowiedniej stymulacji umysłu. Jeśli kobieta jest wzrokowcem, to warto, by obejrzała z partnerem film erotyczny. Erotyczny, nie pornograficzny - dla wielu kobiet ważny jest klimat, emocje, a nie sceny czysto ginekologiczne, typu "wsuw-wysuw". Niektóre kobiety, by osiągnąć orgazm, muszą coś sobie wyobrażać. Powinny wówczas sięgnąć po literaturę zawierającą bogate opisy erotyczne. Z polskiej literatury polecam książkę "Terapia narodu za pomocą seksu grupowego", Arundati.

Nie bez znaczenia jest więź emocjonalna z partnerem. Pisałem o tym wielokrotnie w innych artykułach, do których zainteresowanych odsyłam. Intrygujące jest zjawisko, które spotykamy w gabinetach seksuologicznych. Przychodzi kobieta z tzw. check-listą, wskazuje na jej poszczególne podpunkty i twierdzi, podsumowując je wszystkie, że orgazmu nie osiąga. Mówi, że czuje ogromne psychologiczne podniecenie, uczucie ciepła, napięcia, ale nie manifestuje się to w reakcjach jej ciała. Pytam się następnie jej partnera, jak on to widzi, na co ten odpowiada "Zwiększa się ciepło jej ciała, wije się jak węgorz, to orgazm chyba miała?". Z kolei inna kobieta opisuje, że jej ciało reaguje, ale mentalnie nie odczuwa orgazmu, tak jak powinna. I tu dochodzimy do fundamentalnego pytania: skąd wie, jak powinna? Zdarza się, że błędne wyobrażenia na temat tego, jaki powinien być orgazm, podsuwają w swoich opowieściach koleżanki, mówiąc np.: "Czułam, jakby ziemia mi ustąpiła spod stóp", "Zatraciłam się w ekstazie", "Straciłam panowanie nad sobą, było mi tak błogo". Owszem, niektóre kobieta mówią tak, bo tego doświadczyły. Inne mówią o tym, by wzbudzić zazdrość. Takie orgazmy są jak Olimp seksu.

Trzeba pamiętać, że każda kobieta jest niepowtarzalna, wyjątkowa i zupełnie inaczej dochodzi do orgazmu. Jedna osiąga orgazm w 30 sekund - jest szybki jak samochód wyścigowy i tak samo szybko umyka. Inna kobieta rozpędza się jak samochód ciężarowy, ale jej orgazm trwa długo i jest mocno odczuwalny w ciele. Jedne kobiety muszą po kolei aktywować swoje strefy erogenne, inne mogą dojść do orgazmu dzięki samemu wyobrażeniu sobie erotycznej sytuacji z ostatniego weekendu.

Trzeba się cieszyć wyjątkowością, którą obdarzyła nas matka natura. Swoją seksualność możemy wesprzeć wyżej wymienionymi wskazówkami. Wszelkie check-listy przyniosą frustrację i zniechęcenie. A przecież chodzi o to, żeby było miło.

Andrzej Gryżewski - seksuolog

Źródło: wp.pl

sobota, 18 grudnia 2010

Udawany orgazm przez faceta

Najnowsze badania wskazują, że to faceci w równie wielkim odsetku udają szczytowanie.

środa, 22 września 2010

Co to jest eko-orgazm?


Podejrzewa się, że ftalany są przyczyną problemów zdrowotnych, takich jak astma, wczesne pokwitanie u dziewczyny i problemy z płodnością u mężczyzn. Sam Roddick, właścicielka sklepu „Coco de Mer” sprzedaje produkty własnej marki, wykonane w Wielkiej Brytanii. Jednak drewno kauczukowca, potrzebne do wykonania wibratorów, uzyskuje z inicjatyw sprawiedliwego handlu w Indiach.

- Drewno jest naturalnie antybakteryjne, więc stanowi idealny materiał dla zabawek. Jest nieszkodliwe ekologicznie dla planety, jak również dla ciebie - twierdzi Roddick. Do najbardziej popularnych akcesoriów sprzedawanych w „Coco de Mer” należą: nakładka na penisa (sprawiająca, że członek jest twardszy i bardziej wrażliwy), miłosne kulki (zaprojektowane do ćwiczenia mięśni dna miednicy) i wibratory z dmuchanego szkła.

Producentka zapewnia jednak, że akcesoria nie są jednorazowego użytku. Szklany wibrator jest wykonany z hartowanego szkła, więc dopóki nie spadnie na kamienną posadzkę, nic mu się nie stanie. - Wibrator jest również gładki, więc jest łatwy do czyszczenia i dodatkowo higieniczny - dodaje Roddick.
Męskim okiem

Producenci zabawek erotycznych w Wielkiej Brytanii postanowili podbić serca miłośników przyrody.

- Jeśli kupujesz jajka z wolnego wybiegu i biojogurt, to oczywiście chcesz używać żelu intymnego, który również jest organiczny- twierdzi jedna z właścicielek ekologicznego sex shopu, Lucy Tanat-Jones.

Ekologiczne zabawki erotyczne są alternatywą dla tanio wykonanych, produkowanych masowo akcesoriów. Przy ich produkcji wykorzystuje się ftalany, będące rodzajem plastyfikatorów, których używa się do wykonania galaretowatego wykończenia zabawki. W zabawkach dla dzieci użycie tych substancji zostało ograniczone w 2007 roku, jednak wciąż stosuje się je w produkcji zabawek dla dorosłych.

Według nas pani Roddick zdecydowanie powinna poszerzyć ofertę sprzedażową o dodatkowe kanały dystrybucji. Bowiem w brytyjskich klubach nocnych pojawiły się automaty sprzedające erotyczne zabawki, m.in. miniwibratory. Różowe maszyny Tabooboo można było spotkać wcześniej w publicznych toaletach, gdzie użytkownicy mieli zapewnioną prywatność. Okazuje się jednak, że korzystanie z nich to według Brytyjczyków nic wstydliwego. A gdyby do tego były eko?

- Niektórzy korzystają z automatu, bo jest w barze. Inni przychodzą specjalnie. Może wolą przyjść tutaj niż do sexshopu. Niektórzy kupują zabawki, bo jest to dla nich nowość, inni dla śmiechu, czasem na prezenty. Automat cieszy się dużym powodzeniem - powiedział właściciel baru Alphabet w Londynie, który postawił u siebie maszynę.

Klienci mają do wyboru 11 różnych zabawek w średniej cenie 5 funtów. A może warto jakoś ochrzcić automaty? Nam, nie wiadomo czemu, do głowy przychodzi tylko jedna nazwa: Pinokio.